
GOODBYE AUGUST – to już naprawdę koniec lata, którego prawie nie było…
Zaczęłam pisać ten wpis dopiero we wrześniu. Głównym powodem wcale nie był problem z pożegnaniem się z latem, a raczej to, że w tym roku bardzo trudno było mi przywitać się z czasem podporządkowanym pod nowy rok szkolny i powrotem zajęć dodatkowych. Wiem, że wiele rodziców cieszy się z tego, jednakże ja sama po raz pierwszy od kilku lat poczułam się w jakiś sposób uwięziona. Dużo trudniej będzie ze spontanicznymi wyjazdami zarówno we trójkę, jak i we dwójkę. Dodatkowo spokojne popołudnia zamienią się w manewrowanie między samochodami, aby w korkach zdążyć na czas na zajęcia dodatkowe, z których będziemy wracać jeszcze później. Więc tak, oficjalnie mogę to powiedzieć, nie cieszę się na powrót do szkoły… jeszcze….
A jak będzie naprawdę? To powiem Wam najwcześniej za miesiąc. Tymczasem cofniemy się do sierpnia, który był zaskakujący i całkiem dobry.
*

Wreszcie doszłam do porozumienia z moim stolarzem i tak będzie wyglądała moja nowa kuchnia.

1. Całe szczęście treningi opuszczałam tylko na wyjazdy, a zaraz po stawiałam się na sali. 2. Ulubione smaki syna. 3. Sierpień to dla mnie czas wizyt u ginekologa. 4. Nowa panda. Nawet nie zauważył, że starą wyrzuciłam do kosza…

Moje smaki sierpnia. Uwielbiam takie proste kanapki. Podpieczony chleb, oliwa z oliwek, pomidor, cebulka, pieprz i sól.

1. Czy to już ostatni zakup na lato? 2. Wciąż jest problem z odpowiednim wybarwieniem naszej podłogi. Kolejna próbka do wymiany. 3. Szybka wizyta na tonowanie. 4. Chwila oddechu.

1. Takie mieliśmy lato w tym roku. Raz długi rękaw i spodnie. 2. A innym razem na krótko, bo słonecznie i bardzo ciepło.

1. Krótko przed kolejnym urlopem próbowałam zmyć kamień w umywalce płynem na plamy do ubrań. Brawo ja. To już było ewidentne zmęczenie. 2. Testuję nowe kosmetyki do makijażu. 3. Mokasyny z Massimo Dutti. 4. Wreszcie znalazłam czarne japonki na niskim obcasie.

Let’s go… O moim feralnym przełożonym locie wspominałam Wam na Ig. Jeden jedyny dzień, jeszcze przed długim weekendem, korki na lotnisko były tak duże, że nie zdążyliśmy dojechać na czas na lotnisko i musieliśmy lecieć dwa dni później. Dodam tylko, że nadal był to weekend, a tym razem dojechaliśmy w normalnym czasie bez jakichkolwiek korków na drodze. Ewidentnie, nie mieliśmy odbyć tego pierwszego lotu… Serio!
*
HISZPANIA
Mieliśmy zaplanowane dwa tygodnie urlopu, który nam się trochę skrócił, ale i tak na szczęście udało się nam wiele rzeczy zrobić i zobaczyć. Brakowało nam tych w sumie trzech dni na różne rzeczy, ale widocznie mamy jak najszybciej wrócić, żeby nadrobić. W trakcie pobytu poznawaliśmy okoliczne restauracje, plaże, miejsca, jak chociażby przepiękną Alhambrę i Granadę, do której bardzo chciałabym wrócić. Zrobiłam małe zakupy na jesień, spotkałam się ze znajomymi, zorganizowałam pierwszą imprezę na miejscu. To był super czas.

Ponownie w drodze na lotnisko. Było bardzo spokojnie, do tego stopnia, że mieliśmy cztery godziny zapasu do odlotu.

