MODA

MOJA GARDEROBA – jaki podział na wiosnę i lato sprawdza mi się najlepiej?

Narosło wiele mitów i nieprawdziwych teorii dotyczących ubrań. Nie mam zamiaru powoływać się tutaj na konkretne osoby czy wypowiedzi, jednak chciałabym przedstawić Wam mój punkt widzenia. Myślę, że jest on ciekawy z racji tego, że pracuję w biurze i trochę podróżuję, co ma ogromny wpływ na to, co trafia do mojej garderoby. Może to pomóc tym z Was, które próbują stworzyć swoją garderobę kapsułową opartą na konkretnej liczbie ubrań, ale niestety nie są w stanie tego zrobić, właśnie ze względu na pewne ograniczenia, które bezpodstawnie sobie narzucają.

Wydawać by się mogło, że skoro codziennie rano na Instagramie prezentuję ubrania do biura bez określonego dress code, to moja zawartość szafy to tylko i wyłącznie rzeczy do pracy. I tu Was zaskoczę, ponieważ moja garderoba musi spełniać dużo więcej ról. Oczywiście najbardziej rozbudowaną częścią mojej garderoby są ubrania do pracy: koszule, marynarki, topy, spodnie w kant, garnitury, sukienki, spódnice, swetry i kardigany. To coś, co codziennie u mnie widzicie. Wiele razy wspominałam, że lubię różnorodność, nie ubieram się w jednym stylu i chętnie chodzę na zakupy. Nie ograniczam się do konkretnej liczby ubrań i dodatków, zwracam jedynie uwagę na to, aby posiadane przeze mnie elementy jak najlepiej się ze sobą łączyły. Nie zmienia to faktu, że nie wykorzystam wszystkich tych ubrań we wszystkich obszarach mojego życia. Poza pracą uwielbiam podróżować. Na miarę moich możliwości odwiedzam różne rejony na świecie i wracam do moich ulubionych miejsc. Kiedyś na jednym z wyjazdów wyrwało mi się, że w mojej garderobie są takie ubrania, które zabieram tylko na wyjazdy. Zostało to odebrane nie do końca tak, jakbym chciała, ale nie wdawałam się jakoś specjalnie w dyskusję, bo nie miało to większego znaczenia dla samej rozmowy. Ale taka jest prawda. Mogłabym to nazwać nawet drugą odsłoną mojej szafy, zaraz po ubraniach do pracy – garderoba wyjazdowa.

Oczywiście, że mam w swojej szafie takie ubrania, które noszę tylko podczas wyjazdów. Nie widzę się w nich na co dzień w moim mieście, a już tym bardziej w pracy. Są to konkretne elementy garderoby, dedykowane określonym miejscom, gdzie podróżujemy razem. Drugim aspektem jest temperatura. Lato w naszym kraju bywa różne. Czasami nie ma możliwości na odkryte ramiona czy plecy, a podróże w miejsca, gdzie temperatura nie schodzi poniżej 28 stopni i wilgotność jest bardzo wysoka, wpływają na to, co wybieram do ubrania.Dlatego moja garderoba jest podzielona tak na prawdę na trzy części: ta do pracy i na co dzień, wakacyjna oraz eleganckie wyjścia. Nie oznacza to jednak, że nie zapożyczam ubrań z jednej części do drugiej lub trzeciej. Wszystko zależy od tego, jak te ubrania zostaną ze sobą połączone i gdzie będę je wykorzystywała. Aby lepiej to zobrazować, poniżej pokażę kilka przykładów moich stylizacji na bazie zestawów wyjazdowych.

1.Stylizacje na romantyczny wieczór.

Są dla mnie ważne, ponieważ kiedy tylko mamy okazję, wyjeżdżamy we dwoje z mężem na weekendy. Zazwyczaj odbywają się dwa, czasami trzy takie wyjazdy w roku i zawsze wybieramy się na elegancką kolację lub kabaret. Poniżej znajdują się m.in. sukienki, które zakładam właśnie na te okazje. Bardzo rzadko można mnie w nich spotkać na co dzień, nie mówiąc już o pracy. No chyba, że udajemy się na jakąś większą galę lub do opery, wtedy faktycznie mogłabym założyć te dwie długie czarne sukienki. Poza tym nie widzę dla nich zastosowania, oprócz takich okazji.

*

2.Randka we troje.

Czyli elegancka kolacja, na którą wybieramy się razem z moim synem. Tutaj mamy już takie zestawy do których wykorzystuję również te elementy, które noszę na co dzień lub do pracy oraz w trakcie letnich wyjazdów. W takim momencie najlepiej sprawdza mi się jedwabna sukienka maxi i marynarka. Taką sukienkę noszę do pracy nawet zimą, kiedy mam założony na nią gruby sweter lub golf. A w ciągu ciepłego letniego dnia klapki i kapelusz.

*

3.Dzień plażowy.

Najczęściej noszę zestawy składające się z krótkich szortów i koszuli lub długiej koszuli, która może pełnić funkcję sukienki plażowej. Koszule z zestawów noszę w ciągu dnia z eleganckimi szortami w kant, natomiast długą koszulę raczej rezerwuję tylko na plażę i pobliską restaurację na lunch.

*

4.Zwiedzanie.

W zeszłym roku bardzo polubiłam zestawy. Najlepiej, gdy koszula ma długie rękawy i dopasowane spodnie. To chyba mój ulubiony strój na zwiedzanie, bo wtedy nie muszę martwić się o nierówne opalenizny, które potem trudno wyrównać. Oczywiście, nie oznacza to, że nie noszę także krótkich szortów czy sukienek na ramiączkach. Uważam jednak, aby strój pasował do moich aktywności. I tutaj też, jak możecie zauważyć, mam połączone elementy, które spokojnie wykorzystam na co dzień lub do pracy.

*

5.Stylizacje do biura.

Ten punkt ma za zadanie pokazać Wam, że poprzednie stylizacje zawierają elementy ze zwiedzania czy randki we troje. Mieszam je dowolnie i za każdym razem, jak pakuję się na wyjazd, zabieram przynajmniej jedną marynarkę, sweter, elegancką koszulę, które spokojnie połączę z typowo letnimi ubraniami.

*

Gdyby moja garderoba zawierała tylko elementy do pracy, to raczej trudno byłoby mi się odnaleźć na wakacjach i odwrotnie, gdybym miała same swobodne ubrania, nie miałabym co założyć do pracy. Dlatego kompletnie nie widzę siebie w szafie kapsułowej ograniczonej ilością ubrań. Kompletnie się na tym nie koncentruję, a wyznacznikiem tego ile mam rzeczy w szafie jest pojemność mojej garderoby.

I tu może nasuwać się pewne pytanie: Czy gdyby była większa, miałabym więcej ubrań?

Pewnie tak, ale zasada, którą stosuję, że odkładam ubrania, których nie miałam założonych od dwóch lat, nadal byłaby stosowana. Kiedyś myślałam, że rok, to wystarczająco, ale myliłam się. Rok do roku nie jest taki sam. Weźmy na przykład po uwagę czas pandemii. Czy mniejsza ilość spotkań, wyjść, randek i wyjazdów w ciągu jednego roku powinna zmusić mnie do wydania tych wszystkich ubrań, których w tym czasie na daną okazję nie założyłam? To byłoby całkowicie bez sensu, bo przecież wróciliśmy do tego wszystkiego. Mnie ominęło świętowanie trzeciej rocznicy ślubu, na którą miałam przygotowaną sukienkę, która wtedy została w garderobie, ale wykorzystałam ją wielokrotnie podczas kolejnych wyjazdów. Gdybym ją oddała lub sprzedała, za pewne po tym czasie chciałabym ją zastąpić inną. Więc uznałam, że przy przeglądach moich ubrań podczas zmiany sezonu, muszą minąć dwa lata, aby tak się stało. O ile będę pewna tego, że chcę się z tą rzeczą pożegnać.

Co robię z ubraniami, które kupiłam, ale jednak z jakiegoś powodu ich nie chcę?

Zdarza się też tak, że zrobiłam jakieś nietrafione zakupy. Nie czuję się w nich komfortowo lub po prostu wyglądają gorzej niż myślałam. Czy wtedy czekam aż dwa lata, aby się ich pozbyć? Absolutnie nie, robię to bez sentymentów i nie szukam od razu niczego w zamian. Zresztą najczęściej przeglądanymi przeze mnie ubraniami są te do pracy i na co dzień. Tutaj nie jestem tak rygorystyczna co do tych dwóch lat i działa to w obie strony. Czasem fason marynarki kompletnie już mi nie pasuje, a czasem wraca on po kilku latach. Wtedy ja z uśmiechem na twarzy wyciągam coś co mogłoby już dawno trafić do kogoś innego. Ale jakimś dziwnym trafem, czułam, że nie mogę tego oddać.

Czy żałowałam kiedyś, że przekazałam jakąś rzecz komuś innemu lub sprzedałam?

Do dziś są to dwie takie rzeczy i stukam się w głowę za każdym razem, jak o nich pomyślę, dlaczego to zrobiłam 🙂 No ale cóż, czasu nie cofnę, a przy kolejnych porządkach upewniam się kilka razy, że czegoś naprawdę już nie chcę w swojej garderobie.

Czy robię sobie wyrzuty z tego, że mam taką, a nie inną ilość ubrań, dodatków czy butów?

Kiedyś tak było. Teraz nie. Może dlatego, że moje zakupy są coraz bardziej przemyślane, dopasowane do tego co już mam. I nawet wtedy, gdy chcę spróbować czegoś nowego, np. kolejnych kolorów, które generują kolejne ubrania, to wiem, że nie kupię ich od razu dziesięciu, a raczej trzy lub cztery. Poza tym skupiam się ostatnio na konkretnych dodatkach, o których myślę już od dawna, co z kolei skutkuje ograniczeniem ilości zakupów.

Podsumowując, jeśli dążycie do stworzenia zawartości swojej garderoby w oparciu o konkretną liczbę ubrań. Wiecie, że sprawdzi się ona w wielu momentach Waszego życia i nie macie potrzeby dzielenia jej na kilka pozycji, to super. Trzymam za Was kciuki. Natomiast jeśli cały czas wyrzucacie sobie, że nie jesteście w stanie ograniczyć się do np. czterdziestu elementów, bo potrzebujecie różnorodności ze względu na tryb życia, jaki prowadzicie, to nie narzucajcie sobie rozwiązania, które nie tylko Was blokuje, ale też prowadzi do frustracji. Wiem dokładnie o czym mówię. Tak jak już pisałam wcześniej, dla mnie wyznacznikiem jest miejsce, które mam przeznaczone na ubrania i dodatki. Jeśli nie mieściłabym się z moimi rzeczami, to jest to dla mnie jasny sygnał, że czas na generalne porządki.

Ten temat wywołuje wiele nieporozumień, bo każda z nas ma inne spojrzenie na swoje ubrania i potrzeby. Jeśli dobrze je znamy i wiemy, co nam pasuje, dużo łatwiej stworzyć zawartość garderoby i nie musicie słuchać tych wszystkich „dobrych rad”, jeśli one do Was kompletnie nie pasują. Inna sprawa, jeśli macie problem ogólny z tym co zakładać, jak łączyć. Możecie się inspirować innymi i próbować na własną rękę lub skorzystać z porad stylistki. Kluczem w tym wypadku jest znalezienie odpowiedniej osoby, która Was zrozumie i będzie w stanie pomóc od zera, tak żebyście we wszystkim czuły się dobrze ubrane, a nie przebrane. Jeśli nie czujecie, że nadajcie na tych samych falach, szukajcie dalej. I naprawdę nie przejmujcie się tym co usłyszcie w mediach społecznościowych.

Dobrego dnia!

6 komentarzy

  • Kami

    Świetny wpis. Intuicja często nie zawodzi, zatem warto zajrzeć w głąb siebie i swoje potrzeby a nie w to co narzucają nam inni. Dodatkowo zdjęcia to same stylizacyjne perełki 🤩

    • fashiontravelshopping

      Dziękuję. Zawsze warto słuchać własnego serca i ewentualnie podpierać się innymi, jeśli jest to w zgodzie z nami 🙂

  • Katarzyna Mikołajczyk

    Zgadzam się w 100 procentach. Szczerze to nie lubię tych wszystkich porad „jak czegoś pół roku nie nosiłaś to wyrzuć bo już nie ubierzesz” tylko właśnie ze ubiorę… Mam różne fazy i chęci – raz mam ochotę lato przechodzić w sukienkach a raz tylko spodnie. I mam podobnie – do pracy mam trochę inna szafę niż na co dzień i na wakacje. Też przeplatam elementy, ale nie mogłabym się zdecydować tylko na jedną. Przez te wszystkie porady miałam wyrzuty sumienia, że nie jest spójna ale później sama sobą potrząsnęłam i zrozumiałam, że szafa ma służyć mnie a ja jej. Jeśli ktoś uważa, że mam sporo ubrań to trudno, to ktoś ma problem a nie ja. Jak ktoś uważa, że się stroje to znów… trudno, innym ludziom nie każe tego robić 🙈

    I zgadzam się z poprzednim komentarzem – zdjęcia to perełki 🙂

    • fashiontravelshopping

      Bardzo dobre podejście. Przez różne artykuły, wypowiedzi innych często można wpaść w różnego rodzaju pułapki. I absolutnie nie mówię, że ktoś nie ma racji, tylko żeby z tego wszystkiego przefiltrować to, co jest dobre dla nas 🙂 Dziękuję bardzo za kolejne odwiedziny i komentarz. Dobrego dnia!

  • Sylwia

    Pani Marto dziękuję, ze wróciła Pani do pisania bloga. Bardzo lubię całą formułę, a przede wszystkim przygotowane teksty. Niestety wszystkie blogi odeszły teraz do lamusa, które mama wrażenie zostały zastąpione reelsami. Z przyjemnoscią odkrywam u Pani kolejene wpisy. Z chęcią przeczytałabym astykuł poświęconu urzadzonej szafie/garderobie w mieszkaniu. Jestem pewna, ze jest równie doskonała jak Pani styl. Zgadzam się z moimi poprzedniczkami zdjęcia to perełki stylizacyjne.

    • fashiontravelshopping

      Bardzo mi miło czytać takie komentarze. Cały czas się zastanawiam, czy ta forma przekazu wciąż znajduje odbiorców i cieszę się, gdy z każdym wpisem przybywa tutaj więcej osób. Reelsy są super, ale to zaledwie kilkusekundowe filmy, które nie wyczerpują tematu. Stąd pomysł na powrót tutaj. Miłego dnia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *