LIFESTYLE,  MODA,  PODRÓŻE

GOODBYE MARCH

Marzec to miesiąc, w którym zawsze mam dużo imprez urodzinowych i imieninowych. Praktycznie co weekend miałam jakieś wyjście, a dodatkowo dwie imprezy urodzinowe odbyły się w tygodniu. W tym mojego syna. Niespodziewanie wyleciałam do Malagi na kilka dni bez totalnego przygotowania. W zasadzie zdążyłam tylko zorientować się co do lokalizacji hotelu. Bardzo zależało mi na tym żeby był w samym centrum. Poza tym bazowałam na polecajkach obsługi hotelu co do restauracji i atrakcji. Wyjazd był trochę chaotyczny, ale nie przejmuję się tym za bardzo, bo do Malagi jeszcze wrócimy w tym roku i wtedy nadrobimy, to czego nie udało się za pierwszym razem. Poza tym nawet nie wiem, kiedy ten miesiąc minął i już po Waszych uprzejmych pytaniach czy pojawi się wpis z podsumowaniem zdałam sobie sprawę, że tak późno chyba nigdy nie publikowałam wpisu z poprzedniego miesiąca. Nie będę więc dłużej Was trzymać na wstępie i może od razu przejdźmy do fragmentów i urywków z marca.

*

Co roku spotkamy się z moimi przyjaciółmi i organizujemy naszym dzieciom taką prywatną imprezkę urodzinową. Mają wtedy czas tylko dla siebie i mogą nagadać się do woli. Obie z przyjaciółką nie przepadamy za organizowanymi imprezami tematycznymi dla dzieci w salach zabaw czy dużych przyjęciach i na całe szczęście nasze dzieci, póki co, też nie.

Przygotowania do wyjazdu kwietniowego w toku. Musiałam znaleźć pod tę sukienkę halkę.

1. Moje nowe uzależnienie. 2. Czy ponownie włączyłam sobie trzeci sezon Bridgertonów? Powiem więcej, już go skończyłam.

1. Dzień Kobiet. 2. Małe sprzątanie na tarasie. 3. Znalazłam piękną paterę w Home and You. 4. Pierwszy cieplejszy dzień więc wyciągnęłam błękit z szafy.

Odświeżenie desek na tarasie w toku. Po prawej efekt po wyschnięciu.

1. Przynajmniej dwa razy do roku czyszczę i poleruję sztućce, bo po zmywarce wyglądają fatalnie. Używam do tego ciepłej wody, płynu do mycia naczyń i octu. 2. Świeże kwiaty na wiosnę.

W tym roku mój mąż zamarzył sobie wymienić wszystkie donice na tarasie. Wybór padł na te z kamionki.

Tutaj mamy część i jeszcze bez przesadzonych drzewek. Tego dnia było już za późno.

Bardzo trudno namówić mnie na jakąkolwiek zamianę kosmetyków. Bez względu czy dotyczy to tych do pielęgnacji czy makijażu. Tutaj jednak się skusiłam i zamówiłam szampon i odżywkę marki Oribe. Jeszcze Wam nie powiem co o nich myślę, bo jest za wcześnie na to, ale napewno wrócę za jakiś czas z własną opinią na temat tych kosmetyków.

Pyszności na imprezkę urodzinową syna. 1. Zapiekanka z ziemniaczana. 2. Sernik, piernik i tort w trzech częściach…

1. Nie spodziewałam się, że w drugiej połowie marca będę nosiła jeszcze oficerki. 2. Nowości z czego prawie wszystko odesłałam. 3. Sobotnia poranna kawka zaliczona. 4. Ulubiona maseczka do twarzy.

1. Bez tego napoju nie przetrwam zmiany z zimy na wiosnę. 2. Mówiłam, że prawie wszystkie paczki do zwrotu… ale oczywiście bez tego kochanego pupila, który czeka na swojego pana, aż przyniesie mu karmę, bo w misce pusto.

Wracając do moich włosów. Kiedyś miałam z nimi ogromne problemy. Głównie dotyczyły one tego, że używałam źle dobrane kosmetyki. Zaczęłam więc szukać i się dowiadywać, jakie były najlepsze dla moich średnioporowatych włosów. Całkowicie zmieniłam pielęgnację oraz częstotliwość farbowania. Dodatkowo zrezygnowałam z prostownicy i zmieniłam ją na suszarkę Dysona. Tutaj na zdjęciach widzicie 3 lata różnicy. Może nie jest ona jakaś spektakularna, ale ja widzę na co dzień, jak ich kondycja bardzo się poprawiła. Teraz chciałabym tylko, aby były gęstsze, no i jeszcze trochę dłuższe.

1. Piękny trencz Tommy Hilfiger. 2. Mówiłam, że kolor czekoladowy zabieram na wiosnę. 3. Pierwsze farbowanie w tym roku. 4. Dla niej croissant, dla niego tost.

1. Uwielbiam te dyfuzory. 2. Pamiętacie ten krem Snickers, ale jeszcze z orzeszkami i karmelem? Nigdzie takiego nie mogę już znaleźć. Ten, to jakaś taka podróbka.

1. Wolna chwila w kawiarni i nowa lektura. 2. Mały pomocnik. 3. Nasza miesięcznica… Raz w miesiącu mój syn może bez wyrzutów sumienia zjeść coś w McDonald’s. Dla mnie lody i frytki.