Czekoladki poleciały z nami…

1. Chyba po raz pierwszy, pierwsza wsiadałam do samolotu. 2. Widok na Granadę.

Zakupy, które bardzo cieszą. W sumie zajęły one nam pełne trzy dni. Jeździliśmy od sklepu do sklepu, żeby wszystko skompletować.

Takie komplety, to ja rozumiem. Znalezione w Zara Home.

1. Pyszne śniadanko w ulubionej knajpce. 2. Pierwsza impreza. 3. Takich gości na kawę, to ja rozumiem. I zapraszam częściej. 4. Latko.

Super outlety są w tej Maladze.

1. Organizacja szuflad. 2. Bez własnej apteczki się nie obędzie. 3. Ice Latte zdominowała te wakacje. Oczywiście na mleku migdałowym lub kokosowym.

Krótka wizyta w Marbelli.

Wieczorową porą.

Granada, Alhambra i Sacromonte… Tak bardzo chciałam zobaczyć te miejsca. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała, że głównie za sprawą książki „Siostra Księżyca” pochodzącą z sagi o Siedmiu Siostrach, którą bardzo Wam polecam.











Nie będę ukrywała, że te trzy miejsca można zobaczyć jednego dnia. Ale będziecie wykończone. Dlatego warto tutaj przyjechać na dłużej i zatrzymać się w hotelu. Zwiedzanie Alhambry polecam z samego rana lub późnym wieczorem i trzeba przeznaczyć na to około trzy godziny. Miejsce jest przepiękne, historia bardzo ciekawa i na pewno nie był to mój ostatni raz tutaj. Do Sacromonte można dojechać, jednak do muzeum jaskiń trzeba już dojść piechotą. Dla nas był to super spacer przez dzielnicę Albacin i spokojnie na tę atrakcję przeznaczyłabym dwie, może dwie i pół godziny z przerwą na coś do picia w kawiarence na miejscu. A Granada? Wszystko zależy ile potrzebujecie czasu, aby poczuć dane miejsce. My niestety nie mieliśmy go za dużo i tak naprawdę można powiedzieć, że liznęliśmy to miasto i ustaliliśmy, że wrócimy ponownie przynajmniej na dwie noce i dodatkowo wjedziemy samochodem możliwie najwyżej na najwyższy szczyt gór Sierra Nevada, jest to koło 2.500 m n.p.m.. Sam szczyt ma 3.482 m. n.p.m..
Jeśli chodzi o zwiedzanie i bilety, to polecam wcześniejszą rezerwację. Wiem, że z dnia na dzień może być trudno. Sama kupowałam dwa dni przed wyjazdem do Granady i wszyscy mi mówili, że miałam szczęście, że jeszcze były te bilety dostępne.


Bardzo fajne kolejne miasteczko – Nejra.


Puerto Banus – będziemy tu na pewno zaglądać cześciej.

Wspominałam coś o Ice Latte? No to dodam, że do tego musi być jeszcze espresso i woda.

Nowe lektury kupione na miejscu.

1. Lato nie kończ się jeszcze. 2. 3. Ostatnie śniadanie. 4. Naprawdę lubię ten widok.

Piękny zachód słońca na pożegnanie z Hiszpanią.
*

1. Mocny powrót do rzeczywistości. Na krótko przed rozpoczęciem roku szkolnego wpadliśmy do galerii po rzeczy niezbędne czyli buty na WF. 2. „Idź już spać, bo ja też już chcę.” 3. Kolejna kawa na zimno, tym razem już w domu, a raczej w Costa Coffee. 4. „Jak mój plecak się nie sprawdzi, to wrócimy po ten, ok?”

Coś dobrego na sam koniec. 1. Twarożek z cebulką i jogurtem. 2.3. Niezliczona ilość kawy. 4. Zdążyłam jeszcze na fasolkę. Mogłabym ją jeść kilogramami.
*
Lato minęło. Jesień przed nami. Trzeba się mocno przestawić i zacząć żyć nowym trybem. Liczę na to, że będzie miło i przyjemnie. Tego nam wszystkim życzę.
