LIFESTYLE,  MODA,  PODRÓŻE,  PRZEPISY

GOODBYE JULY – czy ja mam rozdwojenie jaźni?Małe przemyślenia i fotorelacja z Francji.

Czuję się ostatnio, jakbym żyła w dwóch równoległych światach. Z jednej strony codziennie budzą mnie ciepłe promienie słońca, przeciągam się niespiesznie… w oddali słyszę śpiew cykad. Pora wstać. Dzień jest przyjemnie ciepły, w głowie żadnych obowiązków, zastanawiam się co zjem na lunch i gdzie spędzimy popołudnie. Wyjedziemy gdzieś do miasteczka, czy pójdziemy na basen? A może pogramy w karty?

Z drugiej strony wracam do obowiązków. W pracy brak jakichkolwiek zaległości, ale czuję jakąś dziwną presję. Praktycznie codziennie rano pada. Ciągle pada. Cały słoneczny dzień, to jak na życzenie, raz w tygodniu. Nie wiem co rano ubrać. Zakupy trzeba zrobić. Co na obiad? Wyjdziemy gdzieś, może do kina? Nie? Rozumiem, ja też nie mam siły.

Walizka wciąż stoi nierozpakowana….

Nie mogę dojść do siebie. Myślami wciąż jestem w mojej ukochanej Prowansji. I chociaż staram się przejść na tryb codzienny, zwykłe czynności do wykonania powodują, że za nic nie potrafię zabrać się tak do końca. Nie wspomnę już o praniu, które nie chce schnąć przez tę wilgoć.

Czuję się jak na jawie i we śnie i czasem naprawdę nie chcę się obudzić.

Ale to chyba zrozumiałe skoro większość lipca spędziłam z rodziną w moich ukochanych rejonach Francji. Co roku wracam z innym nastawieniem do domu. Poprzednie wakacje kończyłam z lekką ulgą w sercu, bo mój syn chorował i to dosyć ciężko. W tym roku jeszcze bardziej przekonałam się, że miejsca, które odwiedziliśmy na dłuższą i krótszą chwilę, są moimi miejscami takimi od serca. Dobrze się w nich czuję, odpoczywam i uwielbiam odkrywać nowe. Także powrót do rzeczywistości był bardzo bolesny. Jedyne co mnie trzyma teraz, to fakt, że na mailu mam już bilety lotnicze na sierpień.

Wracając jednak do lipca i tego co działo się poza moim urlopem, to świętowaliśmy 50’tą rocznicę ślubu moich rodziców, wróciłam na treningi i tym razem zabrałam mojego syna ze sobą, przygotowywałam go również do obozu w górach, zajęłam się mocniej remontem i szczerze mówiąc odliczam do kolejnego wyjazdu. Co wbrew pozorom może się skończyć twardym lądowaniem, bo wracamy tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego.

Nie przedłużając moich smutnych wywodów przejdźmy może do zdjeć i krótkiego przeglądu lipcowego.

FRANCJA

Naszą podróż po Francji rozpoczęliśmy od Saint-Tropez. Zatrzymaliśmy się tutaj w zasadzie w dwóch miejscach. Na początek w starym centrum, a później przenieśliśmy się do domków na plaży w Ramatuelle. Tam chyba najbardziej odpoczął mój mąż. Następnie udaliśmy się do nowego dla nas regionu, jeśli chodzi o nocleg, a była to Langwedocja i malutkie miasteczko Castillon-du-Gard. Stamtąd zwiedzaliśmy inne miasteczka prowansalskie i wróciliśmy po wino do wyjątkowego miejsca. Na koniec wylądowaliśmy w Cannes. Zapraszam na małe podsumowanie.

1. Sukienka, o którą było najwięcej pytań. To Zara, ale niestety już wyprzedana. 2. Jedno ze śniadań, tym razem na słodko. 3. Wróciliśmy po ulubiony zapach mojego męża i świeczkę. 4. Magiczne przejście?

