Moje świąteczne rytuały
Podejrzewam, że wiele z Was, podobnie jak ja, ma swoje rytuały świąteczne. Tak naprawdę moje własne wypracowuje już od kilku dobrych lat. Dzisiaj chciałam się z Wami nimi podzielić.
W całym tym przedświątecznym pędzie, korkach w mieście, brakiem miejsc na parkingach w galerii, kolejkach w sklepie, walki o karpia, poszukiwaniu prezentów, brakowało mi pewnego rodzaju wytchnienia. Chociaż nie przeszkadza mi ten cały harmider zauważyłam, że robię wszystko co można, aby go ominąć. Na zakupy jadę z samego rana, albo jeszcze lepiej, od razu po siłowni, na którą dojeżdżam przed otwarciem sklepów. Zdarza mi się też wyjechać o 20:00 i wszystko to co załatwiałabym w galerii przez pół dnia, potrafię zakończyć w ciągu jednej godziny. Zakupy suchych produktów robię z dużym wyprzedzeniem, a rybę po prostu mrożę. Dzięki takim zabiegom zaoszczędzam mnóstwo czasu na zupełnie inne przedświąteczne przyjemności.
Wiele razy wspominałam, że grudzień to jeden z moich ulubionych miesięcy. Jestem totalnie zwariowana na punkcie Świąt i wszystkiego co z tym związane. Zaraziłam też tym mojego syna, który od lipca nie mógł się doczekać dnia, w którym będziemy ubierali choinkę i przyozdabiali mieszkanie. Do tego zapach pieczonych pierniczków, w tle świąteczne piosenki i już nastrój zimowy mimo, że bez śniegu, gdzieś w naszych sercach się tli.
Poza samymi ozdobami wyciągam z szafy świąteczne swetry i zimową pościel.
Nie zapominam tez o świątecznym wyglądzie i przynajmniej na tydzień przed wyciągam z szafy wszystko co ma cekiny, kolor zieleni, czerwieni i fioletu. Błyszczące się buty oraz kolczyki w kształcie śnieżynek lub gwiazdek.
Od kiedy moje dziecko zna prawdę o Mikołaju nie chowam się po kątach z pakowaniem prezentów czy nawet ich zakupem. Nie raz w tym roku skorzystałam z jego pomysłów jeśli chodzi o dzieci z mojej rodziny czy w momencie kiedy robiliśmy prezenty dla fundacji.
Podsumowując mamy wystrój, zakupy, prezenty, świąteczne stylizacje, choinkę, pierniki, zimowe ręczniki w kuchni i pościel, radosne piosenki oraz przysmaki, które kojarzą się nam z cynamonem, kardamonem i goździkami.
Jakby nie patrzeć, trochę się tego nazbierało. Ale to nie koniec. Jest jeszcze taki jeden dzień, który od kilku lat spędzam tylko z przyjaciółką. Zazwyczaj wybieramy go w grudniu i planujemy wspólnie. Do tej pory były to zakupy i kawa, a raczej kawa i zakupy, bo potrafiłyśmy przesiedzieć w Costa Coffee nawet 5 godzin domawiając kolejne pyszności. Prezenty natomiast kupowałyśmy przez maksymalnie 2 godziny idąc już z konkretną listą. Innym razem szukałyśmy świątecznych strojów dla siebie i oczywiście obowiązkowo kawa.
Jednak jakiś czas temu nastąpił pewien, przełom ponieważ zmieniłyśmy sposób robienia zakupów i nie potrzebowałyśmy, a nawet więcej, nie miałyśmy ochoty, włóczyć się bez celu po sklepach i zaplanowałyśmy DZIEŃ OGLĄDANIA FILMÓW ŚWIĄTECZNYCH. Nie ukrywajmy, nasze drugie połówki oczywiście uczestniczą w całym tym galimatiasie, jednak nie są aż tak zakręceni, aby po raz kolejny oglądać „Holiday”. Uznałyśmy zatem, że nic na siłę, przecież możemy robić to we dwie. I tak pierwszy raz spotkałyśmy się w ubiegłym roku na filmowy dzień.
Nie zdziwi Was, że dałyśmy radę obejrzeć półtora filmu, a resztę czasu przegadać 🙂 Tematów nie było końca i po prostu nie miałyśmy czasu na więcej. Bardzo byłam ciekawa jak to będzie w tym roku i nie pomyliłam się twierdząc, że damy radę zobaczyć max jeden film 🙂 a o resztę będziemy męczyć naszych mężów w trakcie całodziennej sesji podczas gotowania. U mnie padł rekord w 2018 roku – 6 filmów jednego dnia 🙂
Niemniej jednak wracając do mojego dnia z przyjaciółką to plan jest prosty.
Spotykamy się wcześnie rano, zazwyczaj w piątki, kiedy dzieci są w szkole i przedszkolu, a mężowie w pracy.
Zasada numer jeden – zakładamy wygodne ubrania, dwa – nie malujemy się, trzy – robimy same miłe rzeczy.
Zaczynamy więc od pysznego śniadania. Tym razem padło na tosty z jajkiem sadzonym i pieczonego naleśnika oraz zimowe herbaty. W trakcie mamy tyle spraw do omówienia, że dopiero po dwóch godzinach orientujemy się, że w sumie należałoby już włączyć pierwszy film na Netflixie.
Ale momencik. Skoro był to babski dzień, nie mogło zabraknąć typowo kobiecych czynności. Tym razem postawiłyśmy na strefę beauty i maseczki wszelkiego rodzaju. Od ściągających, poprzez nawilżające i upiększające.
Chyba największy ubaw miałyśmy z ust. Uwierzcie mi, już dawno się tak nie naśmiałyśmy…
Zasada numer 4 – tego dnia nie liczą się kalorie.
Na stół wjeżdżają więc chipsy lub popcorn, Rafaello, czekoladki i mega, mega kaloryczna kawa z czekoladą, bitą śmietaną i cynamonem.
Po takim dniu, kiedy możemy się na chwilę zatrzymać; porozmawiać o naszych problemach, bolączkach i słabościach; poprawić sobie humor komedią romantyczną w scenerii zimowej; zadbać o urodę śmiejąc się przy tym do rozpuku, zjeść pyszne rzeczy bez wyrzutu i spędzić czas z osobą, która rozumie Cię bez słów, to naprawdę nabiera się sił do dalszego działania.
Uwierzcie mi, że nie wyobrażam sobie kolejnych Świąt bez takiego dnia. Może będzie wyglądał on zupełnie inaczej, może w zupełnie innym miejscu go spędzimy, może zupełnie inne rzeczy będziemy robiły, ale nadal będzie to nasz dzień, w którym zmartwienia przerodzą się w nadzieję, a ewentualny smutek zastąpimy sernikiem 🙂
Mam nadzieję, że wpis ten zainspiruje Was do napisania własnego scenariusza takiego wyjątkowego dnia, który spędzicie być może z przyjaciółką, siostrą czy mamą. Dzięki czemu będziecie mogły nacieszyć się tym wyjątkowym okresem, tak jak potrzebują tego kobiety.
2 komentarze
Kamila
Nasz dzień, nasz czas, ten zimowy, relaksujący z lekką nutą świątecznego romantyzmu w tle. Od kilku lat nie wyobrażam sobie, by „nasz dzień” miałby się nie odbyć. ❤️
Ania
o jak super ! Dobrze jest zrobić sobie taki dzień i zwolnić tempo w tym przedświątecznym pędzie ❤️