PARYŻ INACZEJ – subiektywny przewodnik dla osób chcących odkryć to miasto na nowo
Do tej pory nie powstał u mnie żaden przewodnik po Paryżu, ponieważ sama oglądałam największe i najbadziej znane atrakcje tego miasta. I nie ma co się dziwić skoro dopiero zaczyna się je odkrywać. Naturalne wręcz jest zwiedzanie tych wszystkich miejsc, gdzie kolejka sięga od jednego do drugiego końca ulicy, gdzie wciąż dzień po dniu są tłumy. Gdzie pewne miejsca przyciągają jak magnes i trudno się im po prostu oprzeć, a dodatkowo check lista czeka na odhaczenie kolejnych punktów na mapie.
Ale jeśli jest się w danym mieście już, któryś raz, to chce się je odkrywać zupełnie inaczej. Ja właśnie doszłam do tego momentu jeśli chodzi o Paryż. Chciałam zajrzeć do zakamarków, które nie są opisane na pierwszych stronach przewodnika, o ile w ogóle się o nich wspomina. Chciałam poczuć to miasto pełną piersią i bynajmniej nie chodziło mi o wdychanie niekiedy zanieczyszczonego powietrza. Potrzebowałam doznań, które zostaną ze mną na dłużej, do których będę wracała oglądając zdjęcia i przypominając sobie sytuacje, które temu towarzyszyły. Więc jeśli szukasz mniej zatłoczonych miejsc, które na pierwszy rzut oka na pewno byś pominęła oraz takich, które stanowią atrakcję turystyczną, ale już nie w takiej mierze jak Luwr, to zapraszam do dalszej części wpisu.
Biorąc pod uwagę jakie zmiany zachodzą w trendach dotyczących ogólnie naszego życia muszę przyznać, że mnie pochłonęły one, jeśli chodzi o zwiedzanie. Pamiętam mój pierwszy wyjazd do Paryża. Był rok 2018 i nasza pierwsza rocznica ślubu. Chciałam zobaczyć najważniejsze zabytki takie jak Luwr, Wieżę Eiffla, Łuk Triumfalny, Operę i galerię Laffayette z przepięknym panoramicznym widokiem. Każdego dnia odwiedzaliśmy jakieś miejsce i spędzaliśmy czas w okolicy. Wiele razy wspominałam, że absolutnie nie jestem koneserem sztuki, lubię zobaczyć różne wystawy, ale nie biegam od muzeum do muzeum. Nie chciałam stać w ogromnych kolejkach do wejścia i tak wiem, że można kupić bilety na konkretną godzinę, ale ja bałam się, że pochłonie mnie coś innego i będę musiała z czegoś rezygnować. Zależało mi na kawie w kawiarenkach, podziwianiu widoku z Wieży Eiffla, pikniku na Polach Marsowych i spektaklu w Moulin Rogue. Wyjeżdżałam do domu pełna tak pozytywnych wrażeń, że najchętniej wróciłabym jak najszybciej się da. Czułam wtedy, że kiedyś to miasto będę zwiedzać inaczej, ale wtedy nie do końca to rozumiałam.
Wróciłam w 2020 roku i to aż dwa razy. Pierwszy na przełomie lutego i marca. Spóźniony wyjazd walentynkowy. Mimo pogody pochłaniałam kolejne atrakcje i odwiedzałam miejsca, które wcześniej były strasznie zatłoczone, m.in. cukiernię Ladurée oraz Lido de Paris. Tego samego roku wróciliśmy z synem latem i to pod niego był przygotowany ten wyjazd. Doszły nam karuzele, kolejny piknik pod Wieżą, kawiarenki i mnóstwo spacerów oraz wyjazd do Wersalu.
W tym roku odwiedziłam Paryż, aż trzy razy. Latem podczas urlopu letniego, wpadliśmy dosłownie na dwa dni jadąc z północy na południe Francji. Oraz dwa weekendy we dwoje. Pierwszy weekend był organizowany na szybko. Bilety lotnicze kupione po zapadnięciu decyzji we wtorek, w środę rezerwowany hotel, a w czwartek rano mieliśmy wylot. Wiedziałam, że we wrześniu będziemy lecieć, ale plany pokrzyżowała nam liga syna i dlatego jakoś specjalnie nie szukałam atrakcji żeby nie robić sobie nadziei. A przed samym wyjazdem praktycznie nie miałam już czasu przygotować się tak jakbym chciała, ze względu na inne zobowiązania. Na miejscu, na bieżąco decydowaliśmy gdzie chcemy iść i co będziemy robić. Wyjazd był bardzo udany, ale tym razem czułam totalny niedosyt. Wiedziałam, że mogliśmy lepiej spędzić ten czas i mimo wypitych niezliczonych ilości espresso w tych wszystkich urokliwych kawiarenkach, wieczorze na Montmartre, kolejnym obejrzanym spektaklu, kręceniu się po nowych częściach wspaniałych dzielnic i odwiedzeniu miejsc, które lubimy, czułam, że potrzebuję jeszcze czegoś więcej od tego miasta…
Kiedy wpadłam na pomysł kolejnego weekendu zaczęłam się przygotowywać nie wiedząc czy dojdzie on w ogóle do skutku. Wróciłam do książek, które kiedyś pochłaniałam w ciągu dwóch dni, przejrzałam sporo stron internetowych. Wyszukałam ciekawe adresy, restauracje czy atrakcje, które są mało popularne. Wiedziałam, że nawet jak nie teraz, to lista ta, będzie przydatna innym razem. Wyjazd udało się zorganizować w tempie prawie identycznym jak poprzedni, ale ja czułam, że tym razem jestem przygotowana na 100% trzymając w rękach mapkę z zaznaczonymi miejscówkami, adresami i opisami.
Bardzo zależało mi, aby odkryć dla nas miejsca nietypowe, kolejne ciekawe uliczki, kawiarenki. Nie chciałam tym razem kręcić się wśród tych wszystkich popularnych atrakcji, które sama zresztą bardzo lubię. Próbowałam zarezerwować kilka miejsc, ale niestety było już za późno, bilety wykupione na najbliższe trzy tygodnie, ale nie zrażałam się tym, ponieważ moja lista była tak długa, że nie sposób było ją w całości zrealizować. Mój mąż zdał się całkowicie na mnie i tylko informowałam go co będziemy danego dnia robić uwzględniając oczywiście również jego preferencje 🙂
Zaczęliśmy trochę na spalonym, bo nie zabraliśmy baterii do aparatu, spowodowało to wywalenie całego planu. Baterię udało się kupić po trzech godzinach. W trakcie akcji – bateria, zajrzałam do sklepu SÉZANE, o którym myślałam już dłuższy czas. Chciałam zobaczyć przede wszystkim jak wypadają rozmiary swetrów i obejrzeć asortyment na żywo. W międzyczasie pochłonęliśmy lunch, zajrzeliśmy do sklepu PSG i wróciliśmy do hotelu, aby popołudnie i wieczór spędzić w okolicach Wieży Eiffla.
Wieczorem szukaliśmy jakiejś restauracji na Polach Elizejskich. Chcieliśmy zjeść na zewnątrz i wracając już do restauracji, którą widzieliśmy na początku spaceru zobaczyliśmy coś nietypowego – restaurację na kółkach. Autokar była zaparkowany na Polach Elizejskich i stąd ruszał w około dwugodzinną przejażdżkę po najważniejszych miejscach Paryża. Długo się nie zastanawiając zapytaliśmy czy są wolne miejsca i tak spędziliśmy cudowny wieczór racząc się dobrymi daniami popijanymi winem, oglądając z okna podświetlone zabytki, których nie dalibyśmy zobaczyć za jednym razem spacerując po mieście ze względu na odległości. Na sam koniec podjechaliśmy pod Wieżę Eiffla, gdzie mogliśmy wysiąść, zrobić kilka zdjęć i popatrzeć jak pięknie o pełnej godzinie się błyszczy. Następnie wróciliśmy w to samo miejsce, z którego odjeżdżaliśmy. I tak dzień, który rozpoczął się niefartem, zakończyliśmy z uśmiechami na twarzy i pełnymi brzuchami mimo, że z planu zrealizowaliśmy zaledwie jeden punkt.
W kolejne dni udało się nam odhaczyć kilka kolejnych punktów z listy i spędzić naprawdę mile czas.
*
JAK U SIEBIE
Lubię się czuć w danym miejscu, jakbym była u siebie. Czasem przychodzi to od razu, a niekiedy potrzeba na to czasu. Wiele razy siedząc w kawiarence wyobrażałam sobie, jak rano zaprowadzam syna do szkoły, wracając robię zakupy w lokalnych sklepikach, kupuję owoce, sery, warzywa, lokalne wędliny i bukiet kwiatów. A na koniec siadam w ulubionej kawiarence na espresso i croissanta. Wracam do domu, pracuję przy komputerze, wstawiam lekki lunch. Później lecę po syna, żeby odebrać go ze szkoły. Wracając idziemy na lody i omawiamy jak minął nam dzień. Szukamy kasztanów w parku, załatwiamy różne sprawunki i wracamy do domu, żeby się przebrać i wyjść na wczesną kolację, kończąc ją spacerem nad Sekwaną. Tak wyglądałby mój dzień powszedni…
Kiedy siedziałam z mężem na lunchu w kawiarence na jednej z fantastycznych paryskich ulic RUE CLER, gdzie turystów mogłam policzyć na palcach dwóch rąk i kiedy tak patrzyliśmy na otaczające nas kamienice, zobaczyliśmy mieszkanie nas sprzedaż… Marzenia wróciły 🙂
Bardzo polecam Wam zajrzeć tutaj do południa, kiedy gwar unosi się w powietrzu. Śmiechy dzieci w szkole, dostawy wyrobów piekarskich i kwiatów. Życie toczy się swoim rytmem, a my możemy tylko przeszkadzać w tej jakże niezwykle przyziemnej codzienności.
W odległości 25 minut pieszo od tej ulicy znajduje się wspaniały dom towarowy, który bardzo polecam odwiedzić każdemu, dla kogo estetyka życia codziennego jest istotna.
*
EKSLUZYWNE ZAKUPY
Aż trudno było mi wyobrazić sobie to miejsce w 1838 roku kiedy zajmowało powierzchnię raptem 330 mkw i zatrudniało około 12 pracowników, gdzie można było zakupić głównie pasmanterię. W LE BON MARCHE w latach 50′ XIX w. dokonano wielu zmian, które spowodowały ogromny rozwój tego miejsca. Pod koniec XIX wieku liczba pracowników wynosiła prawie 2.000 osób. W czasie wojny budynek przekształcono w szpital, który uległ częściowemu spaleniu. Dziś należący do koncernu LVMH jest miejscem, w którym znajdziemy wszystkie nowinki modowe zarówno dla kobiet, mężczyzn jak i dzieci, a także wspaniałe wyroby do domu. Warto się tutaj wybrać nie tylko ze względu na asortyment jaki możemy obejrzeć i kupić, ale także ze względu na architekturę i sam wystrój.
Z Le Bon Marche w ciagu około 25 minut pieszo dostaniemy się do jednej z najsłynniejszych księgarni.
*
KSIĄŻKI
Już dawno chciałam przyjść do SHAKESPEARE & COMPANY, ale zawsze było nie po drodze. Tym razem się udało i bardzo polecam to miejsce wszystkim osobom, które kochają książki. Warto zajrzeć do księgarni, pobuszować w środku, może nawet kupić jakąś pozycje, a zaraz obok napić się dobrej kawy. Kilka kroków dalej na przeciwko znajduje się Katedra Notre-Dame. A o samej dzielnicy wspomnę na końcu tego wpisu, bo jest to bardzo ciekawa okolica.
*
CZEKOLADA
Czym byłaby wizyta w Paryżu bez odwiedzenia sklepiku z czekoladą? W bardziej popularnych miejscach miasta znajdziecie cenione sieci z tymi wyrobami, ale mi chodziło o coś więcej. Jakąś historię z tym związaną. I tak zapraszam Was do „A L’ÉTOILE D’ OR”, której włascicielką jest 85 letnia Denise Acabo. Wspaniała kobieta, która wiele w swoim życiu przeżyła, a mimo to zachowała pogodę ducha. W internecie można znaleźć wiele informacji, o niej samej, a także o tym, że jest najsłynniejszą osobowością związana z czekoladą, z którą liczą się wszyscy obracający się w branży.
Jak tylko przekroczyłam próg sklepiku, tak uśmiech nie schodził mi już do samego końca dnia. Zapach czekolady unosił się w powietrzu, a mi brakowało tylko kubeczka espresso. Nie wiem ile spędziliśmy tam czasu, pewnie za dużo w stosunku do tego co sobie zaplanowaliśmy, ale nie zważaliśmy na to. Najchętniej usiadałbym z boku na małym krzesełku i podpatrywała jakie czekoladki wybiorą dla siebie kolejni kupujący. Kiedy ja wybierałam je dla siebie, to otrzymałam konkretne instrukcje, jak czekoladę powinno się jeść, aby dawała jak najwiecej przyjemności. I powiem Wam, że coś w tym jest…
To w tym miejscu najbardziej żałowałam, że nie potrafię mówić po francusku, ale wtedy podejrzewam, że nie wyszłabym wcześniej niż przed północą 🙂 A czekały na nas kolejne atrakcje.
*
ŚCIANA MIŁOŚCI I ANALOGOWE ZDJECIA NA PAMIĄTKĘ
Nie wiedziałam dokładnie gdzie idziemy, bo miałam tylko adres. Specjalnie nie szukałam informacji dotyczących samego miejsca i okolicy. Wiedziałam, że znów trafimy na Montmartre, gdzie zakończymy wieczór, ale wcześniej poszukamy ściany, na której odręcznie napisane jest wyznanie miłosne wielu językach. Wydawało mi się, że będzie to na jakiejś bramie, albo na kamienicy, a na miejscu okazało się, że jest to niewielki skwer, który na noc jest zamykany na łańcuch. Żeby wjeść do środka, spóźniliśmy się dosłownie 20 minut. Dlatego wrzucam Wam tutaj godziny otwarcia w danych miesiącach, żebyście mogli spokojnie zrobić zdjęcia wewnątrz.
Kiedy lekko zgaszona samym faktem braku możliwości wejścia do środka, ruszyłam w poszukiwaniu kolejnej atrakcji, jaką jest fotobudka, jakoś podświadomie czułam, że jej nie znajdziemy. Nie wiedziałam dokładnie gdzie mamy się udać, miałam tylko ulicę, ale bez konkretnego numeru. Kiedy już przeszliśmy 3/4 ulicy i wszystkie bary oraz restauracje były za nami, w głowie czułam już porażkę, aż w pewnym momencie podniosłam ją na wysokość pierwszego piętra i ujrzałam neon, który wskazywał poszukiwane przeze mnie miejsce. Zdjęcia te służą mi teraz jako zakładka do książki.
Mała uwaga! Jeśli będziecie robić sobie takie zdjęcia we dwoje, koniecznie usiądźcie obok siebie na krzesełku, a nie na kolanach. Głowy jak najbliżej środka, abyście oboje znaleźli się w kadrze. Po wyjęciu zdjęć odczekajcie aż farba wyschnie, inaczej zostanie na dłoniach lub na ubraniu.
*
CZAS NA KLIMATYCZNĄ KOLACJĘ
Jeśli już jesteście po zdjęciach, przejdźcie dalej na PLAC i tam zostańcie na kolację. Kolejne klimatyczne miejsce pełne artystów, gdzie można naprawdę miło spędzić czas. Zaraz obok znajduje się Bazylika SACRE COEUR, z której można zrobić wspaniałe zdjęcia zarówno za dnia, jak i nocą. To miejsce odwiedziliśmy poprzednim razem jeszcze za dnia i weszliśmy na samą górę, widoki obłędne. Bardzo polecam!
*
TROCHĘ ARCHITEKTURY
Pasaże do tej pory kojarzyły mi się z czymś w rodzaju zatłoczonego, brudnego miejsca gdzie można kupić mydło i powidło. Nie lubiłam zaglądać do takich miejsc, bo po prostu źle się w nich czuję. I oczywiście podejrzewam, że w takiej formie jakiej opisałam, to znajdują się one w wielu miastach na świecie, to jednak można znaleźć też takie, które potrafią zachwycić swoim wyglądem. Właśnie tak było w pasażu VIVIENNE.
Podobno jest to najbardziej elegancka zadaszona część Paryża, która wybudowana została w 1823 roku. Na podłodze ułożona jest piękna mozaika, a na dachu można podziwiać szklane sufity.
Kiedyś stanowiła miejsce docelowe wszystkich Paryżan, którzy udawali się na zakupy. Mogli tutaj odwiedzić szewca, kupić dobre wino, uszyć niesamowite kreacje. Po różnych przeobrażeniach w miejsce tych lokali weszły bardzo drogie i luksusowe sklepy. Natomiast teraz znajdują się tutaj restauracje, kilka butików z ubraniami i rzeczami do domu, fryzjer, księgarnia i sklep z zabawkami dla dzieci.
Stąd mamy raptem 15 minut spaceru do kolejnego, równie ciekawego miejsca.
*
TROCHĘ SZTUKI
Jeśli macie ochotę na odrobinę sztuki nowoczesnej, piękną panoramę i dziwny budynek w jednym, to koniecznie zajrzyjcie do CENTRE POMPIDOU – Muzeum Sztuki Nowoczesnej, które mieści się w budynku otoczonym z zewnątrz kolorowymi rurami. Każdy kolor to konkretne przeznaczenie: niebieski – wentylacja, żółty – elektryka, zielony – hydraulika.
Każdy z nas pewnie będzie zupełnie inaczej odbierał widok tego budynku, który ja bardzo chciałam zobaczyć przede wszystkim z zewnątrz. Nie mieliśmy w planach wchodzenia do środka, ale nie mogłam przepuścić okazji zobaczenia Paryża po raz kolejny z góry. W środku znajdują się dzieła różnych artystów, są one podzielone na konkretne wystawy; sale kinowe; restauracje oraz punkty widokowe na najważniejsze zabytki Paryża.
*
WINO I TANIEC
Czy może być coś piękniejszego niż zachodzące słońce, widok na Sekwanę, muzyka, wino i taniec w tle?
Kiedy dotarliśmy do słynnych ringów, gdzie do różnych rodzajów muzyki ludzie tańczyli, jak w starym dobrym filmie, to aż się popłakałam ze wzruszenia. Stałam i patrzyłam jak zaczarowana na starszych ludzi, którzy mieli swój świat. Świat zabawy, beztroski, spotkań z innymi ludźmi, muzyków, wina i uśmiechu. Gdyby nie to, że był to najchłodniejszy nasz wieczór, pewnie usiedlibyśmy tam na dłużej ze swoją butelką wina i patrzyli na te wspaniałe pary.
Robiąc relację na Instagram, wspomniałam Wam, że podczas manifestacji szli głównie ludzie starsi i wcale się im nie dziwiłam. Kiedy tak stałam i patrzyłam na nich wieczorem, mogłam się tylko domyślać jak ciężko musiało im być, kiedy takie taneczne wieczorki były zakazane.
Po raz kolejny zdałam sobie sprawę, że w Paryżu ludzie starsi nie siedzą wieczorami w domach, tylko wychodzą się bawić. Mają swoje miejsca, kawiarenki i restauracje. Spędzają czas na zewnątrz ciesząc się życiem i liczę na to, że ja też kiedyś tak będę spędzać starość, nie martwiąc się o jutro.
*
KOLACJA NA ZAKOŃCZENIE DNIA
Jeśli liczycie, że podam tutaj jakieś konkretne restauracje, to muszę Was zmartwić. Oczywiście mam swoje ulubione, do których od czasu do czasu wracam, ale dla mnie podczas wybierania miejsca gdzie będę jadła liczą się zupełnie inne rzeczy niż liczba gwiazdek Michelin. Jasne, że do takich też chodzę, ale to zazwyczaj planuję wcześniej. W przypadku zwiedzania różnych dzielnic Paryża bardziej liczy się dla mnie atmosfera miejsca. Czy jest gwar, dużo ludzi, muzyka na żywo, proste menu.
Kiedy wybieraliśmy się zobaczyć tańczących ludzi, wiedzieliśmy że na sam wieczór zostaniemy gdzieś w pobliżu i tak DZIELNICA ŁACIŃSKA była najlepszym wyborem. Mnóstwo uliczek z klubami, barami i właśnie restauracjami. Przechodziliśmy nimi dzień wcześniej, kiedy szliśmy do księgarni SHAKESPEARE. Byliśmy oczarowani więc postanowiliśmy wrócić kolejnego dnia, ale na wieczór.
Kolacja była pyszna chociaż kelnerzy nie panowali nad zamówionymi daniami i czas oczekiwania się wydłużał. Ale przecież nie o to w tych wieczorach chodzi, aby wszystko było na już. To moment kiedy można popatrzeć sobie w oczy, napić się wina, popodglądać innych ludzi i spędzić przyjemnie czas. A jeśli ktoś miałby jeszcze siłę po całodniowym zwiedzaniu, to może wstąpić do pobliskich klubów jazzowych. Pamiętajcie, że niedaleko jest też Katedra Notre-Dame.
*
To był wspaniały przedłużony weekend, pełen niespodzianek i zachwytów. Czasem czuliśmy się jakbyśmy grali w filmie Woody’ego Allena „O północy w Paryżu”. Wyjazd zupełnie inny dzięki, któremu poczuliśmy to miasto jeszcze bardziej i intensywniej.
Plany na kolejne wyjazdy już są i liczę na to, że wszystko pójdzie po naszej myśli. A Wam poniżej zostawiam spis ulic i miejsc opisanych powyżej, abyście mogli wpisać je sobie na swoją mapę zwiedzania.
*
LISTA ADRESÓW
SÉZANE sklep z odzieżą damską – 24 RUE DE SÈVERES
KAPELUSZE i BERETY z wełny MADEMOISELLE CHARIVARI – PLACE DU TROCADÉRO
JAK U SIEBIE paryska ulica, gdzie możecie podejrzeć codzienność Paryżan – RUE CLER (tutaj też zrobicie piękne zdjęcia Wieży Eiffla, ale ostrzegam, że na placu są remonty i niestety nie wygląda to tak pięknie jak zawsze)
EKSKLUZYWNE ZAKUPY jeden z najpiękniejszych domów handlowych LE BON MARCHÉ – 24 RUE DE SÈVRES
KSIĄŻKI jedna z najbardziej obleganych anglojęzycznych księgarni SHAKESPARE AND COMPANY – 37 RUE DE LA BUCHERIE
CZEKOLADA wyjątkowy sklepik i wyjątkowa właścicielka A L’ETOLIE D’OR – 30 RUE PIERRE FONTAINE
ŚCIANA MIŁOŚCI wyznanie miłosne odręcznie napisane na ścianie – 14 PL DES ABBESSES
FOTOBUDKA wyjęta niczym z filmu – RUE DES TROIS FRÈRES
KLIMATYCZNA KOLACJA w jednej z klimatycznych restauracji na MONTMARTRE wsród artystów – PLACE DU TERTRE
TROCHĘ ARCHITEKTURY piękny pasaż GALERIA VIVIENNE – 5 RUE DE LA BANQUE
TROCHĘ SZTUKI wystawy sztuki nowoczesnej i panoramiczny widok na Paryż CENTRE GEORGES POMPIDOU – PLACE GREGORES – POMPIDOU
WINO I TANIEC czy może być coś bardziej klimatycznego? Ringi z muzyką na żywo – 11 QUAI SAINT-BERNARDS (miejsce znajduje się nad samą Sekwaną, my dotarliśmy tam słysząc z oddali muzykę). Możecie pytać też o ARÈNES
KOLACJA NA ZAKOŃCZENIE DNIA jeśli połączycie ją z podziwianiem ludzi tańczących nas Sekwaną, to zostańcie w DZIELNICY ŁACIŃSKIEJ. Na pewno znajdziecie tam mnóstwo restauracji, knajp i klubów. Wystarczy przejść najbliższym uliczkami i wtopić się w tłum.
*
A jeśli macie ochotę zobaczyć relację z tego wyjazdu, to zapraszam Was na mój Instagram i do zapisanych relacji PARYŻ oznaczonych poniższą grafiką, która przygotowała dla mnie moja przyjaciółka @finezyjny.harmider
4 komentarze
Dagmara
Twój sposób zwiedzania jest mi bardzo bliski! Również wolę „zanurzyć” się w mieście i poznawać je od strony lokalsów i ich zwyczajów, niż odchaczać kolejne punkty z przewodnika i typowo turystyczne miejsca, chociaż najbardziej popularne zabytki też warto odwiedzić i wyrobić sobie własną opinię. Jak oglądałam Twoje stories jeszcze z poprzednich wyjazdów to zaczął mi kiełkować pomysł, żeby wybrać się do Paryża. Ostatnio byliśmy tam prawie 7 lat temu! Teraz na pewno spojrzałabym na to miasto innym okiem
fashiontravelshopping
Bardzo mi miło. Naprawdę. Z reguły zaczynamy od tych najpopularniejszych miejsc i to jest jak najbardziej ok. Ale jak już któryś raz wracamy to akurat ja potrzebuję mocniejszych doznań niż tłumy pod zabytkami. Kocham Paryż i jego rytm, dlatego tak chętnie do niego wracam.
Katarzyna Stec
Marto, niesamowity wpis. Byłam w Paryżu kilka razy, ale nie odkryłam tak wspaniałych miejsc, które pokazujesz. Super, ze są adresy, z których skorzystam następnym razem wybierając się do tego pięknego miasta.
fashiontravelshopping
Ale super!!! Cieszę się bardzo. Dla mnie to miasto ma tak wiele jeszcze do odkrycia, że już przebieram nogami, aby polecieć kolejny raz. Bułam wiosną, latem i jesienią. Jestem ciekawa jak wygląda zimą i co najlepiej wtedy robić poza błąkaniem się po galeriach. Na pewno będę chciała to sprawdzić 🙂