PODRÓŻE

TENERYFA – poznajmy się na nowo

Przygotowując Holiday Look na Instagram, wspominałam, że wracamy na Teneryfę po pięciu latach. To był pamiętny wyjazd, ponieważ poprzedzał pandemię i mnóstwo ograniczeń, które na nas czekały. Pamiętam ten dzień (Sylwester 2019), kiedy stałam na tarasie hotelowym z kieliszkiem wina w ręce i w myślach powiedziałam do siebie: „Jaka końcówka, taki cały rok przed nami.” Miałam na myśli oczywiście podróże, które na nas czekały. Całkiem nieświadoma tego, co ma nadejść, wracałam do domu z głową pełną pomysłów dotyczących kolejnych kierunków, które tymczasowo przepadły.

Wtedy Teneryfę ledwo poznałam. Byliśmy w kilku miejscach, ale zwiedzanie samemu wypożyczonym samochodem jest dużo przyjemniejsze. Dlatego tym razem praktycznie od razu podpisaliśmy umowę, a ja zaczęłam tworzyć plan wycieczek. Nie było na co czekać, bo i tak przesiedzieliśmy na miejscu półtora dnia i szkoda było każdej kolejnej godziny. Plan był taki, aby wrócić w miejsca, w których już byliśmy i odnaleźć całkiem nowe. Prawie wszystko się udało, więc zostawiam Wam gotowy plan, gdybyście wybierali się na tę wyspę.

Mimo, że zwiedzaliśmy wyspę pięć dni, to ostatecznie podzieliłam miejscowości na cztery różne wyjazdy. Dodałam też miejsca, które mieliśmy w planach, ale nie zdążyliśmy wyrobić się czasowo. Może będziecie chciały je wykorzystać. Wszystko zależy od tego o jakiej godzinie oraz z którego miejsca na wyspie będziecie rozpoczynać podróżowanie oraz ile czasu spędzicie w danym miejscu. My byliśmy na południu i zazwyczaj startowaliśmy dosyć późno bo około 12:00.

DZIEŃ 1 – Candelaria, La Laguna, Playa de la Tejita

CANDELARIA

Religijna stolica całego archipelagu. Najważniejszym obiektem w tym miasteczku jest Basilica de Nuestra Señora de Candelaria, w której przechowywana jest figurka Matki Bożej z Candelarii, którą uważa się za patronkę wyspy. Znajduje się ona na przy głównym placu. Na lewo od bazyliki ustawiono dziewięć posągów królów Guanczów, którzy władali dziewięcioma królestwami Teneryfy jeszcze przed konkwistą.

Warto tutaj zatrzymać się na chwilę, popodziwiać widoki, zjeść pyszne lody i ruszać dalej.

LA LAGUNA

Pełna nazwa to San Cristóbal de La Laguna, pochodzi od laguny, którą osuszono i założono jedno z pierwszych miast na wyspie. Dodatkowo jest to miasto uniwersyteckie, a jego starówkę UNESCO wpisało w 1999 roku na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego.

Niestety my trafiliśmy tutaj w Wielką Sobotę i sporo zabytków było zamkniętych. Dodatkowo pogoda nam nie dopisała, bo zrobiło się bardzo zimno i nieprzyjemnie przez mocny wiatr. Przeszliśmy zatem kilkoma uliczkami i jechaliśmy dalej. Natomiast Wam polecam zajrzeć do biura informacji turystycznej, która mieści się w Casa de los Capitanes i pobrać mapkę najważniejszych zabytków.

PLAYA DE LA TEJITA

Znajduje się zaraz obok góry Moñtana Roja. Jest spokojną plażą, póki co oddaloną od dużych kurortów, chociaż pewnie i to ulegnie niebawem zmianie widząc ile dookoła powstaje nowych budynków. Niemniej jednak jest to miejsce idealne dla nudystów oraz osób lubiących ciszę i brak zgiełku. My trafiliśmy tutaj tuż po zachodzie słońca i co było dla nas zaskoczeniem to muzyka i sporo turystów, którzy sączyli w przyjemnej atmosferze różnego rodzaju drinki.

*po drodze do Candelarii można zjechać do miasteczka Guimar i zobaczyć piramidy. Natomiast zaraz obok Playa de la Tejita znajduje się kolejna bardzo znana plaża, którą szczególnie upodobali sobie kitesurferzy El Médano.

*

DZIEŃ 2 – Puenta de Teno, Masca, La Caleta Adeje

PUENTA DE TENO

Najdalej wysunięty na zachód punkt wyspy. I to może Was zaskoczyć, ale nie dojedziecie do końca samochodem. Na ostatnim odcinku trasy jest szlaban i dalej należy dojechać autobusem. Niestety spóźniliśmy się na jeden pięć minut, a kolejny wg rozkładu był za godzinę. Uznaliśmy więc, że jedziemy dalej, a to miejsce zostawiamy sobie na kolejny raz.

Natomiast już podczas samego dojazdu widzieliśmy jak bardzo zmienia się przyroda miedzy suchym i wietrznym południem, a zachodem. Było dużo bardziej zielono i cieplej. Wybierając się tutaj warto zabrać ze sobą wygodne obuwie i coś do picia. Można też ruszyć w pieszą wycieczkę, ale tutaj niezbędny będzie odpowiedni strój do trekkingu. Trochę żałuję, że nie dotarliśmy do końca, bo podobno widoki są niesamowite.

MASCA

Po ostatniej wizycie w tej małej wiosce pośród gór, bardzo chciałam tutaj wrócić i jeszcze raz pozachwycać się okolicą. Dojazd nie należy do najłatwiejszych. Dodatkowo jest bardzo mało miejsc parkingowych i naprawdę trzeba się tam pokręcić, żeby zaparkować. Ale uwierzcie mi, warto!

Poza pięknym widokami na miejscu znajdują się restauracje i lokalny sklepik. Dodatkowo można udać się w pieszą wycieczkę wąwozem, który kiedyś przemierzali piraci. Taką wyprawę należy zgłosić tutaj. Należy się też odpowiednio przygotwać jeśli chodzi o strój oraz zapas jedzenia i picia. Będziecie sprawdzani przez strażników i jeśli coś nie będzie się im podobało, np. złe obuwie, nie zostaniecie wpuszczeni. Trasa ma około 5 km. Marzy mi się ten trekking, ale najpierw muszę zrobić porządek z moimi nogami.

LA CALETA ADEJE

Co to za cudowne miejsce na odpoczynek. Już od samego wjazdu czułam się totalnie zrelaksowana. W okolicy znajdują się piękne hotele, restauracje, sklepy oraz, to co najważniejsze – kilka cudownych plaż. Jeśli kiedykolwiek miałabym wrócić na wyspę, to na pewno zatrzymałabym się właśnie tutaj.

Podczas naszego pobytu wróciliśmy tutaj kolejny raz już na dłużej, żeby powygrzewać się na słoneczku i wypić coś dobrego w jednej z kawiarenek. Bardzo Wam polecam to miejsce na wypoczynek.

*

DZIEŃ 3 – La Orotava, Puerto de la Cruz, Icod de los Vinos

La Orotava

Moim zdaniem najpiękniejsze kolonialne miasteczko na wyspie. Znajdziecie tutaj Casa Lercaro. Warto zatrzymać się na coś do picia lub jedzenia oraz obejrzeć ten zabytkowy dom, który został w całości odrestaurowany. Następnie ratusz, przy którym na Boże Ciało usypywane są piękne dywany z kwiatów. Oczywiście nie można pominąć ogrodów, z których roztacza się imponujący widok.

Dla mnie osobiście poza zwiedzaniem wskazanych zabytków, najprzyjemniejsze jest spacerowanie uliczkam i zaglądanie w różne zakamarki.