1. „Zmęczyłem się.” 2. Co roku w Saint-Tropez wystawiane są rzeźby, które mają do nas przemówić. Dać do myślenia. W tym roku można obejrzeć serię drzew oliwnych. Mają one przypominać nam, że czerpiemy siłę ze swoich korzeni i rozwijamy poprzez dzielenie się. Warto na chwilę zatrzymać się i dokładnie przyjrzeć tym rzeźbom. Jest ich dokładnie siedem. Mi nie udało się znaleźć jednej. 3. Za każdym razem jak wyjeżdżamy z miasteczka w kierunku domków na plaży, zabieramy ze sobą La tarte Tropézienne – coś na wzór naszej klementynki. Tyle, że tutaj możecie wybrać różne wersje smakowe. I powiem Wam, że czasem naprawdę trudno jest się zdecydować tylko na jeden. 4. Pokaż, że było dobre, nie mówiąc, że było dobre. Ostatni lunch w miasteczku i ulubionej restauracji mojego syna.

Czas na odpoczynek. Bez pośpiechu, bez makijażu. Dla mnie to obowiązkowy punkt podczas naszych wakacji. Nigdzie więcej już nie mam czasu na tak swobodne opalanie i nicnierobienie.

1. „Musiałaś? Naprawdę musiałaś robić tę bramkę? A tu tyle piesków się kręci….” 2. Kolacja na szybko, ale za to jaka smaczna. Tęsknie za tym. 3. Kolejny dzień na plaży. 4. Plażowe niezbędniki.

Jak namalowane….

Jeśli będziecie w okolicy Gassin, to bardzo polecam Wam tę restaurację. Bello Visto – wyśmienite jedzenie i wspaniała obsługa. Dla mnie była to ogromna przyjemność wrócić po kilku latach.

O ten komplet było mnóstwo pytań. To marka ICON ONLINE.

Ostatnia kolacja na plaży. Każdego roku obiecywaliśmy sobie, że wrócimy w kolejnym. Tym razem było inaczej. Nikt z nas nic nie powiedział. Nie wspomniał. Zatraciliśmy się w swoich myślach, w których wypowiedzieliśmy to samo marzenie – Chciałabym wrócić tu za rok…

A kolacja była wyborna. Przedłużaliśmy moment opuszczenia restauracji niemiłosiernie. I chociaż cieszyliśmy się na kolejną destynację, to jednak trudno było się rozstać z tym miejscem.

Kilkanaście godzin później powitałam Was z raju… Inaczej nie mogę nazwać miejsca, w którym się znaleźliśmy. Maleńka miejscowość położona pomiędzy winnicami. Jeden hotel z cudowną atmosferą, jedzeniem, restauracja hotelowa otrzymała w zeszłym roku Gwiazdkę Michelin, basenem i wspaniałymi widokami. Miejsce idealne na reset.

Kolacja była wyśmienita.

Chciałam mieć w swojej garderobie sukienkę idealną na romantyczne wieczory – ILO PRIVÉ

Z polecenia sommeliera w naszej hotelowej restuaracji zwiedziliśmy miasteczko Uzès. Bardzo się nam podobało. Takie połączenie Sóller na Majorce z Saint-Rémy w Prowansji.

Po drodze pojechaliśmy jeszcze do muzeum Haribo. Torba z żelkami wróciła z nami. Jeśli też będziecie się tam wybierały, to zwróćcie uwagę, że muzeum jest otwarte krócej niż sklep. Nas na szczęście uprzejma Pani wypuściła kilka minut po 18:00.

Szukając różnych atrakcji na wakacje, najczęściej robię tak, że jak już przyjedziemy i zwiedzimy to co mieliśmy zaplanowane, odpalam GPS i patrzę co takiego znajduje się w okolicy, co przeoczyłam wcześniej przygotowując plan wyjazdu. Takim oto sposobem, trafiliśmy do miejsca gdzie nasi trzej kryptolodzy Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski w tajnej misji w ośrodku o nazwie „Cadix” łamali szyfry enigmy. To było coś niesamowitego. Bardzo żałuję, że akurat wtedy nie było nikogo na miejscu.

To miejsce na pewno ma wiele tajemnic i historii, które każdy z nas słuchałby z zapartym tchem.

Chwila odpoczynku i relaksu. Świeczka z Saint-Tropez przyjechała z nami, ale zapomniałam o zapalarce.

Dior.

To nazwisko wywołuje u mnie ciarki. Kunszt, precyzja, piękno. Christian Dior, to moja ulubiona postać świata mody. Jego wrażliwość, dobroć, tęsknota i uwielbienie kobiety widoczne są we wszystkich jego projektach. Z przyjemnością wybrałam się do miasteczka Lacoste, które zapewne bardziej kojarzy się z tenisem, chociaż nie ma z nim nic wspólnego. To mekka artystów. Malarzy, fotografów, architektów, filmowców, projektantów mody. Właśnie tutaj, po raz pierwszy w Prowansji powstała wystawa – Christian Dior: Jardins Rêvés. Temat przewodni, to oczywiście kwiaty. Na miejscu można zobaczyć sukienki oraz dodatki samego Diora, jak i dyrektorów kreatywnych Domu Mody Dior.

Wystawa jest otwarta do 28 września 2025 roku.

Lacoste. Małe prowansalskie miasteczko. Kamienne domy, zamek, kilka restauracji, niewielki parking i obłędne widoki na pola lawendy, winnice oraz masyw górski Luberon. Ale to nie wszystko. Z pozoru kolejne senne miasteczko, od wielu lat jest rajem dla twórców. Bernard Prfiem, Pierre Cardin, a teraz już Paula Wallace, która w Lacoste powołała amerykańską filię szkoły SCAD (Savannah College of Art and Design). Do tego liczne wystawy i festiwale. Prowansją ma więcej do zaoferowania niż się nam zdaje.

Wpadliśmy jeszcze do miasteczka Bonnieux, które podziwiałam z tarasu jednej z restauracji Café de France w Lacoste.

A stamtąd dosłownie w siedem minut dojechaliśmy do chyba najchętniej odwiedzanej winiarni w Prowansji – Château La Canorgue. Czyli na prawdziwy plan filmowy filmu „Dobry rok”. To jest jedyny film, który mój mąż obejrzał ze mną już kilkukrotnie, bo zazwyczaj tego nie robi. Jednak to on pierwszy zakochał się we Francji, a ja pokazałam mu Prowansję i jest to już nasza taka tradycja, że po powrocie z wakacji przy dobrym winie i francusko-włoskiej kolacji zatracamy się we wspomnieniach i kadrach tego filmu, kręconych w tak dobrze znanych nam miejscach. I muszę Wam przyznać, że z roku na rok trudniej jest nam się odnaleźć w domu i obowiązkach, jakie na nas czekają po powrocie. Zastanawiamy się więc czy czasem nie możemy, jak filmowy Max przenieść się gdzieś w świat i zacząć żyć inaczej. Jest Jeszcze coś co zauważyłam po seansie w tym roku. Bardzo dotknęła mnie siła wspomnień i dzieciństwa głównego bohatera. To, w jak pięknym i spokojnym świecie mógł się wychowywać i spędzać wakacje…

Czerwone wino filmowe. Mi poprzednim razem nie smakowało, więc wzięliśmy nasze ulubione różowe.

Kolejna pyszna kolacja w naszej wiosce. I pomyśleć, że bez rezerwacji prawie nie mielibyśmy gdzie zjeść… Na szczęście znalazł się jeden wolny stolik. A prawda jest taka, że najlepiej robić rezerwację przynajmniej dzień wcześniej.

Wieczorową porą prawie nikt tutaj nie chodzi. Prawie…

Lokalne sklepiki odwiedzam, jak tylko mogę. W naszej wiosce były dwa i w obu kupiłam kilka super rzeczy, które z powodzeniem wykorzystam latem. Moda jest tutaj zupełnie inna niż na wybrzeżu. Przyglądałam się Francuzkom w naszym hotelu i poza estetyką przede wszystkim ma być wygodnie. Dominowały więc dobre materiały, idealne na lato, ale także ciekawe kroje i stylizacje, które w niczym nie przeszkadzają. Zwiewne sukienki na ramiączkach, koszule ze spodniami z szeroką nogawką, wygodne klapki, espadryle lub baleriny, obcas max 7 cm. Do tego kapelusz i wygodna torba. Dominowały kolory ziemi. Nic co mogłoby się jakoś szczególnie wyróżnić. Makijaż? Nie był pierwszą potrzebą. Wieczorem natomiast dominowała klasyka. Tutaj bardzo łatwo było odróżnić turystkę od Francuzki.

„Nadszedł ten nieszczęśliwy dzień, kiedy musiałem się wykąpać. A tak naprawdę, wsadzono mnie bez mojej zgody pod prysznic. Później suszenie i długie czesanie. Jak żyć?”

Ostatnia zmiana i jesteśmy w Cannes, a to nasz widok na kilka kolejnych dni. Mieliśmy trochę problemów z wynajęciem zarówno pokoju w hotelu, jak i apartamentu ze względu na psa. Na szczęście udało mi się znaleźć ten apartament kilka minut od czerwonego dywanu.

Długo mogłabym się rozpływać nad tymi daniami. Coś pysznego. A tę restaurację mieliśmy przy wejściu do naszej klatki. Co wieczór była pełna gości.

Nie sposób było omijać ten widok. Za każdym razem jak wstawałam i kładłam się spać, przystawałam na chwilę żeby go zapamiętać jeszcze lepiej.

Typowe francuskie śniadanie. Niczego więcej nie potrzeba. No może kawy, której nie ma tu na zdjęciu. Dla mnie podwójne espresso.

Drugiego dnia pobytu pękły mi dwa paznokcie. Nie dałabym rady dojechać tak do domu, a poza tym miałam kilka rezerwacji w restauracjach i nie chciałam chodzić bez. Na całe szczęście znalazłam salon, w którym prawie od ręki naprawiono mi zniszczenia. Samego salonu i tego jak odbyła się wizyta, nie będę komentowała. Najważniejsze, że miałam naprawione. Powiem tylko jedno, Polki są mistrzyniami w robieniu paznokci.

Po czternastu latach wreszcie weszliśmy na zamek.

Czy po kilku dniach miałam już dość miasta na tyle, że na chwilę z niego uciekłam zabierając moich chłopaków w cudowne miejsce? Owszem. Na całe szczęście byli zachwyceni, jak ja.

Co to była za uczta. Do dziś wspominam smak tych dań. Ogólnie ten wyjazd był cudowny pod względem kulinarnym. Byłam strasznie marudna, jeśli chodzi o restauracje i wiem, że doprowadzałam tym moich chłopaków do szaleństwa. Ale co się najedliśmy pysznych rzeczy, to już moje. Bardzo brakuje mi teraz takich dań.

Liczę na to, że kiedyś tu wrócimy na dłużej…

Wieczorny koncert na placu koło naszego mieszkania. Najpierw słuchaliśmy na dole, a później z tarasu.

Lunch w Biot. W poszukiwaniu naszych szklanek.

Kolejna pyszna kolacja, tym razem na plaży.

Kiedy powiedziałam mężowi, że potrzebuję więcej szaleństwa i magii… A na koniec sama zaczęłam biegać w tych fontannach. Cudowne uczucie. Na chwilę odnalazłam w sobie małą Martę. Pełną pomysłów, marzeń, radości. Poczułam się taka wolna… Muszę cześciej spotykać się ze swoją dziecięcą wersją.

Ostatnie zakupy w Longchamp. Jak dla mnie, butik w Cannes jest najciekawszy ze wszystkich w jakich byłam.

Nic się nie zmienia od czternastu lat. Pamiętam doskonale swój pierwszy przyjazd do Cannes. Spędziliśmy tutaj pełne trzy tygodnie zwiedzając okolice. Później były kolejne pobyty i chwila przerwy. W tym roku poczuliśmy potrzebę zatrzymania się tutaj ponownie. I mimo tego, że ja osobiście wolę mniejsze miejscowości na wakacje, to było bardzo przyjemnie po raz kolejny przejść się tymi samymi uliczkami i widzieć, jak Cannes pięknieje.

1. Ostatnia kolacja. A tę sukienkę mogłabym zakładać co drugi dzień. 2. 3. Kolejne przepyszne dania.

Pusta ulica o poranku może świadczyć tylko o jednym, wcześnie rano wyjeżdżamy, bo bardzo długa droga przed nami.

Kolacja na stacji przy naszym motelu w trasie. Po dwunastu godzinach w podróży i raptem jednym przystanku na jedzenie, należało się nam coś dobrego i kawa.

Ten motel pokazuję Wam za każdym razem, jak wracamy do domu. Jest spokojnie, w miarę cicho, a na dole mieści się świetna restauracja otwarta do godziny 20:00. Dlatego jedliśmy dzień wcześniej na stacji, bo nie zdążyliśmy dojechać. Ale na śniadanie idziemy zawsze z wielkim apetytem.

A tu już w Polsce. Miałam taką ochotę na pomidorową, a do tego wzięłam rybkę z ziemniakami i kapustą zasmażaną.

***

Wracamy już do rzeczywistości. Przede mną sporo wyzwań i decyzji do podjęcia.

Idziemy świętować 50’tą rocznicę ślubu moich rodziców. Na ten wieczór wybrałam sukienkę Massimo Dutti, która kupiłam rok temu.

1. Kiedy wracasz do pracy po urlopie i czeka na Ciebie kilka paczek. 2. Wreszcie doszłam do porozumienia z moim stolarzem. Taką przynajmniej mam nadzieję. 3. Bukiet, który moja mama otrzymała od taty na rocznicę. 4. Testuję blat do kuchni.

Wybór samego blatu też nie był łatwy, ale na szczęście znalazłam taki, który mi się podoba.

1. Nie jestem wielką fanką jagodzianek, ale co roku pół chętnie zjem. 2. „Nie denerwuj mnie. Wróciłem z wakacji i mam depresję i będę tutaj spał.” 3. Kiedy w pudelku niespodziewanie znajdujesz nie te rzeczy, które zamówiłaś. 4. Pierwszy wspólny trening na siłowni.

Wyjątkowo od razu po powrocie z wakacji nie złapała mnie migrena. Oczywiście po tygodniu się pojawiła, ale z reguły była u mnie już kolejnego dnia. Tym razem było trochę inaczej. 1. Dopadł mnie ból gardła i prawda jest taka, że delikatnie trzyma mnie jeszcze dzisiaj, ale na szczęście to nie zapalenie krtani, do którego mam skłonności. 2. Ktoś tutaj zaczyna pełną suplementację, ale to nie moje pudełeczko.

Ten wzrok mówi wszystko…

1. Czekałam na ten deszcz i czekałam. 2. Nadrabiam książkowe zaległości.

Kadr z mojego ulubionego filmu – „Dobry rok”. Ponownie, bardzo polecam.

1. 2. Kolejne historie remontowe. Ten remont będzie trwał wiele miesięcy, ale na szczęście nigdzie się nie spieszymy. 2. Pomidor malinowy, czerwona cebula, oliwa z oliwek, ocet balsamiczny, pieprz, sól i burrata. 3. Wybieramy buty na obóz w górach.

Ten miesiąc niefortunnie kończymy u weterynarza. Źdźbło trawy, którego nie zauważyliśmy bardzo mocno dało o sobie znać. Niestety, ale wbiło się ono od góry, przez co umknęło nam to, gdyż piesek nie kulał, ani nie piszczał. Bo to od spodu wyjęliśmy od razu, jeszcze podczas wakacji. Także krew się polała. Mamy nadzieję, że teraz będzie już dobrze.

Przed nami kolejny letni miesiąc. Liczę na to, że wszyscy będziemy zadowoleni z pogody, która ostatnio nie jest zbyt łaskawa. Przyjemności dla Was.

2 komentarze

  • Katarzyna Mikołajczyk

    Cudownie było się zanurzyć w te kadry. A te obowiązki domowe po powrocie to mam tak samo, dopiero dziś miałam czas złożyć do szafy wyprane ubrania i ogarnąć porzadniej mieszkanie. Niby zostawiłam czyste, ale z maine coonem na pokładzie to nigdy nie zostanie na długo czyste 😀

    • fashiontravelshopping

      Dziękuję, bardzo mi miło. No tak, ja zawsze staram się zostawić całe mieszkanie wysprzątane, bo łatwiej się do niego wraca. Jednak nie zawsze mi się to udaje…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *