LIFESTYLE,  PODRÓŻE

GOODBYE JULY – aż trudno się pożegnać…

Prawda, bardzo trudno pożegnać mi się z lipcem. Mimo, że nie należał do najłatwiejszych, o czym dowiecie się z opisów zdjęć, to jednak mimo wszystko, zatrzymałabym go na dłuższą chwilę. Przygotowując zdjęcia zdałam sobie sprawę, jak wiele doświadczyłam i przeżyłam. Były to cudowne momenty, chwile, dni. I z niewiadomego powodu, jakby ktoś włączył pstryczek i te wszystkie wspomnienia lekko się zamazały, a było ich całkiem sporo. Więc bez zbędnego wstępu zapraszam do lipcowej galerii.

Ciąg dalszy naszego urlopu i kolejna miejscowość – Saint Tropez. Uwielbiamy tu wracać…

Zaczynamy od lunchu w naszej ulubionej retsauracji La Casa di Gi. Dla mnie naleśniki z dżemem i kawa, a dla chłopaków pizza.

Idealna sukienka na upały i poranne spacery Ilo Privé – PROVENCE. Widzę, że obecnie jest niedostępna w tym kolorze, ale może beżowa się Wam spodoba.

Z wszystkimi pieskami muszę się przywitać. Oczywiście.

Ulubiony drink i zachód słońca. Zdjęcie w tym samym miejscu od kilku lat.

Wieczór w Saint Tropez, to zupełnie inne oblicze tego miejsca. Wiele razy już Wam mówiłam, że jak chcę poznać jakąś miejscowość, to staram się zostać chociaż na jedną na noc. Dzięki temu wracam z zupełnie innymi wspomnieniami, niż gdybym wpadła tylko na chwilę.

Dzień zakupowy. Jak jesteśmy na wakacjach to robimy tak, że mam jeden cały dzień dla siebie na zakupy. Nie męczę wtedy chłopaków i nie ciągam ich za sobą. Dla mnie to też najlepsze rozwiązanie, bo takie zakupy idą mi znacznie szybciej i nie muszę wysłuchiwać, że komuś chce się pić, a ktoś inny jest jest już głodny. Jeśli chłopacy idą na kawę lub lunch, to dają mi znać, gdzie są i że mogę się wtedy przyłączyć na ten czas. To bardzo fajne rozwiązanie, nawet jeśli nie chcecie nic kupować, tylko np. pochodzić po sklepach, pooglądać lub spokojnie wypić kawę w samotności. Ja uwielbiam ten czas dla siebie i z roku na rok coraz mniej spędzam go w sklepach. 1. Aquazzura. Piękny model. Do dziś żałuję, że nie przymierzyłam. 2. Zimmermann. Tutaj spędziłam sporo czasu na przymierzaniu sukienek. I niestety jest tak, jak myślałam. Mój rozmiar zależy od modelu sukienki. Raz mam 1, a raz 2… Muszę mierzyć. 3. Nowe zapachy. Chciałam sprawdzić co ciekawego w nowym butiku Diora. 4. Maje, tym razem nic nie wybrałam. Najwięcej czasu spędziłam w Sandro i kupiłam sporo rzeczy na jesień.

Para, kochankowie, rodzice…

Panowie też szczęśliwi po swoich zakupach. Wreszcie znalazłam perfum dla męża, który niesamowicie mu się podoba. A u młodego wiadomo, lego.

Kolacja w iście włoskiej scenerii. Pizza półmetrowa i pyszne przystawki. Bardzo Wam polecam zarezerwować stolik na balkonie na 20:30. Restauracja Sicilia.

Trafiliśmy na serię różnych koncertów. Miło było patrzeć na ludzi, którzy znają się od wielu lat i witają z innymi dwoma buziakami. Sama cieszę się, że mam już tutaj osoby, które po rocznej przerwie podobnie witają się ze mną.

Ulubiony deser – Tarta Tropézienne. Bardzo podobna do naszej klementynki.

Nasze cudowne małe mieszkanko. Tutaj zostawiam Wam namiar. Pamiętajcie tylko, że klucze odbiera się w Gassin, 20 minut od centrum samochodem.

Ostatni wieczór spędziliśmy w sercu starego miasta co rusz gubiąc się w uliczkach.

Wyśmienite śniadanie w Café de Paris przy procie. Bardzo Wam polecam.

Przyjaciele… Ostatnie zakupy i jedziemy dalej.

1.Nowe miejsce, nowe miejscówki na dopołudniową kawkę. 2. Bardzo lubię zwiedzać winiarnie.

Czasem się zastanawiam, jak to jest żyć w takim miejscu. Piękne, odosobnione, z cudownymi widokami na morze. Ale czy sprawdza się to w codziennym życiu? Nie staje się człowiek coraz bardziej samotny? A może ma tyle odwiedzin, że czeka na chwilę spokoju? Pewnie nigdy się tego nie dowiem i zawsze będzie mnie to nurtowało.

Cannes… Po raz pierwszy poznaliśmy się 13 lat temu. Dałeś mi wspomnienia z kilku ładnych tygodni u siebie. Musiałam Cię na dłuższą chwilę opuścić, zdradzić dla innego miejsca, żeby dostrzec w Tobie ponownie to, co zobaczyłam za pierwszym razem. Zakochałam się jeszcze bardziej i już wyczekuję, kiedy znów się spotkamy.

1.Stare miasto Cannes. 2. Jeden z najpiękniejszych hoteli – Carlton. Historię tego niezwykłego miejsca możecie przeczytać TUTAJ.

1.Ulubiony deser. 2. Pokaż, że Ci smakowało nie używając słów.

Kiedy chcesz uciec na chwilę od zgiełku miasta. Coraz częściej potrzebuję takiego wytchnienia, bez ludzi, bez zbędnych dźwięków i innych bodźców. I to może zagwarantować mi wieś, gdzie pośród winnic ukryty jest mały hotelik z pyszną kuchnią. Bardzo lubię takie miejsca.

1.Czy za X lat, też będę tak siedzieć i podziwiać morze? Kto wie… 2. Ulubiona wakacyjna torebka Longchamp. W jednym z reelsów na moim IG, możecie zobaczyć ile w sobie pomieści. 3. Jaka ona jest piękna. Chyba się zakochałem 🙂

Nocne iluminacje. Saint-Raphaël – miłe nadmorskie miasteczko.

Przepakowywanie. Ostatni punkt podróży przed nami, czas na uporządkowanie wszystkich rzeczy.

Nicea. Przed nami 5 dni w mieście, które wszyscy bardzo lubimy. Tym razem zobaczymy, jak ono się ma pod tym względem, że jest z nami nasz piesek.

Wybraliśmy się do ciekawej restauracji serwującej owoce morza – Les Bains du Castel. Wszystko byłoby super, poza godziną na jaką mieliśmy rezerwację. Polecam, ale nie wcześniej jak na 21:00. Tu znajdziecie wszystkie niezbędne informacje.

To jedna z moich ulubionych koszul tego lata. Na pewno poleci ze mną na kolejny wjazd. To marka ISA ROUSE. Zobaczcie sobie, jaki mają piękny asortyment. Aż żałuję, że nie załapałam się na lawendowy kolor…

Vintage shop. Wyjątkowo piękny asortyment był w tych klepach vintage. Przywiozłam ze sobą trzy chusty jedwabne. Bardzo żałuję, że miałam tak mało czasu na poszperanie w różnych miejscach.

Antibes. Jak miło było ponownie wrócić. Ulica kwiatowa nic się nie zmieniła. A poza tym, ogólnie jakoś piękniej się tutaj zrobiło. Z Nicei to około 45 minut drogi samochodem. Zaraz przy porcie bardzo wygodny parking i wejście do starego miasta. Najlepiej jechać do samego końca, gdzie stoi diabelski młyn i tam szukać parkingu.

1.Przyjemna restauracja. 2. Cóż za piękny widok na plażę. 3. Centrum Antibes. 4. Droga prowadząca do katedry oraz Muzeum Picassa.

Wybieramy się na wyjątkowa kolację do Ezé, gdzie zaleje nas kolejna fala zapachów z żywych kwiatów.

O ten wystrój pracownicy dbają codziennie przez pięć godzin. Kwiaty wymieniane są co siedem dni. Zapach jest dosyć intensywny więc dla uczulonych osób może być różnie. Rezerwację należy zrobić telefonicznie, a wszystkie informacje znajdziecie tutaj.

Menu jest bardzo małe, wybiera się przystawkę, danie główne oraz deser. Wszystko co tu widzicie było przepyszne. Ten deser w smaku pamiętam do dzisiaj. Poza tym, że możecie zjeść w w pięknych okolicznościach, to dodatkowo macie do zwiedzenia samo miasteczko, które jest naprawdę urocze. Jeśli chcecie zobaczyć, co ciekawego możecie tam odkryć, to proponuję obejrzeć moje relacje zapisane z zeszłego roku na IG.

1.Stara Nicea. 2. Krótki przystanek w drodze na kawę.

1.Tydzień po naszym wyjeździe w centrum Nicei obywał się finał Tour de France. 2. Ulubiony letni napój. 3. Rozpadało się, robimy przystanek w kawiarni.

1.Mały prezent dla naszego pupila – maskotka olimpijska. 2. Czas dla mamy i syna.

1.Jedna z plaż przy Beach club. 2. Ostatnia nasza kolacja na wakacjach. 3. I ostatnie spojrzenie na morze.

Stylizacje na dwudniową drogę do domu. 1.Bluzka MLE – poprzednie kolekcje, szorty ZARA, baleriny CHANEL, torebka LONGCHAMP. 2.Koszula MASSIMO DUTTI – poprzednie kolekcje, szorty SANDRO, sweter SEZANE, baleriny CHANEL, torebka LONGCHAMP.

Kawa zamiast deseru.

Wreszcie powrót do ćwiczeń. Nawet nie wiecie, jak mi tego brakowało. Ćwiczę dwa razy w tygodniu pod okiem rehabilitanta. Jeden trening to EMS, a drugi bardziej siłowy.

Kiedy mąż szykuje dla mnie mój ulubiony kącik w domu i wieczorem zaprasza na ten cudowny spektakl. Kocham ten taras szczególnie pod koniec dnia.

Ogólnie zostało mi jeszcze 10 odcinków Seksu w wielkim mieście do końca wszystkich serii. A to jest jedna ze stylizacji Carrie, która bardzo przypadła mi do gustu kolorystycznie. Oglądałyście ten serial? Podobał się Wam?

1.Ulubione miejsce na dopołudniową kawę w domu. 2. Świeże kwiaty są u mnie obowiązkowe. Przynajmniej raz na dwa tygodnie staram się je wymieniać. 3. Jagodzianka. Nie jestem jakaś wielką fanką, ale chociaż jedną muszę zjeść w sezonie. 4. Co za piękna cytrusowa kolekcja w Kruku. No coś wspaniałego. Chciałam kupić jeden pierścionek, ale nie było mojego rozmiaru…

Moja mała Laleczka, miała swoje pierwsze urodzinki. Nie zdążyliśmy co prawda na imprezkę, ale dotarliśmy kilka dni po. Rośnij nam zdrowo.

Nasz nowe uzależnienie – Brownie….

Jeden z mniej przyjemnych dni w lipcu. Musiałam pojechać na badanie krwi z synem. Nie było łatwo, spędziłam w gabinecie ponad godzinę i dopiero za trzecim razem udało się pobrać. I nie, nie z winy syna czy pani doktor, ale po prostu krew nie chciała lecieć mimo dobrego wkłucia. Ok, to już mamy za sobą… Mogę Wam już jednak powiedzieć nieco więcej o stanie zdrowia mojego syna. Nie będę się wdawała w szczegóły, ale na początku czerwca mieliśmy podejrzenie krztuśca. Wyjechaliśmy na wakacje po pierwszej dawce antybiotyku, także syn już w razie co nie zarażał no i wydawało się nam, że w zasadzie jest po sprawie. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak bardzo się myliliśmy. Tuż po przyjeździe do Prowansji zaczęły się pierwsze mocne ataki. Nagłe napady kaszlu do łez w oczach i bezdechu. Najgorsze były te w nocy. Podczas naszego urlopu ataki były często i zawsze patrzyłam na to, żeby np. stolik w restauracji był blisko wyjścia… Dodatkowo ograniczyliśmy ruch i jedzenie, które wzmagało kaszel. Po powrocie do domu zrobiliśmy wszystkie niezbędne badania i niestety po różnych konsultacjach nie otrzymaliśmy jednoznacznej diagnozy. Teoretycznie mógł to być krztusiec, albo jakaś inna bakteria atakująca śluzówkę. Dodam jeszcze, że byliśmy szczepieni na krztusiec, bo robiliśmy szczepienia przypominające na błonicę, tężec, krztusiec przy okazji wyjazdu do Tajlandii kilka lat temu. Tę szczepionkę powinno się przypominać co 10 lat. Może dzięki niej my nie zachorowaliśmy, a syn miał łagodniejszą wersję. Może. Natomiast ciesze się, że to już za nami, chociaż nie było łatwo. No i trochę jeszcze potrwa zanim syn wróci do pełnej sprawności.

Uwielbiam te buty. Upolowałam je na wyprzedaży w Nicei.

Ulubione śniadanie mojego syna po kolejnych badaniach.

Po powrocie z wakacji zawsze mam coroczną wizytę u mojej pani ginekolog. Tym razem idę z małym podarunkiem, bo kilka miesięcy temu została mamusią.

Domowe naleśniki najlepsze. Szczególnie te jedzone tak jak kiedyś. Z dżemem truskawkowym i jogurtem naturalnym.

1.Zbieram się, naprawdę zbieram żeby zrobić porządki w mieszkaniu…. 2. Otwarcie Olimpiady. Bardzo zaskakujące. Jestem ciekawa jak Wam się podobało?

Jeszcze tylko kawa i naprawdę biorę się za siebie.

Kilka stylizacji po pracy i w czasie wolnym. Niech lato jeszcze trwa….

2 komentarze

  • Katarzyna

    Jakie to miłe, że przygotowałaś podarunek dla swojej ginekolog 🙂 co do chorób – najgorzej, oby było tylko lepiej! Ja od powrotu z wakacji (miesiąc) męczę się z zatokami i w końcu jeden lekarz nie olal sprawy i dal antybiotyk. Looki na końcu super – bardzo lubię się inspirować ❤️ skąd spodnie i koszula z trzeciego looku w rzędzie gdzie zaczyna się żółta sukienką? 🙂

    • fashiontravelshopping

      Cieszę się, że znalazłaś dobrego lekarza. nie ma nic gorszego, jak choroba po wakacjach. Mnie też niestety dopadła po urlopie i dopiero teraz mogę powiedzieć, że jest ok. Co do trzeciego zestawu to marka ICON 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *