LIFESTYLE,  MODA,  PODRÓŻE,  PRZEPISY

GOODBYE APRIL – kilka kwietniowych kadrów i fotorelacja z Maroko

Pisałam w zeszłym podsumowaniu miesiąca, że to już tradycją się chyba stanie, że te podsumowania będą w pierwszych dziesięciu dniach kolejnego miesiąca. Ostatnio naprawdę nie mogę się z nimi wyrobić i nachodzi mnie myśl, żeby z nich zrezygnować. Nie mogę jednak tego zrobić, bo już dostałam kilka wiadomości czy i kiedy kolejny wpis się pojawi. Zatem przejdźmy na szybko do kwietnia i przypomnijmy co na mnie czekało. Nie będę ukrywała, że najbardziej wyczekiwałam wyjazdu do Maroko i głównie na tym byłam skupiona. Dlatego też moja galeria w telefonie była bardzo uszczuplona w ilości zdjeć kwietniowych i ten wpis zdominuje mój ostatni wyjazd.

*

Przyznam się, że nie mogłam przeżyć tej pogody. Drzewka pięknie zakwitły i nagle przyszło niezłe ochłodzenie. Dobrze, że zdążyłam zrobić kilka zdjęć z magnoliami zanim opadły.

Od kiedy zaczęliśmy wyjeżdżać na Święta Wielkanocne, to na kilka dni lub tygodni przed, staram się piec jakieś ciasta, które normalnie przygotowałabym w tym czasie. To czekoladowo-pomarańczowe ciasto, to było jakieś mistrzostwo smaku. Bardzo Wam polecam je wypróbować. Przepis znajdziecie tutaj.

1. Będę szukała nowych mebli na taras i ten stolik mnie zauroczył totalnie. Szkoda tylko, że nie jest trochę większy. 2. W tym roku w rodzinie będziemy obchodzić I Komunię. 3. Kiedy organizujesz na szybko spotkanie z przyjaciółką na kawkę, a godzinkę późnej wpadają dzieciaki. 4. Rozczula mnie ten widok.

Te trudne wybory noc przed wyjazdem, którą torbę ostatecznie spakować do walizki. Uznałam, że tam gdzie jedziemy najlepiej sprawdzi się zamsz. Na całe szczęście udało mi się dostać te torby stacjonarnie dzień przed wyjazdem. Jaką zabrałam, to już mogłyście podejrzeć na moim IG.

1. Nowy smak kawki. 2. Zalecenia od stomatologa. 3. Ostatnio jestem coraz większym smakoszem herbat. 4. Walizka prawie gotowa. Tak mi się wydawało, dopóki jej trzy razy nie przepakowałam.

1. Ulubiona filiżanka w pracy. 2. Nowości od Chanel, które czekały od lutego…

Nowe cudeńka od Lobos, brakowało mi takich kolorków.

1. Znowu zimno… 2. Wizyta u kosmetyczki umilona pysznym sernikiem. Mimo wszystko, nadal nie lubię chodzić na te paznokcie i tylko to, że mam trzy tygodnie spokoju powoduje, że nadal tam chodzę.

Buty, które spakowałam do walizki. Na sam koniec dołożyłam jeszcze czarne sandały i ani razu ich nie ubrałam. podobnie jak tych beżowych.

Szczerze Wam przyznam, że mam takie miejsca w których lubię jedzenie, ale nie lubię do nich chodzić ze względu na czas oczekiwania na dania. Czasem jednak się skuszę, szczególnie jak jest jakaś okazja. Tutaj świętował mój syn.

Paradoks – 1. Przygotowanie ciasta wielkanocnego. 2. Przyznać się, kto jeszcze nie pochował grudniowych ozdób. Tak, ten wianek wciąż wisi przy moich drzwiach… I cały czas się zastanawiam czy go chować, czy jednak już zostawić.

*

MAROKO

Mam tak dużo w sobie emocji po tym wyjeździe, że obawiam się, że nie będę wstanie przekazać tutaj nawet jednej trzeciej tego co przeżyłam. Ten kraj czekał na mnie, albo ja bardziej na niego? Chyba też musiałam dojrzeć, żeby cieszyć się nim, tak jak to zrobiłam. Pewne miejsca trzeba zobaczyć w odpowiednim momencie i na Maroko to był odkładnie ten czas.

Podróże, w które wybieram się wraz z rodziną, są różne. Jedne organizujemy sami, inne dają nam tylko odpoczynek, a w kolejne jedziemy odkrywać miejsca, poznawać nowe smaki i ludzi z biurem podróży. I tutaj postawiliśmy na to ostatnie. Oboje chcieliśmy zobaczyć jak najwiecej, ale też odpocząć, nie martwić się o noclegi, przejazd i wejściówki. Zależało mi na tym, aby przede wszystkim odpoczęła nam głowa, żeby nie być w ciągłym „pogotowiu” i wszystkiego pilnować. Program, który wybraliśmy opowiadał naszym preferencjom. Miało być spokojnie, na odludziu, gdzie zobaczylibyśmy proste życie mieszkańców Maroko. Do tego Sahara, Marrakesz i tyle.

Dokładnie takie Maroko zobaczyliśmy po drugiej stronie pasma gór Atlas, gdzie często byliśmy jedynymi turystami w danym momencie, jedliśmy to co mieszkańcy i kupowaliśmy na lokalnych targach, w kawiarenkach piliśmy marokańską herbatę. Swoją drogą bardzo słodką, od której się tam uzależniłam. W ogóle muszę przyznać, że poza słodzoną herbatą, piłam też kawę z mlekiem i cukrem, a w 2017 roku zrezygnowałam zarówno z cukru do napojów i jaki mleka do kawy. Także rozumiecie co się ze mną tam działo…

Może niech zdjęcia opowiedzą całą historię…

I teraz taka ciekawostka. Lecąc do Maroko mieliśmy 9 kg zapasu w walizkach, a wróciliśmy z prawie 5 kg nadbagażem…. Na szczęście udało się nam ten nadbagaż rozłożyć na trzy walizki i nikt nam nic nie doliczył. Ale nie uczcie się na nas… możecie trafić na zupełnie inną osobę przy odprawie, która sprawdzi bardzo dokładnie wagę Waszych bagaży. Ja tym razem nie wzięłam tej większej torby z Longchamp, którą prawie zawsze mam ze sobą i to był błąd, którego więcej nie popełnię. Niby nie mieliśmy robić żadnych zakupów, ale to wszystko co tutaj widzicie, to lokalne produkty, często produkowane tylko w Maroku, więc nie potrafiłam się oprzeć. Nawet mój mąż kupił sobie skórzaną torbę do pracy, która ważyła 1,5 kg…. Także tak.

Wszystkie powyższe stylizacje sprawdziły mi się idealnie. Poranki potrafiły być chłodne, podobnie wieczory, ale w ciągu dnia było bardzo ciepło. Trafiliśmy w idealną pogodę do zwiedzania.

*

1. Deser idealny. Reszta polewy czekoladowej z ciasta z ulubionymi owocami. 2. Nie ma to jak migrena na weekend majowy. Dodam, że z przerwami trzyma mnie do dzisiaj…

Kiedy ja w środę probowałam jakoś dojść do siebie z bólem głowy, mój mąż wybrał się na zakupy do włoskiego sklepu i przywiózł same pyszności na weekend.

A na koniec kilka stylizacji kwietniowych. Zobaczcie od grubego płaszcza po lekki sweterek z gołymi nogami. Maj zapowiada się całkiem podobnie, a my znów wyrywamy się na chwilę, tym razem z przyjaciółmi i dziećmi. Wszyscy nie możemy się doczekać tego wyjazdu.

A Wam życzę wspaniałego miesiąca, dla wszystkim mam dużo zdrowia z okazji ich święta i do usłyszenia.

xoxo Marta

Jeden komentarz

  • Katarzyna Mikołajczyk

    Bardzo lubie Twoje podsumowania miesiąca i cieszę się, że z nich nie rezygnujesz. Zaciekawiłaś mnie włoskim sklepem – zdradzisz gdzie go mamy w Bydgoszczy? 🙂
    A deser idealny… brzmi idealnie ❤️

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *