LIFESTYLE

GOODBYE DECEMBER – będę tęsknić

Chciałam powrócić do pisania na blogu od podsumowania stycznia, ale skoro do 6 mamy jeszcze kilka dni, a ja myślami wciąż jestem jeszcze w grudniu, to nie chcę sobie i Wam odbierać tej przyjemności. Przyznam szczerze, że kiedy zaczęłam wybierać zdjęcia do tego wpisu, przeszło mi przez myśl czy dobrze robię. Mam jednak nadzieję, że przyjemnie spędzicie ten czas. Przygotujcie sobie ciepłą kawę lub herbatę i zajrzyjcie ze mną w niedaleką przeszłość.

To był tak piękny miesiąc, że na dzień dzisiejszy lepszego nie mogłabym sobie wymarzyć. Od samego początku starałam się odpowiednio nastroić, żeby na samym końcu nie żałować, że to już.

Umowa była jasna – ozdoby wyciągamy na tydzień przed 1 dniem grudnia. Tym razem był to 25 listopada. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że mój mąż w tej kwestii już ze mną nie walczy…

W zamian za to, zabierałam go na kawki do kawiarni. Tym razem było ich bardzo dużo, ponieważ weekendy mieliśmy zorganizowane pod zajęcia dodatkowe mojego syna. Kiedy on uczył się nowych rzeczy lub doskonalił swoje umiejętności, my mieliśmy czas na pyszną kawę i ciasto. Czasem również na ekspresowe zakupy z samego rana, dzięki czemu unikaliśmy sporo tłumów.

Jak co roku jeszcze przed właściwą Wigilią, spotkaliśmy się z przyjaciółmi na mini Wigilii. To czas podsumowań, rozmów, radości, podzielenia się swoimi przemyśleniami dotyczącymi różnych spraw, które nas dotyczą. A to wszystko przy pysznym jedzeniu i świątecznych piosenkach w tle. Mogliśmy też rozpakować pierwsze prezenty, a do mojej biblioteczki trafiły kolejne dwie książki, które umilą mi styczniowe wieczory. To już nasza taka tradycja, bez której nie wyobrażam sobie grudnia. I nie wiem jak bardzo moglibyśmy być zabiegani, mieć mnóstwo własnych i dzieci zajęć, to jeden taki wieczór planujemy z lekkim wyprzedzeniem i wszystkie inne plany muszą się dostosować do tego terminu. Przyznam się Wam szczerze, że czekam na to spotkanie już od zakończenia wakacji….

W tym okresie nie zapominałam również o sobie i poza umówionymi wcześniej wizytami u kosmetyczki oraz fryzjerki, zrobiłam małe zakupy do domu i kosmetyczne. 1. Marzył mi się taki biały fotel, który obiecano mi już na Mistrzostwa Świata w piłce nożnej, żebym miała gdzie czytać książki, kiedy moi chłopacy oglądaliby mecze. Niestety w tamtym czasie nie znalazłam nic ciekawego, aż w listopadzie natrafiłam na to cudo na Westwing.pl Czas oczekiwania całe 5 tygodni, na szczęście dotarł do mnie tydzień przed Świętami. 2. Zimą mam ogromny problem z ustami, strasznie mi wysychają, więc postanowiłam wrócić do mojego ulubionego balsamu LA MER Następnie chciałam wypróbować czegoś nowego i postawiłam na scrub oraz regenerujące serum marki PHLOV 3. Długo szukałam ściereczek do kuchni, które z kolei kupiłam stacjonarnie w Home&You. 4. Obowiązkowy element w domu, to pachnące świętami świece. Te kupiłam na stronie YUSH.PL szczególnie podlecam Święta w domu.

Z kolorowych kosmetyków zdecydowałam się na paletkę, pomadkę i płynną pomadkę, której nie ma na tym zdjęciu. Bardzo polecam, bo kolory są przepiękne. Szczególnie jeśli chodzi o pomadki.

W zimowej odsłonie. Wciąż się zastanawiam czy przyjedzie ta zima, czy nie. Choć nie powiem, że miło było wskakiwać w lżesze płaszcze, szczególnie w okolicy samych Świąt.

Moje trzy stylizacje świąteczne. Oczywiście królowała czerwień, którą szczególnie upodobałam sobie w okresie zimowym. Dlatego tak często mogłyście mnie w niej oglądać również w stylizacjach do biura.

1 i 4. Kolejne ozdoby i już pierwsze ciasta. 2. Pomarańczowy makowiec to moje odkrycie tego roku. Przepis znalazłam w Thermomixie i nie zawaham się go użyć w ciągu najbliższych dwóch miesięcy. Był też sernik baskijski oraz piernik, ale tak szybko zniknął, że nie zdążyłam zrobić zdjęć. 3. Natomiast makowiec japoński zgapiłam od Zosi Cudny, znajdziecie go tutaj. Bardzo polecam.

Święta upłynęły mi bardzo rodzinnie i jak zawsze za szybko. Skończyłam je też z ogromnym bólem brzucha. I nie z przejedzenia, a chyba dlatego, że pojawiły się potrawy, które w ciągu roku jem zdecydowanie za rzadko. Nie było to miłe uczucie wiedząc, w jak cudownym miejscu mamy spędzić Sylwestra….

Kocham te dwie rzeczy…. W sumie kawa powinna być po lewej stronie, bo to od niej zaczynam każdą kolejną podróż, ale jakoś tak kliknęłam w to okno samolotu i uznałam, że to przeznaczenie. Na lotnisku całą trójką stawiliśmy się dwa dni po Świętach. Czekał nas wylot do mojego ulubionego miasta…

Bonjour Paris!!! Tym razem, to był pomysł mojego męża, aby spędzić tutaj Sylwestra. Nawet nie wiecie jak bardzo się ucieszyłam. Musiałam się wysilić dużo bardziej niż zwykle i wymyślić atrakcje dla każdego z nas. Nie chciałam tracić czasu w hotelu ani minuty więc mieliśmy zaplanowane sporo miejsc do odwiedzenia.

1 i 2. Atelier des Lumières – Ocean Oddysey. Super sprawa dla dorosłych i dzieci. Wszędzie otaczały nas morskie stworzenia i zewsząd dochodziły ciekawe odgłosy. Całość trwała około 40 minut. Na miejscu były dostępne szatnie. Podwodny świat, to niejedyna wystawa, którą możecie obejrzeć. Po więcej szczegółów zapraszam Wa tutaj. 3 i 4. Kolacja w restauracji Ciel de Paris na 56 piętrze wieżowca z panoramicznym widokiem na miasto. Niezbędna jest rezerwacja.

Kolejna atrakcja typowo dla mojego syna, o której dowiedział się dopiero jak przyjechaliśmy na miejsce. Stadion jednej z ulubionych drużyn piłkarskich – PSG. O mały włos pojechalibyśmy na inny stadion…. Na całe szczęście dzień wcześniej mój mąż zorientował się, że zrobiłam rezerwację gdzie indziej. Ufff

Niespodzianka bardzo się udała. Widzieliśmy stadion z góry, z dołu i byliśmy na murawie. Mogliśmy zajrzeć do szatni i różnych boksów znajdujących się na terenie stadionu. A na koniec oczywiście zakupy w sklepie firmowym drużyny. Jedna podpowiedź dla wszystkim mam myślących o podobnej niespodziance dla swoich dzieci, koniecznie zabierzcie koszulki, jeśli macie. My się zgapiliśmy i zdjęcie pamiątkowe syn ma w kurtce.

Coś dla dużych i dla małych. Zwiedzanie Wieży Eiffla. Wjechaliśmy na nią drugi raz, pierwszy raz z synem. Tym razem wzięliśmy przewodnika i poszliśmy z niewielką grupą na zwiedzanie. Dzięki temu mieliśmy dużo krótszy czas oczekiwania w kolejkach, a tam gdzie musieliśmy stanąć, przewodnik opowiadał nam bardzo ciekawe rzeczy związane z budowlą. Pamiętajcie, że trzeba przejść przez obowiązkową kontrolę bezpieczeństwa. Sprawdzane są nasze ubrania i torby.

To było rewelacyjne miejsce. Paradox Museum – dawno już się tak dobrze nie bawiłam, jak tam. Każdy z nas znalazł salę, która podobała mu się najbardziej. Jeśli dotrzecie do tego muzeum, to się nie spieszcie. Poznajcie daną wystawę, pooglądajcie, zróbcie zdjęcia i korzystajcie z tego czasu. Gwarantuje Wam, że śmiechom nie będzie końca. Ja do dziś wybucham śmiechem jak widzę 3 zdjęcie lub jak przypomnę sobie ile razy weszłam w lustro szukając wyjścia z labiryntu, albo kiedy szłam po pomoście z ruchomą ścianą. Atrakcja na dobre półtorej godziny lub więcej. Na końcu możecie kupić ciekawe pamiątki i wypić kawę w kawiarence. Niedaleko stąd znajduje się Opéra Garnier, Galeries Lafayette, Place Vendôme, hotel Ritz i cały dzień zwiedzania macie z głowy.

Dwa najczęściej odwiedzane sklepy z zewnątrz w całym Paryżu – Chanel i Dior.

Kolacja sylwestrowa w niezwykłej restauracji Le Train Bleu, do której chciałam udać się już dwa lata temu. Niestety wcześniej wszystkie rezerwacje były wykupione. Tak to jest, że w Paryżu rezerwacje trzeba robić z dość dużym wyprzedzeniem, co jest dla mnie małym utrudnieniem, jeśli kupuję bilety lotnicze dzień przed wylotem. Na szczęście tym razem miałam mały zapas czasowy i się udało. Kolacja była wyborna. Aż żal było wychodzić przed 24:00. Chcieliśmy jednak przywitać Nowy Rok na Polach Elizejskich i dokładnie tam znaleźliśmy się 5 sekund przed godziną zero. Plan tego dnia zrealizowany w całości.

Spacery głównymi ulicami w ciągu dnia. Pogodę mieliśmy rewelacyjną. Powtórzę się, uwielbiam to miasto.

A w okresie świątecznym, to już szczególnie. Te wszystkie lampki, ozdoby, polarne misie, choinki wprawiają mnie w niesamowity stan, którego nie jestem w stanie logicznie wytłumaczyć.

Kolejne cudowne miejsce na kolację. Chociaż ja mam zamiar wrócić również na lunch, kiedy zrobi się trochę cieplej, żeby posiedzieć na tarasie z centralnym widokiem na Wieżę Eiffla. Koniecznie zróbcie rezerwację Café de l’Homme

1,2,4. Kolejne ozdoby na Av. Montaigne. 3. Ladurèe przy Polach Elizejskich po remoncie. Kolejki większe niż zwykle. Ja wykorzystałam moment, że do sklepu stały tylko dwie pary. Nie będę wspominała, że zakupione rzeczy zostawiłam w hotelowej lodówce….

Moje Drogie, jeśli dotarłyście do końca, to serdecznie Wam dziękuję. I korzystając z okazji życzę Wam, szczególnie tym osobom, które lubią podróżować i sobie, aby ten widok nigdy nas nie opuszczał. Ciekawej przygody na ten 2024 rok. Zobaczymy co nam przyniesie….

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *