Stylizacje do biura i nie tylko…
W związku z moim zeszłotygodniowym wyjazdem, dziś mam dla Was tylko trzy stylizacje do biura. W sumie zastanawiałam się czy w ogóle je publikować, ale biorąc pod uwagę, że wpisy ze stylizacjami do biura pojawiają się tutaj nieprzerwanie od ponad roku, nie mogłam opuścić i tego tygodnia.
Robi się coraz chłodniej i musiałam wyciągnąć już z szafy pierwsze płaszcze oraz pochować wszystkie sandały. Trzymam się jeszcze postanowienia – gołe nogi i póki co idzie mi całkiem nieźle. Zobaczymy jak długo 🙂 Pewnie i tak wcześniej wyjmę kozaki zamiast rajstop, ale tak już mam, że musi mnie nieźle wywiać, żebym zrozumiała, że lepiej już nie będzie…
Czy poszukiwania idealnego płaszcza zostały zakończone? W sumie powinnam odpowiedzieć i tak i nie. Mam w swojej szafie dwie wersje trencza. Jeden oversizowy, a drugi bardziej dopasowany. Na tę chwilę zadowolona jestem z obu i zatrzymałam je, ponieważ nie znalazłam dla siebie nic lepszego. Wiem, że w sklepach pojawiło się wiele modeli i to różnych, z przewagą tych większych, ale nic mnie w nich nie ujęło, więc postanowiłam zostawić te co mam i na ten rok zakończyć poszukiwania, i skupić się już na kolejnej porze roku. Właśnie tworzę nową listę zakupową na zimę i mocno zastanawiam się co powinno na nią trafić. Efektem końcowym pochwalę się Wam na Instagramie.
Tymczasem skupiam się jeszcze na przejściowych ubraniach i porządkach w garderobie, bo poza schowaniem letniego obuwia nie zrobiłam nic więcej. I trochę mnie to już męczy. Czas poprzekładać cieplejsze swetry do przodu i pożegnać się tymi ubraniami, które posłużą już teraz komuś innemu. A także przeorganizować całą szafę.
Zaczęła mnie ostatnio ogarniać nostalgia. W sumie nie wiem dlaczego, bo generalnie wszystko u mnie ok, ale to chyba ten moment, kiedy zdaję sobie sprawę, że pewne etapy mam już za sobą, lato skończyło się na dobre, a do najpiękniejszego miesiąca w roku zostały jeszcze dwa. Kolejny miesiąc, który mógłby jak dla mnie nie istnieć w kalendarzu, poza sierpniem, to listopad. Tzw. miesiąc na przeczekanie. Bardzo go nie lubię i muszę się dobrze zastanowić, jak go sobie zorganizować, aby nie poprzestać na samym przetrwaniu. Dlatego koniecznie muszę wrócić do listy z przyjemnościami, o której pierwszy raz mówiłam Wam rok temu. Co prawda teraz mam w głowie inne pomysły i chętnie je wykorzystam. Natomiast wszystkie szczegóły tej akcji znajdziecie tutaj:
Kiedy pierwszy raz zaczęłam mówić o tych listach w zeszłym roku, to widziałam dosyć duże zainteresowanie tym tematem. Miałam postanowienie noworoczne, że w tym roku przyłożę się jeszcze bardziej, ale nic z tego nie wyszło. Absolutnie na to nie narzekam, ponieważ rządzi mną ostatnio przypadek, który w zasadzie mi nie przeszkadza, o ile wszystko idzie po mojej myśli. Dotyczy to głównie nieplanowanych wyjazdów, z których cieszę się zawsze najbardziej. Mam nadzieję, że ta dobra passa nie opuści mnie za szybko.
Cieszę się w sumie też, że nadchodzi lekkie spowolnienie, bo moja biblioteczka zaczyna się powoli uginać pod kolejnymi książkami, które czekają na swoją kolej. Nie wspomnę już o liście ulubionych filmów i seriali na Netflixie, która tylko rośnie. Najbliższy czas chcę poświęcić na nadrobienie tych zaległości, ale nie chciałabym się zamykać tylko w domu. Ostatni wyjazd do Paryża tak mnie natchnął, że najchętniej odwiedzałabym go co miesiąc, bez względu na pogodę. Liczę na to, że jeszcze w tym roku uda mi się wypić kawę na Polach Elizejskich.
Czeka mnie jeszcze zamknięcie domku letniskowego i związane z tym prace, które po sezonie nie idą tak szybko jak na samym początku. Dlatego odwlekam to jak najbardziej mogę, chociaż wiem, że działa to na moją niekorzyść. Tak samo z porządkami na tarasie. Czas zasadzić wrzosy i inne jesienne rośliny, kupić ozdobne dynie i przenieść się do wnętrza, które dobrze byłoby jeszcze bardziej zmienić na przytulne dodając nowe świece i tak bardzo znienawidzone przez mężczyzn poduszki. Swoją drogą cały czas się zastanawiam dlaczego mają do nich taką awersję… 🙂
Ok, to tyle jeśli chodzi o sprawy związane z tym co u mnie, a teraz zapraszam Was na przegląd zeszłotygodniowych stylizacji do biura.
ZESTAW 1
golf – ZARA / spodnie – CALVIN KLEIN / szpilki – LIU JO / trencz – MASSIMO DUTTI / torebka – FURLA / pasek – FURLA / zegarek – ELIXA / kolczyki – TOUS
ZESTAW 2
spodnie – MASSIMO DUTTI / sweter – UNIQLO / mokasyny – MASSIMO DUTTI / trencz – MASSIMO DUTTI / pasek – ZARA / torebka – LIU JO / okulary – GUCCI / zegarek – ALBERT RIELE / pierścionek z perełkami – TOUS / pierścionek – PANDORA / kolczyki – W.KRUK
ZESTAW 3
spódniczka – AGGI / sweter – REVES / szpilki – GINO ROSSI / płaszcz – MOKOMI / torebka – MICHAEL KORS / zegarek – ALBERT RIELE / kolczyki – PANDORA
2 komentarze
Kama
No właśnie nie rozumiem tego fenomenu awersji do poduszek – przecież to zawsze niezbędne a zakup konieczny 🤪
fashiontravelshopping
Ja jestem dosyć oszczędna w ich ilościach, ale kilka zawsze się przyda. Szczególnie w salonie 🙂