PUERTO DE LA CRUZ

Czy koniecznie trzeba odwiedzać to miejsce? Nie, ale warto zobaczyć jak wygląda miasto turystyczne na północy wyspy, gdzie trudno o jakiekolwiek większe plaże. Dodatkowo jest tu zazwyczaj bardziej deszczowo niż na południu. Dlatego polecałabym jednak, to miejsce tylko na chwilowe odwiedziny.

Miasto jest odpowiednio przygotowane pod turystów, którzy uwielbiają spędzać czas w wodzie, gdyż przygotowało specjalne baseny dla tych, którzy nie zamierzają się rozbić o kamieniste wybrzeże. Oczywiście trochę tutaj żartuję, ale faktycznie nie ma gdzie swobodnie popływać, mimo, że na miejscu jest plaża. Cztery lata temu wyglądała dużo lepiej… Jest szeroki deptak i restauracje.

ICOD DE LOS VINOS

To miasto, które słynie z najstarszej draceny na wyspie zwanej „Smoczym drzewem”. To był nasz główny cel podróży, ponieważ ostatnim razem ogród był zamknięty dla zwiedzających. Dojechaliśmy na ostatnią chwilę, tuż przed zamknięciem. Bilety kupiliśmy w kasie.

Poza ciekawym ogrodem zaraz obok znajduje się La Casa del Drago, sklep z pamiątkami, rzemiosłem, serami i różnymi wyrobami kanaryjskimi oraz kawiarnia z bardzo przyjemną kanaryjską muzyką. Tu niestety nie zdążyliśmy zatrzymać się na małą kawkę, bo niestety było za późno.

Poza wspomnianym drzewem, warto przeznaczyć czas na zwiedzanie polawowych jaskiń, jednych z największych na świecie. Z tego co wyczytałam w różnych przewodnikach, usytuowane one są aż na trzech poziomach i trzeba przeznaczyć na ich zwiedzanie około dwóch godzin. A dla fanów motyli jest również motylarnia.

*Gdyby nam czas pozwolił na pewno odwiedzilibyśmy jeszcze Garachico.

*

Dzień 4 – Bocacangrejo, Playa de Las Teresitas

BOCACANGREJO

Tu zatrzymaliśmy się w zasadzie jadąc do kolejnego punktu. Uliczka pełna serc wyświetliła mi się na IG w proponowanych postach kogoś z wysp. Uznałam, że możemy podjechać i zobaczyć, jak pełna kolorów uliczka wygląda na żywo. Całe szczęście, że pogoda dopisała i świeciło piękne słońce.

Na miejscu spotkałam kilka dziewczyn, które również przyjechały zrobić zdjęcia. Niestety nie spotkaliśmy właściciela tego ciekawego domu. Znalezienie tej ulicy nie było łatwe, ale warto się pokręcić po wąskich chodnikach między domami.

PLAYA DE LAS TERESITAS

Jak dla mnie jedna z ładniejszych piaszczystych plaż na wyspie. Na miejscu dostępne są leżaki i parasole za dodatkową opłatą. A także bardzo duży parking dla samochodów. Warto tu przyjechać na jeden dzień i po prostu w ciszy bez zgiełku miasta poleniuchować.

Zaraz obok w miasteczku znajdują się restauracje. Kiedy byliśmy tu pierwszy raz tylko przejazdem uznaliśmy, że to ostatni moment na lunch i trafiliśmy do jednej z restauracji serwującej owoce morza. Dawno nie jadałam tak dobrych krewetek. Ok dobra, ostatni raz były w Indiach, ale tu były równie pyszne, a kto mnie zna wie, że jestem bardzo wybredna, jeśli chodzi o owoce morza.

*

Oczywiście nie mogę nie wspomnieć tutaj o wulkanie El Teide oraz Los Gigantes. Nie ma tych dwóch atrakcji w opisie, ponieważ tym razem nie byliśmy w tych miejscach. Ale absolutnie polecam je wziąć pod uwagę w pierwszej kolejności, zanim zaczniecie wypełniać dni innymi atrakcjami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *