PODRÓŻE

Moja wielka włoska przygoda – podsumowanie wyjazdu

No tak, moja wielka włoska przygoda dobiegła końca i przyszedł czas na podsumowanie wyjazdu. Nie oznacza to oczywiście, że więcej na ten temat nie pojawi się wpisów. Wręcz przeciwnie już szykuję kolejne. Niemniej jednak myślę, że tydzień po powrocie to dobry moment aby spojrzeć na ten wyjazd poprzez liczby.

Nasza wyprawa trwała dokładnie miesiąc i powiem Wam szczerze, że mimo iż upłynął tydzień, a ja jestem już po drugim dniu w pracy to nadal nie mogę dojść do siebie mimo dodatkowego tygodnia aklimatyzacji. Pranie jak leży tak leży. Czeka na swoją kolej bo przed tym całe mieszkanie trzeba było posprzątać. Dodatkowo 10 stopni Celsjusza mniej powoduje, że nawet nie chce mi się tego ruszać. A w głowie wciąż przewijają się te wszystkie cudowne kadry jakie miałam okazję zapisać nie tylko na dysku twardym ale również w pamięci. Nie bardzo mogę skupić się na swoich obowiązkach i dziękuję bardzo mojej Teściowej za zabranie syna na tydzień do siebie bo dzięki temu mogę na spokojnie przygotować go również do szkoły, którą już niebawem rozpoczyna.

Trochę podziękowań:

Nie będę ukrywać, że nasza wyprawa była cudowna. Skonstruowana totalnie pode mnie i moje marzenia za co dziękuję mojemu kochanemu Mężowi!!!

Dziękuję również mojemu wytrwałemu synowi, dla którego wyjazd ten był niezwykle trudny ze względu na rozstanie z naszymi rodzinami, kolegami z przedszkola i podwórka, zabawkami oraz Netflixem 🙂

Nasza trasa:

13 lipca wyjazd – 13 miejsc noclegowych – 13 sierpnia powrót

1 – Austra, Innsbruck

2 – Werona

3 – San Gimignano

4 – Sorrento (zwiedzanie Positano i Amalfi)

5 – Torre Annunziata (zwiedzanie Pompei oraz Neapolu, wejście na Wezuwiusz)

6 – Tropea

7 – Matera

8 – Alberobello

9 – Asyż

10 – Rada in Chianti (zwiedzanie Sieny, kolacja w restauracji Enoteca Nuvolari, kolacja w Panzano u Dario Cecchini – znanego z serialu Netflixa Chef’s Table sezon 6, odcinek 2)

11 – Mercatale Val Di Pesa

12 – Florencja

13 – Limone Sul Garda

TRASA

13.07.2019 – INNSBRUCK

Wystartowaliśmy 13.07.2019 o godzinie 7:42. Do pierwszego punktu mieliśmy 1126 km, czas jazdy około 12 godzin. Do tego doliczyć trzeba było tankowanie i przerwy więc na miejsce dojechaliśmy o godzinie 19:00. W Innsbrucku spędziliśmy tylko jedną noc. Traktowaliśmy to miejsce jako odpoczynek i regenerację sił do dalszej podróży.

14.07-16.07.2019 – WERONA

Trasa 260 km, czas dojazdu 2h 40 min

W Weronie spędziliśmy dwie noce. Nie było to miejsce, które mnie rozczarowało wręcz przeciwnie, ale na Domu Julii oraz jej okolicach strasznie się zawiodłam. Niestety pod koniec pierwszego dnia nasz syn się rozchorował i wylądował w łóżku z 39 stopniami gorączki. Walczyliśmy z nią kolejnego dnia i dopiero w dniu wyjazdu poczuł się dużo lepiej. Jak widać apteczka całkowicie się przydała, chociaż myślałam, że tym razem będziemy zmuszeni skorzystać z polisy ubezpieczeniowej i umówić się do lekarza, albo co gorsza czekał nas szpital. Na szczęście udało się nam zbić temperaturę i załagodzić wszystkie objawy około chorobowe…

16.07-19.07.2019 – SAN GIMIGNANO

Trasa 284 km i czas przejazdu 3h. Po drodze oczywiście GPS się pogubił i zjechaliśmy z trasy. Na szczęście Google Maps w telefonie nie zawiodło nas nigdy więc niekiedy musieliśmy się nim posiłkować.

Tak naprawdę to miejsce miało być naszym pierwszym przystankiem po Austrii. Czas na opalanie i regenerację sił, ale jak wiadomo plany się zmieniają więc zmuszeni byliśmy wprowadzić aktualizację do naszej wyprawy i San Gimignano było naszą drugą destynacją. Cicha okolica, pyszne śniadania oraz basen sprawiły, że na chwilę wyłączyliśmy się i mogliśmy wejść w rytm wakacyjny. Samo miasteczko zrobiło na nas ogromne wrażenie i z przyjemnością wracaliśmy do niego na lody czy kolację. Szerszy wpis znajduje się tutaj

19.07-22.07.2019 – SORRENTO

Trasa 518 km, czas przejazdu 5h 30 min

Sorrento już dawno chodziło mi po głowie więc namówiłam męża na trochę elegancji i wybraliśmy się do miasta słynącego z cytryn. W między czasie zwiedziliśmy również Positano oraz Amalfi.

23.07-25.07.2019 – TORRE ANNUNZIATA

Trasa 32 km, czas przejazdu 52 min

Zwiedziliśmy tutaj Pompeje oraz Neapol, a także weszliśmy na Wezuwiusz i udaliśmy się do Casserty zwiedzić Pałac Burbonów. To był dla mnie najcięższy odcinek naszej podróży pod względem fizycznym i psychicznym. Moje wyobrażenie na temat mafii, przestępstw oraz kontrola Carabinieri na samym wjeździe do miasta mocno podkręciło atmosferę, a ja naprawdę nie chciałam, aby moje dziecko było świadkiem jakiejś przypadkowej i groźnej sytuacji, która mogłaby zablokować go jeśli chodzi o kolejne wyjazdy. Zdziwiłam się, że nie dopytuje kiedy byliśmy w Neapolu o ludzi bezdomnych, których naprawdę mnóstwo spotkaliśmy idąc z parkingu do centrum. Nie ukrywamy przed nim prawdy o świecie i czasem nawet za bardzo zaczynamy go zgłębiać wspólnie. Mojemu synowi w nocy śniły się koszmary dotyczące erupcji wulkanów i tego, że nas zaleje, a mężowi, że ukradli nam samochód. Byliśmy również zmęczeni ilością kilometrów, którą zrobiliśmy pieszo zwiedzając te wszystkie atrakcje więc trochę się tego wszystkiego nam zebrało i w sumie odetchnęliśmy kiedy ruszyliśmy dalej.

25.07-28.07.2019 – TROPEA

Trasa 406 km, czas przejazdu 4h 30 min

Ogólnie cała trasa przebiegała bez najmniejszych problemów. Zachwycaliśmy się tak odmiennym regionem od Kampanii. Niesamowite góry, doliny, roślinność, zupełnie jakbyśmy w pewnym momencie znaleźli się na jakiejś wyspie. Miasteczko tak piękne, że nie mogłam przestać się nim zachwycać. Kiedy szłam sama wieczorem poczułam, że w każdej chwili mogłabym tutaj zostać. Dokładnie tak wyobrażałam sobie Włochy jako dziecko. Urokliwe miejsce warte zobaczenia. Zupełnie inne niż na północy. Aż chciało się tam po prostu być. To właśnie w Tropei spotkaliśmy najwięcej włoskich turystów. Obce języki oczywiście się pojawiały, ale stanowiły jednak mniejszość. To tutaj też byłam świadkiem po raz drugi zupełnie innego wychowania dzieci przez Włochów, niestety z użyciem siły…

28.07-29.07.2019 – MATERA

Trasa 321 km, czas przejazdu 4h

Jadąc z Tropei mogliśmy dalej podziwiać tę inność Włoch jakiej do tej pory nie znaliśmy. Niestety po drodze napotykaliśmy palące się przydrożne łąki. Kiedy relacjonowałam to na żywo na Instagramie kilka osób odpisało mi, że to nie jest problem pożarów ze względu na temperaturę, a lenistwo właścicieli, którym nie chce się skosić trawy lub zadbać o swoją własność. Podobno takie praktyki stosowane są bez przerwy. Miasto, do którego dotarliśmy było tak odmienne, tak inne i do tego jeszcze hotel w skałach. Nie chciało mi się wierzyć jaka była jego historia, do momentu kiedy przyjechałam i zobaczyłam sama na własne oczy. Rząd włoski musiał mieć naprawdę spory z nim problem skoro wydał decyzję o wysiedleniu ludzi do „normalnych” domów.

29.07-31.07.2019 – ALBEROBELLO

Trasa 68 km, czas przejazdu 1h

Podczas tego przejazdu oprócz samych wsi, pól, trudnego terenu, gajów oliwnych, drzewek owocowych z nektarynkami, murków iście przypominających mi te, które często widziałam zwiedzając Walię, zobaczyłam po raz pierwszy uchodźców śpiących w opuszczonych magazynach… Był to dla mnie trudny do zniesienia widok. Od kiedy uchodźcy falami zaczęli przedostawać się do Europy niemal codziennie śledziłam ich losy jak również decyzje wydawane przez dane kraje o ich losie. Trzy lata temu kiedy również mieliśmy małą objazdówkę po Włoszech spotykaliśmy ich wielu. Trochę mówiło się również o nich w wiadomościach, najczęściej kiedy odnotowano napady lub kradzieże. Później jakoś wszystko ucichło. Jakby każdy kraj zajął się swoimi sprawami i nie informował o swoich działaniach innych. I chyba faktycznie tak się stało ponieważ to był jedyny przystanek kiedy widzieliśmy te osoby, ale nie sprzedawały one selfie do telefonów czy breloczków, tylko po prostu chowali się przed innymi. Był to smutny dla nas widok i taki czas na przemyślenie w jakim świecie żyjemy… Z takim dziwnym samopoczuciem wjechaliśmy do kolejnego miejsca. Równie dziwnego jak poprzednie. Stożkowe domy niemal wprowadziły nas w inną rzeczywistość. Czuliśmy się jakbyśmy brali udział w scenie do filmu, albo zwiedzali plan filmowy. Dla mnie było to coś niesamowitego i jeszcze większe robiłam oczy kiedy usłyszałam przechadzając się uliczkami po części prywatnej zwykłe rozmowy i kłótnie mieszkańców. Coś nierealnego. Nie wyobrażam sobie jak można mieszkać w takim miejscu mimo tego, że sami dokładnie taki domek wynajęliśmy na czas pobytu.

31.07-02.08.2019 – ASYŻ

Trasa 597 km, czas przejazdu 6h

Dla nas był to mały powrót do Toskanii. Co prawda jeszcze mieliśmy kawałek ale Umbria jest tak blisko, że zaczyna się już czuć tę sielskość krajobrazu i ponownie wróciły odgłosy cykad, których nie słyszeliśmy od wyjazdu z San Gimignano. Miasteczko urokliwe, gdzie na każdym kroku przemyca się najważniejszą jego postać, którą jest św. Franciszek. To tutaj znów miałam możliwość poczuć zapach lokalnej lawendy, którą najbardziej lubię w środowisku naturalnym. Dzięki kilku lokalnym sklepikom mogłam zakupić jej nasiona dla mojej mamy, która jest wielką fanatyczką tego aromatu.

02.08-05.08.2019 – Radda in Chianti

Trasa 145 km, czas przejazdu 2h

Podczas pobytu w Radda in Chianti postanowiliśmy ponownie po trzech latach zwiedzić Sienę i zjeść kolację w restauracji Enoteca Nuvolari. Potraktowaliśmy ten wyjazd jako typowo sentymentalny. Razem z mężem ubraliśmy te same rzeczy, a synowi zbliżone do tych co miał wtedy na sobie i zrobiliśmy bardzo podobne, jak nie takie same zdjęcia, aby zobaczyć jak zmieniło się otoczenie oraz my sami. Była to piękna podróż, a największą jej zmianą poza oczywiście wiekiem były obrączki na naszych dłoniach. Zjedliśmy również kolację u chyba najbardziej znanego rzeźnika w Toskanii Dario Cecchini.

Sama miejscowość Radda in Chianti była tak mała, że zwiedziliśmy jak w zaledwie 45 minut, ale bardzo miło było nam do niej wracać o każdej porze dnia na lody czy bruschettę.

05.08-08.08.2019 – MERCATALE VAL DI PESA

Trasa 32 km, czas przejazdu 45 min.

To tutaj najbardziej wypoczęliśmy podczas naszego całego wyjazdu. To tutaj mój syn nauczył się nurkować i pływać zarówno pod wodą jak i normalnie. To tutaj miałam w końcu czas otworzyć mój prezent od przyjaciółki i zagłębić się w lekturze przez cały dzień. To tutaj zjedliśmy jedną z najlepszych toskańskich kolacji. To był cudowny czas błogiego lenistwa, nigdzie się nie spieszyliśmy, bo poza hotelem były same winnice. Natomiast miejsce, w którym spaliśmy całkowicie wystarczył nam, aby z niego nie wyjeżdżać poza pierwszym wieczorem (poniedziałek) kiedy nie jest serwowana kolacja.

08.08-11.08.2019 – FLORENCJA

Trasa 30 km, czas przejazdu 40 min.

Wróciliśmy do Florencji po trzech latach. Wtedy nie spaliśmy na miejscu więc tym razem mój mąż wpadł na pomysł, abyśmy zostali na chwilę dłużej. Jemu podobała się Siena, która dopiero teraz zyskała u mnie uznanie. Mnie natomiast Florencja, która jego tym razem zachwyciła, tak że sprawdzał czy są jakieś bezpośrednie loty. Ten odcinek był chyba najmniej przeze mnie relacjonowany, mimo że naprawdę byłoby co nagrywać. Natomiast ja byłam tak zachwycona, że nie raz musiałam zamykać buzię bo aż głupio wyglądałam. Uwierzcie mi na słowo, że Florencja zachwyciła mnie ponownie, ale ze zdwojoną siłą. Uwielbiam te uliczki, kawiarnie, wieczorne przypadkowe koncerty na ulicy, uśmiechających się Włochów, mile witających nas ponownie w restauracji. I chociaż chleb, który nie jest słony i smakował jak jakaś wata to i tak mi to nie przeszkadzało. Chłonęłam to miasto całą sobą i chciałam być z nim trochę sam na sam. Dopiero wieczorem orientowałam się, że tak mało nagrałam czy zrobiłam zdjęć poza widokiem z naszego hotelowego tarasu, który zapierał nam dech za każdym razem jak na niego wchodziliśmy. Florencja była chyba najdroższym miejscem pod względem cen jedzenia i innych pamiątek. Wiedziałam, że tak będzie, ale powiem szczerze, że nie raz zaskoczyła mnie wysokość rachunku w restauracji w porównaniu z innymi miejscami jakie odwiedziliśmy.

11.08-13.08.2019 LIMONE SUL GARDA

Trasa 370 km, czas przejazdu 4h

Ostatnie miejsce podczas naszej podróży. Jezioro Garda, które zawsze omijaliśmy jadąc na południe czy do Włoch czy Lazurowe Wybrzeże Francji. Tym razem mając w planach powrót do domu tzw. na raz uznaliśmy, że będzie to dobre miejsce. Nie ukrywam, że ciagle o nim marudziłam podczas tworzenia całej trasy, ale do momentu kiedy znaleźliśmy się we Florencji nie mieliśmy rezerwacji. Bardzo się ucieszyłam kiedy zrobiliśmy rezerwację. Do samego centrum mieliśmy 500 m, ale już po 250 czuło się atmosferę miejsca i ta odległość naprawdę nam nie przeszkadzała. To było kolejne miejsce, które nas zauroczyło podczas naszego wyjazdu. Małe i wąskie uliczki, brak samochodów, muzeum cytryn, niewielka przystań, pyszne i niedrogie jedzenie, lokalne produkty. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Na sam koniec udało mi się również wykąpać w jeziorze, którego woda była po prostu cudowna. Wyjeżdżając już do domu ustaliliśmy, że będzie to nasz przystanek przy kolejnych podróżach na południe Europy.

13.08.2019 – BYDGOSZCZ

Trasa 1349 km, czas przejazdu 13h

Wyjechaliśmy o godzinie 9:30, na miejscu byliśmy o godzinie 24:00. Do wskazanego czasu musieliśmy doliczyć tankowanie, jedzenie w restauracji przy stacji, kontrolę graniczną w Niemczech (jak ja się cieszyłam, że nie kazali nam otwierać bagaży). Dodatkowo już pod Poznaniem na stacji wylałam sobie na rękę gorącą kawę i tutaj trochę nam zeszło bo samo schłodzenie ręki trwało długo. Musiałam też wziąć ze sobą lód do drinków bo inaczej nie dojechałabym z bólu. Niestety na stacji w apteczce nie mieli Pantenolu co bardzo by mi wtedy pomogło. Na miejscu okazało się, że gdyby nie ten lód to mogłoby być różnie. Od razu użyłam wspomnianego środka na oparzenia i dzięki temu rano pozostał tylko ból pod skórą bez najmniejszej oznaki wizualnej po oprzeniu.

CAŁKOWITY CZAS SPĘDZONY W SAMOCHODZIE – 80H

ODCINEK JAKI POKONALIŚMY WRAZ Z WYCZIECZKAMI – 6.000 KM

NAJNIŻSZA ZAREJESTROWANA PRZEZ NAS TEMPERATURA – 12,5 STOPNI C (INNSBRUCK)

NAJWYŻSZA ZAREJESTROWANA PRZEZ NAS TEMPERAURA – 38 STOPNI C (FLORENCJA)

PARKOWANIE SAMOCHODU

Wybierając hotele zawsze zwracałam uwagę czy mamy gdzie postawić nasze auto. Wiele się naczytaliśmy na temat publicznych parkingów we Włoszech i w związku z powyższym bardzo zależało mi na tym, aby jednak to miejsce parkingowe się znalazło. Generalnie nie było problemu, oczywiście była to opcja płatna, w zależności od hotelu od 7EUR do 25 EUR za dobę.

Tam gdzie tego parkingu nie było przy hotelu lub nie wolno nam było wjeżdżać to sprawa wyglądała następująco:

TROPEA – hotel dysponował kilkoma miejscami parkingowymi, ale nie było możliwości ich rezerwacji. Nam na szczęście udało się zaparkować pod samym wejściem więc nie mieliśmy problemu.

MATERA – od hotelu otrzymaliśmy informację na jaki parking mamy dojechać, tam zostawialiśmy wszystko to co nie było nam potrzebne wraz z kluczkami od samochodu i pan parkingowy zawiózł nas najbliżej hotelu jak tylko mógł dojechać. Następnego dnia w to samo miejsce gdzie zostaliśmy wysadzeni odstawiono nam auto. Godzinę przywiezienia samochodu ustalaliśmy w recepcji. “Garage Damasco” koszt 25 EUR.

ASYŻ – podobnie jak w z hotelu w Materze otrzymaliśmy instrukcję jak dojechać do parkingu, gdzie zostawiliśmy auto, ale tutaj już kluczyki zabieraliśmy ze sobą. „Parcheggio Porta Mojano”. Koszt miał wynosić 24 EUR za dobę więc teoretycznie powinniśmy zapłacić 48 EUR ale ostatecznie wyszło dużo mniej.

FLORENCJA – to było ostatnie miejsce, gdzie również nie mieliśmy parkingu przy hotelu, co więcej nie mogliśmy nawet pod niego podjechać. Dostaliśmy instrukcję z hotelu na jaki parking się udać. Tam zostawiliśmy znów niepotrzebne rzeczy wraz z kluczykami od auta i piesze ruszyliśmy do hotelu. Panu parkingowemu podaliśmy datę i godzinę kiedy auto odbierzemy. W dniu wyjazdu udaliśmy się z hotelu wraz z bagażami na parking, czekaliśmy około 10 minut i samochód został podstawiony.  ” Garage Michelangelo ” 25 EUR za dobę.

Muszę Wam powiedzieć, że bałam się zostawiać rzeczy w samochodzie w momencie kiedy kluczyki również oddawaliśmy na parkingu. Jednakże biorąc pod uwagę, że były to parkingi miejskie nie było mowy o żadnej kradzieży. Internet tak zdominował świat, że każda zła opinia napisana przez użytkowników bardzo wpływa na potencjalnych klientów. Oczywiście za każdym razem pytałam czy z bagażami będzie wszystko ok i zapewniano nas, że jak najbardziej. Zastanawialiśmy się również ile będziemy mieli zarysowań lub wgnieceń. Kto jeździł we Włoszech samochodem wie o czym mówię. Poza tym, że auto sprawowało się nienagannie to uwierzcie mi, że wróciliśmy bez najmniejszej ryski 🙂

Wyjazd był bardzo udany, atrakcyjny, czasami trudny ale gdybym mogła to dziś ruszyłabym w tę trasę jeszcze raz i nie wprowadziłabym do niej żadnej zmiany.

Jeśli macie jakieś dodatkowe pytania to śmiało piszcie w komentarzach.

Pozdrawiam

Marta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *