Jaki dziwny jest ten świat…
Piszę do Was na moim tarasie słuchając sączącej się muzyki z głośnika i popijając herbatę o pięknej nazwie „Magiczna podróż…”
Beato dziękuję Ci za nią.
To miały być moje pierwsze święta, które miałam spędzić z rodziną z dala stąd. Były piękne plany i nadzieja, że marzenia się w końcu spełnią. Los z nas zakpił i jak zwykle pokazał swój punkt widzenia… Dziś po raz pierwszy od miesiąca wyjechałam swoim samochodem do moich rodziców. Zawiozłam im parę rzeczy, wypiłam szybką kawę i wróciłam do domu. Cieszyłam się na ten dzień bo chciałam choć na chwilę oderwać się od tych czterech ścian, pobyć sama ze sobą, posłuchać ulubionej muzyki w samochodzie i poczuć, że ten świat wcale się nie kończy. Po powrocie do domu stwierdziłam, że sama nie wiem czy to był dobry pomysł. Jadąc tak znanymi mi ulicami mijałam pojedyncze samochody na ulicy, a na chodnikach pustki… Jabłonie cudownie zakwitły, nie mogłam się na nie napatrzeć i żałowałam, że nie mam jak zaparkować żeby poczuć ich zapach i nacieszyć oczy. Na szczęście koło moich rodziców złapałam jedną. Wróciłam do domu pełna nostalgii, lekkiego smutku i przygnębienia, bo właśnie omija nas najpiękniejszy okres w roku jakim jest wiosna. Czas gdy wszystko budzi się do życia, a my sami dostajemy mnóstwa energii do działania.
Los z nas zakpił i spowodował ogromne zatrzymanie w każdej dziedzinie życia… Tak mi przykro kiedy czytam statystyki i widzę co dzieje się zarówno w moim kraju, jak i na świecie. Całym sercem i myślami po kolejnych podsumowaniach dziennych jestem z innymi rodzinami, lekarzami… Ta skala zaczęła mnie po prostu przerastać… Nic już nie będzie takie samo. Nawet nie wiem czego się spodziewać. Mam wrażenie, że jesteśmy zamknięci w szklanej kuli, która powoli toczy się, aż ktoś powie STOP. Już po wszystkim…
Problem w tym, że nie wiemy kiedy to STOP nastąpi.
Nie mogę narzekać… Siedzę sobie spokojnie na tarasie i tylko pisze do Was. Mam wszystko czego mi potrzeba… Ale po prostu chciałabym, żeby jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki to wszystko się zatrzymało. Myślę, że dostaliśmy nauczkę i zrozumieliśmy już naszą obojętność do otaczającego nas świata oraz innych ludzi. Zweryfikowaliśmy swoje położenie, nastawienie i codzienne działania. Los z nas zakpił i myślę też, że wiele zmienił.
Piszę to, bo chciałam, żebyście wiedziały, że też w tym jestem i poza wygłupami na Instagramie moje myśli codziennie krążą wokół najważniejszego tematu na świecie. I na nic się zdaje nie śledzenie doniesień, jeśli obostrzenia same dają o sobie znać. Miejmy nadzieję, że nadejdzie przełom, który przyniesie szybkie rozwiązania i znów będziemy mogli cieszyć się zdrowiem oraz wolnością…
Wybaczcie w tym dniu za taki nostalgiczny wpis, ale chyba już za długo to we mnie siedziało i musiałam dać niewielki upust swoim emocjom…