*

MALAGA

O Maladze wspominałam już we wstępie. Tutaj zostawię Wam kilka kadrów z tego pięknego miasta. Niewiele jeszcze zwiedziłam, ale mam nadzieję, że w najbliższym czasie się to zmieni i będę mogła powiedzieć i pokazać Wam więcej. Póki co powiem tylko, że jestem bardzo mile zaskoczona samym miastem, ale też tymi mniejszymi w promieniu 50 km.

Bardzo polecam Wam spacer w porcie. mnóstwo kafejek i restauracyjek po drodze. A na sam koniec plaża i latarnia morska.

Osoboście wolę paellę mięsną, ale ta mieszana z owocami morza też była pyszna. Szczególnie po całym dniu, kiedy prawie nic nie jadłam.

1. Moje marzenie motoryzacyjne. Co prawda nie ten kolor karoserii i tapicerki, ale już jestem blisko. 2. Dwa ulubione kluby hiszpańskie moich panów w jednym miejscu.

1. Moje lotniskowe niezbędniki. Nie wyobrażam sobie lotu samolotem bez książki. Tę pozycję bardzo Wam polecam, idealna na wakacje. 2. Kiedy przyjechaliśmy do centrum Malagi czekał na nas czerwony dywan 😉 A tak naprawdę kończył się właśnie jakiś festiwal i na drugi dzień rano nie było po nim śladu.

Czasem słońce, czasem deszcz. Podczas tego wypadu mieliśmy wszystko, ale było nawet ciepło.

Spacery po starówce.

Widok z naszego okna hotelowego. Bardzo zależało mi, aby na te trzy noce zatrzymać się w hotelu w samym centrum, tak żeby wieczorami móc pójść zjeść coś dobrego i pokręcić się uliczkami.

Co można by o nas powiedzieć… Czasami zachowują się jak takie dzieciaki. Wyrwali się z domu we dwójkę i na maksa korzystają z tego co oferuje dane miejsce. Siedzą do nocy, objadają się i mało śpią. Wracają dużo bardziej zmęczeni niż wyjechali z ogromną ilością dodatkowych kroków w aplikacji zdrowotnej. U nas to ostatnio standard, ale nie żałuję niczego 🙂

1. Ten targ jest cudowny. 2. Może serniczka? 3. Gdzieś w restauracji na polu golfowym. Grać nie graliśmy, ale kto wie co przyniesie przyszłość.

1. Byłam już tak głodna, że nie wytrzymałam do kolacji. 2. Ta katedra jest przepiękna o każdej porze dnia i nocy. 3. Nocne rozgrywki przed wejściem do naszego hotelu.

Poranny spacer. Te palmy między kamienicami wyglądają przepięknie.

Bardzo lubię korzystać z takich atrakcji. Kameralna scena, lokal bez zbędnego nadęcia i flamenco… Nie wiem co ta muzyka i ten taniec mają w sobie, ale ja zawsze takie występy oglądam ze łzami w oczach. Kompletnie nic nie rozumiałam co śpiewają, a łzy leciały mi jedna za drugą.

Teraz trochę o jedzeniu. 1. Spróbowaliśmy churrosów. Smaczne, chociaż dla mnie trochę za tłuste. 2. Zapach tych owoców, warzyw i ryb… 3. Do tej restauracji nie udało się nam dostać. Polecono nam zrobić rezerwację i na pewno następnym razem o tym nie zapomnimy. 4. To było takie dobre, chociaż w menu widniało jako bruschetta i wcale jej nie przypominało. Pominę już fakt, że ponownie objedliśmy się tak, że ledwo wróciliśmy do hotelu.

Wiele razy podobne zdjęcia z mandarynkami wyświetlały mi się na IG. Zawsze się nimi zachwycałam, a teraz mam swoje własne.

Podczas tej krótkiej wizyty, nie mogłam odmówić sobie zajrzenia do dwóch sklepów. 1./2. Massimo Dutti i tutaj widziałam największy dział kolekcji limitowanej oraz kupiłam krótki trencz. 3./4. Mango, przymierzyłam sporo rzeczy, ale niestety na mnie nie pasowały. Ciszyłam się zatem, że nie zamówiłam ich online.

Cóż za widok, normalnie nie mogę się napatrzeć…

1. Stylizacje lotniskowe. 2. Całkiem nowa rzecz w tym zestawieniu, to kardigan w paski z Zary.

1. Stylizacje na wieczory. 2. Stylizacje na zwiedzanie.

*

Po krótkim wyjeździe wracamy do rzeczywistości. Miałam ogromną ochotę na tort z dużą ilością kremu. Odtworzyłam ponownie przepis z pierwszego odcinka programu na Netflixie „Z miłością Meghan”. Bardzo Wam polecam ten przepis, bo jest prosty i szybki.

I na koniec – taras po liftingu. Nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie wypiję tutaj pierwszą kawkę. Po powrocie z Malagi poustawialiśmy wszystko na swoje miejsce i przyjemnie spędziliśmy tutaj ostatni weekend marca. Przede mną uzupełnienie kwiatów, ale to już pewnie dopiero w maju.

Kilka stylizacji z czasu wolnego. Jak możecie zauważyć w marcu królowały głównie zamszowe mokasyny, kolor żółty i czekoladowy.

xoxo Marta

2 komentarze

  • Katarzyna

    Oj troszke się bałam, że zrezygnowałaś z tych podsumowań a tak bardzo je lubię 🙂
    Mój marzec przeleciał na wizytach u weterynarza więc nawet nie wiem kiedy zleciał. Tort z przepisu Meghan dopiero przede mna, ale super że przepis udany, wypróbuje:)

    • fashiontravelshopping

      Bardzo mi miło i cieszę się, że tu zaglądasz. Mam nadzieję, że z pupilem już lepiej 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *