Nowy rok – nowa ja?
Oczekiwania, plany, marzenia, lista, mapa, nowe cele. Jestem bardzo ciekawa, jak Wy same podchodzicie do tego tematu. Planujecie cały rok z góry, wyobrażacie sobie swoją nową siebie, zamierzacie wprowadzić wiele zmian? Czy może będziecie kontynuowały to co już zaczęłyście?
Osobiście odnoszę wrażenie lekkiej presji, że faktycznie trzeba się odpowiednio przygotować i coś z tym robić. Nie mam nic przeciwko spisywaniu planów, nowych marzeń, czy zadań. Ale zdecydowanie bardziej przemawia do mnie plan krótkoterminowy, który może być kontynuowany w kolejnych okresach, jeśli będzie taka potrzeba czy chęć. Dlatego wszystkie te osoby, które są przerażone wizją nowego roku i tego, że „odstają” od reszty, bo nie robią takich planów, zachęcam do rozpiski nawet jednego planu, ale maksymalnie na najbliższe dwa miesiące. To idealny czas, aby wprowadzić jakieś zmiany lub wypracować nowe nawyki, które z powodzeniem można kontynuować w kolejnych miesiącach.
Ja postanowiłam już teraz, że od stycznia będę kontynuowała swoje treningi dwa razy w tygodniu. Ustaliłam z trenerem zasady i wpisaliśmy pierwszy trening do kalendarza w styczniu. Jeszcze kilka dni temu zastanawiałam się, jak to będzie wyglądało, bo zmieniły się okoliczności i nastąpiły pewne zmiany. A jak wiadomo, z przyzwyczajeniami czasami trzeba walczyć, aby zaakceptować to co nowe. Dla mnie będzie to np. zmiana miejsca oraz rodzaj wykonywanych ćwiczeń. Do tej pory również miałam dwa treningi w tygodniu, ale jednym z nich był EMS, z którym osobiście po siedmiu miesiącach nie polubiłam się. Gdy okazało się, że w nowym miejscu nie będzie możliwości przeprowadzenia tego treningu, to w pierwszej chwili mimo wszystko było mi smutno, ale doszłam do wniosku, że w sumie dobrze. Zastanawiałam się jadnak cały czas nad tą zmianą miejsca. Nie do końca mi ona pasowała przede wszystkim ze względu na dojazdy, ale uznałam, że jak nie spróbuję, to nie dowiem się, jak mogłoby być. I przyznam się, że 10 minut po wejściu na salę już wiedziałam, że to jest dobre dla mnie miejsce. Całym ciałem po ostatnim treningu czułam, że będzie to miejsce niezwykle rozwojowe i wprowadzi mój trening na wyższy poziom. A EMS? No cóż, płakać nie będę 😉
I to w sumie jedyna rzecz, którą sobie zaplanowałam na kolejny rok. Mam oczywiście w głowie kilka pomysłów, marzeń, które chciałabym zrealizować, ale nie planuję ich zanadto, ponieważ ostatnie dwa lata pokazały mi, że moje plany nijak mają się do rzeczywistości. Wiele z nich nie doszło do skutku lub upadło w trakcie, a to jak wiecie bardzo rozczarowuje i zniechęca. Dlatego oczywiście mam je w głowie i jak nadejdzie dobry moment, to rozpiszę je szerzej, ale póki co zostawię tylko z nazwy, na jednej z pierwszych kartek mojego kalendarza. To jedno z najlepszych miejsc, bo na tyle widoczne, aby o tym nie zapominać w trakcie roku.
A co z podsumowaniem?
No właśnie. Robicie podsumowania całego roku? Co się udało, a co nie? I jakie były powody, że nie wyszło?
Ja staram się pamiętać raczej te dobre momenty i te wspominam. Szczególnie nasze podróże, sukcesy syna i pozytywne zmiany, jakie zaszły w naszym życiu. Nie skupiam się na porażkach. Wychodzę z założenia, że jak coś nie wyszło, to znaczy, że widocznie nie był to dobry moment na realizację. Jeśli jednak mi na czymś zależało, ale niestety się nie udało, to wtedy oczywiście dogłębnie analizuję daną sytuację i zastanawiam się co zrobić, żeby jednak wszystko zakończyło się pomyślnie.
Kończąc ten temat zabieram się za mój nowy kalendarz i z przyjemnością go uzupełnię, aby był dla mnie pomocny przez cały kolejny rok. Na początek przepiszę wszystkie ważne daty; zapiszę plany świąteczne na listopad, żeby kolejny raz nie zapomnieć zamówić cienkich aksamitnych wstążek w kolorze czerwonym, zielonym i czarnym [w tym roku niestety miałam tylko szerokie]; zapiszę prezenty, jakie otrzymali moi najbliżsi w tym roku [jest to bardzo pomocne przy różnego rodzaju uroczystościach, których u mnie naprawdę nie brakuje]; zaznaczę przedłużone weekendy, aby wziąć je pod uwagę przy planowaniu kolejnych wyjazdów i zapiszę plany, które będę brała pod uwagę przez najbliższy rok, ale na chwilę obecną jeszcze bez większego zaangażowania.
A Wy naprawdę nie przejmujcie się, jeśli nic konkretnego nie zaplanowałyście, to nic złego. Być może życie samo podsunie Wam nowe możliwości lub pomysły w najmniej oczekiwanym momencie.
xoxo Marta
4 komentarze
Marta
Hej, z podsumowaniami mam bardzo podobnie: cieszę się z tego, co się udało i staram się nie rozpamiętywać porażek. W sumie one też są po coś 🙂 A plany roczne robię, ale takie bardziej ogólne, na zasadzie: co bym chciała, żeby się wydarzyło. Takie bardziej szczegółowe są miesięczne – i to są max. 2-3 rzeczy, żeby nie wywierać na samą siebie zbyt dużej presji. Zawsze na koniec miesiąca planuje następny i sprawdzam co udało się w poprzednim. Jeśli czegoś nie udało się zrealizować, to przekładam na kolejny. Jesli przekladam tą samą rzecz kilka razy to zastanawiam się czy na pewno tego chcę 🙂 Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
fashiontravelshopping
Doskonale Cię rozumiem, dlatego postanowiłam opublikować ten wpis. Wiem, że wiele z nas mierzy się z różnymi rzeczami, szczególnie pod koniec roku. Super, że masz takie podejście do tego 😉
Kami
Właśnie za to nigdy nie przepadałam za Sylwestrem. Ze względu na oczekiwania vs rzeczywistość. Presja tego dnia wisi w powietrzu. Jestem kiepska w planowanie. Zdecydowanie wolę krótkoterminowe działania. Podsumowania lubię. Dla samej siebie. Lubię zajrzeć wstecz. Wspominam. Delektuje się migawkami ubiegłych miesięcy. Skupiam uwagę na tych ważnych dla mnie momentach, by z wdzięcznością zachować je głęboko w sercu…
fashiontravelshopping
Nie ma nic złego w tym, aby wspominać, jednak nie warto chować się w przeszłości, bo czas biegnie dalej… Co do Sylwestra, to mój najmniej ulubiony dzień w roku, podobnie jak u Ciebie – oczekiwania vs rzeczywistość. Przybijam więc piątkę i łączę myślami w noc sylwestrową.