LIFESTYLE,  PODRÓŻE

GOODBYE JANUARY – nowy rok, stara ja.

Nie wiem, jakie są Wasze odczucia, ale dla mnie ten styczeń był naprawdę dziwny. Święta w zasadzie przeciągnęły się do 6 stycznia, później miałam dwa tygodnie bez jednego dnia na to, aby zacząć, wdrożyć, zakończyć pewne rzeczy i znów dwa tygodnie wolnego. Jako pierwsi rozpoczęliśmy sezon ferii zimowych 2025. Ledwo człowiek się rozkręcił, żeby znów wyrwać się na chwilę z tej zimy i wszystko w lutym od początku…. Nie żebym narzekała, bardzo cieszyłam się na pierwszy wyjazd w tym roku, ale wiem też z czym wiąże się wracanie po raz kolejny do swoich obowiązków, po takim wyrwaniu z rzeczywistości.

Ale wracając do początku…..

Styczeń przywitaliśmy nad morzem. Bardzo nie lubię Sylwestra i w sumie sama nie wiem z czego wynika ta niechęć, no ale tak już mam. Także cieszyłam się, że na ten dzień zmieniliśmy otoczenie i skorzystaliśmy z pogody, jaka nas zastała. Ustaliłam również sama ze sobą, że nie wprowadzam niewiadomo jakich rewolucji w swoim życiu. Nie robiłam podsumowania roku, nie nałożyłam na siebie nowych celów to do i dzięki temu nie wywarłam na sobie niepotrzebnej presji. Wróciłam po trzech tygodniach przerwy do ćwiczeń. Łatwo nie było, na pierwszym treningu myślałam, że ducha wyzionę. Zero siły, kondycji, ale z każdym kolejnym treningiem było o niebo lepiej. Dodatkowo zdałam sobie sprawę, że gdyby nie trener personalny, to pewnie odpuściłabym co drugi trening. A tak zniechęcona brałam ciuchy i jechałam na salę. Wróciła szkoła i zajęcia pozaszkolne, więc wznowiłam moje wizyty w kawiarni. Postarzałam się kolejny rok, jednak tym razem w zupełnie innym stylu. Praktycznie poza tortem nie świętowałam. O przepraszam, skłamałabym, w pracy koleżanki zaskoczyły mnie prezentami i kwiatami. Czułam się normalnie jak w Wigilię. A poza tym naprawdę nie miałam siły świętować jakoś szczególnie, tym bardziej, że czekał nas wyjazd poprzedzony milionem rzeczy do zrobienia. Zresztą jak zawsze. Na ostatnią chwilę pojawiają się pożary, które trzeba było pogasić. Totalnie zmęczona, zrezygnowana wsiadłam do samolotu w podróż, na którą naprawdę czekałam przez cały rok.

Tuż przed śniadaniem noworocznym. Mimo szybkiego powrotu z zabawy sylwestrowej ciężko było się rano zebrać.

1. Wraca basen i wraca poranna kawka w Costa Coffee. 2. Nowy nabytek, czarna torebka, która pomieści wszystkie pierdoły i tablet. 3. Piękny słoneczny dzień w Sopocie.

Urodzinowy dzień na czterech kafelkach. 1. Tort miał być śmietankowy, ale nie chciało się nam jechać w największych korkach do kawiarni, w której by był, więc musiał wystarczyć ten. Następnym razem pomęczymy się. 2. Dawno mnie tak nikt nie zaskoczył, jak koleżanki z pracy. Dziękuję za wszystkie cudeńka. 3. Lilie, uwielbiam i nienawidzę jednocześnie. Są przepiękne i cudownie wyglądają, ale ten zapach… 4. Nie wiem czy bardziej rozmarzona czy ciesząca się, że wreszcie nastąpiła zmiana numeru i na pełnej wchodźmy w nowy rok.

Sopot lubię o każdej porze roku, ale najbardziej właśnie poza sezonem. Często inni się dziwią, że jedziemy w styczniu lub lutym, a takie wyjazdy mają dla mnie sentymentalne znaczenie…

Kto wie, ten wie 🙂

1. Kiedy próbujesz wybrać kurtkę przeciwdeszczową na wyjazd i już się cieszysz, że udało Ci się stworzyć komplet, po czym okazuje się, że akurat ten kolor kurtki jest za słaby na deszcz…. 2. Zdarza się, że nie mam czasu porządnie zjeść przez treningiem i trener mówi: „Spokojnie przed treningiem siłowym możesz zjeść batona.” Ale nie wspomina, jakiego dokładnie, więc wybieram swój ulubiony.

„Co się tak na mnie patrzysz, myślisz, że szczepienie to przyjemna rzecz. I do tego całe to sprawdzanie ciała, temperatury i innych spraw. Dobrze, że to tylko dwa razy do roku, ale bez smaczka, nie mamy o czym rozmawiać.”

1. Proza życia. 2. Czemu ten śnieg nie mógł spaść miesiąc wcześniej i potrzymać do końca roku? 3. Wyjątkowo obejrzałam drugi raz, nawet mąż się przyłączył 😉 4. To nie był łatwy trening, ale super czuć ile mamy mięśni w ciele.

Na kilka dni przed wyjazdem moje mieszkanie zmienia się w jeden wielki bałagan, który nagle po zamknięciu walizki znika. Najgorzej wybrać ubrania kiedy temperatura w dzień może się wahać o kilkanaście stopni, w zależności od tego na jakiej będziemy wysokości. Wyjątkowo kupiłam tym razem polar…

1. To co? Może setny spacer po molo? 2. Wyjęłam torby i koszyk na plażę, a ten mały urwis od razu siadł na nie i czekał co dalej. Powiem Wam, że on jak tylko widzi walizki, to wariuje. Wie, że coś będzie się działo. Cały czas krok w krok chodzi za nami i znosi wszędzie zabawki. Wie też, że albo jedzie z nami, albo idzie do swoich przyjaciół na ten czas – pieska, kotka, królika i papugi. 3. Popołudnie w kawiarni.

1. Bardzo fajna włoska restauracja w Sopocie – Sempre. 2. Wybieramy pluszaka dla naszego pupila. Ale czy tylko? Do domu wróciła też miniatura kapibary. 3. Niby już styczeń, ale w wystroju cały czas grudzień. Cieszyłam się, że jeszcze taki zastałam. Szybkie śniadanie i do pracy. 4. Kto rano wstaje ten korzysta ze słonecznej, zimowej pogody.

1. Najwygodniejsze buty na długie spacery. Cieszę się, że namówiłam syna na te z lewej strony, bo one zostaną dla mnie… 2. Przygotowanie do wyjazdu i sprawdzanie stylówek. 3. Żegnaj moja droga. Nadszedł ten czas, aby zimową magię i aurę schować do pudeł. Jedno co jest pocieszające, to to, że widzimy się jeszcze w tym roku.

KOLUMBIA

Nasze województwo, jako pierwsze miało ferie zimowe w tym roku. Nasza podróż zaplanowana była już od pół roku, ale o tym kierunku marzyłam od dłuższego czasu. Ostatni rok, to już było takie moje błagalne wołanie, żeby namówić resztę mojej rodziny na ten wyjazd, aż wreszcie się udało. Podczas tego wyjazdu odwiedziliśmy kilka miast i mniejszych miejscowości. Aktywnie spędziliśmy ten czas i praktycznie w ciągłym ruchu nie licząc dwóch dni odpoczynku. Nie powiedziałabym, że to była dla nas bułka z masłem, bo poranne wstawanie w połączeniu z temperaturą, wilgotnością lub wysokością n p.m. dawało się we znaki, ale czułam całą sobą, że chcę zrobić tutaj tyle ile mogę. Kolumbia… Taka odległa, ale jak bliska naszemu sercu. Niesamowita przyroda, uśmiechnięci ludzie, ciekawe miejsca i kolory, które wylewały się na ulice z każdego zakamarka, dawały o sobie znać przy jedzeniu, w muzeum i na budynkach. Nie było możliwości, aby je ignorować. Do tego mieliśmy piękne słońce i niebieskie niebo prawie przez cały wyjazd. Próbowaliśmy lokalne smakołyki, szukaliśmy ciekawych pamiątek [tak, poncho wróciło ze mną do domu], słuchaliśmy lokalnej muzyki, a z mieszkańcami, kiedy był problem komunikacji, porozumiewaliśmy za pomocą tłumacza, co bardzo ułatwiało nam pobyt w Kolumbii. Całą relację z wyjazdu znajdziecie na moim IG w relacjach zapisanych. Dodam tylko, bo o to jest zawsze sporo pytań, że wyjazd był organizowany za pośrednictwem biura Rainbow. I nie, nie jest to reklama. Od wielu lat korzystamy z tego biura i jesteśmy bardzo zadowoleni, szczególnie z wycieczek objazdowych. A teraz zapraszam Was na małą fotorelację.

6 komentarzy

  • Katarzyna

    Miło było obejrzeć Twoje podsumowanie miesiąca 🙂 też nie robię planów na kolejny rok, nie snuje jaki bedzie wspaniały tym bardziej, że styczeń mnie przeorał jak mało kto… oby było już tylko lepiej 🙂

    • fashiontravelshopping

      Dziękuję bardzo za miłe słowa. Mam nadzieję, że u Ciebie będzie już tylko lepiej 😉

  • Marta

    Cześć Marta, dzięki za garść inspiracji 😉
    Czy na wycieczkach Rainbow korzystacie z ich oferty gastro, czy raczej szukacie knajpek na własną rękę? Zastanawiam się nad jedną wycieczką w wakacje, a dopłata za obiady jest dosyć wysoka. Czy ich propozycje są typowo turystycznym jedzeniem, typu pizza, czy raczej lokalnym jedzeniem? Raczej na tym drugim mi bardziej zależy 🙂
    Pozdrawiam i udanego lutego!
    Marta

    • fashiontravelshopping

      Hej, zazwyczaj w objazdówce mamy dwa posiłki i czasem jeśli mamy taką możliwość, to sami świadomie z nich rezygnujemy w dany dzień i jemy gdzieś lokalnie. Ogólnie wszystko zależy od tego gdzie jedziemy. Nie ma znaczenia biuro. W Indiach mieliśmy wykupione również dwa posiłki i na miejscu jedliśmy głównie lokalne potrawy, bo innych zwyczajnie nie było. Podobnie mieliśmy w Tajlandii. Natomiast jak byliśmy w Gambii, to wzięliśmy w ostatnim punkcie już na wypoczynku tylko śniadania, a resztę kupowaliśmy w lokalnych knajpach, bo jedzenie było wyśmienite. Natomiast, jak jedziemy stacjonarnie na tydzień, to zazwyczaj bierzemy maks dwa posiłki i głównie stołujemy się poza hotelem. Tylko w przypadku wyjazdów z przyjaciółmi i dziećmi bierzemy all inclusive, żeby dzieci miały swobodę jedzenia i napojów.

  • Roman

    Rozumiem, co masz na myśli! Styczeń zawsze wydaje się być nieco chaotycznym miesiącem, zwłaszcza gdy Święta przeciągają się do Nowego Roku. Rytm codziennych obowiązków często bywa przerywany przez okresy wolnego, co może być dezorientujące. Cieszę się, że udało Ci się wyjechać i naładować baterie na pierwszym wyjeździe w tym roku. Powroty do rzeczywistości zawsze są wyzwaniem, ale mam nadzieję, że nowa energia pomoże w osiągnięciu wszystkich celów!

Skomentuj Marta Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *