KILKA SŁÓW O MOJEJ GARDEROBIE
Moja garderoba przeszła taką metamorfozę przez ostatni rok, że sama jestem zaskoczona jej ewolucją. Pojawiło się w niej wiele nowych rzeczy, ale z dobrej jakości materiałów. Pozbyłam się wszystkiego do czego miałam wątpliwości, część wystawiając na Vinted (lovetravelshopping), a część rozdając znajomym.
Biorąc pod uwagę cały zeszły rok muszę przyznać, że mój styl jeszcze bardziej zakorzenił się w klasyce. Oczywiście lubię zaszaleć, ale jednak zarówno na wakacje, jak i do pracy coraz częściej wybieram proste stylizacje. Moje podstawowe kolory się nie zmieniły. Nadal kocham biele, beże, czernie i pudrowy róż. Dołączył do nich niebieski oraz czerwień. Nie oznacza to jednak, że przestałam szukać innych kolorów. Wręcz przeciwnie, pojawił się fiolet, a ostatnio mięta i turkus. Lubię odświeżać swoje zestawy właśnie takimi smaczkami i na pewno będziecie mogły zobaczyć to w nadchodzącym sezonie letnim.
Nawet nie wiem kiedy minął już ten rok z akcją #tygodniowywieszak, który w międzyczasie przerodził się w stylizacje do biura. Swoją drogą to nie wyobrażam sobie weekendu, w którym nie miałabym szykować się na kolejny tydzień. Przygotowanie i wyprasowanie zestawów to już moja rutyna. Przez ten cały rok na palcach u rąk mogłabym policzyć stylizacje, które wybierałam z samego rana, bo nie byłam wcześniej przygotowana. Każdy taki poranek wręcz do mnie mówił:
Widzisz, mogłaś się przygotować w weekend i teraz ubrałabyś się na spokojnie, a tak znów nie wiesz co na siebie włożyć.
TYGODNIOWY WIESZAK, A WAKACJE
Tygodniowy wieszak zaczęłam też wykorzystywać do szykowania ubrań na wakacje. Nie znaczy to oczywiście, że wybieram ubrania na każdy tydzień wakacji. Tutaj raczej chodzi o zachowanie zasady związanej z powieszeniem ubrań przeznaczonych na określony czas i w określone miejsce. Bardzo Wam polecam ten sposób, tym bardziej, jeśli tak jak ja, uporczywie prasujecie każdą jedną rzecz przed włożeniem do walizki. Dzięki temu od razu będziecie widziały, jakie kolory będą przewodziły oraz co nie do końca pasuje do konceptu. Kiedy w zeszłym roku wybierałam się na trzy tygodnie do Francji, zaczęłam się przygotowywać dużo wcześniej niż zwykle wieszając ubrania na wspomniany wieszak. Przez kilka dni albo coś dołożyłam, albo schowałam do szafy. W momencie gdy uznałam, że podoba mi się to co widzę, zaczęłam się pakować. Kiedy wszystkie nasze bagaże były już przygotowane, okazało się, że dzięki temu zabiegowi zabrałam dużo mniej rzeczy i dużo lepiej były one dopasowane do miejsc w jakich byliśmy.
W zeszłym miesiącu stworzyłam wieszak na majówkę na Wyspach Kanaryjskich. Wpis ten cieszył się bardzo dużym powodzeniem. Mam więc wrażenie, że macie co włożyć do walizki, tylko nie bardzo wiecie co z tego wszystkiego wybrać. Uwielbiam wpasowywać się w klimat danego miejsca i czuć się tak, jakbym sama tam mieszkała. Postanowiłam więc, że przy okazji kolejnych wyjazdów będę robiła zdjęcia tego co pakuję i zestawię je później ze zdjęciami stylizacji, jakie stworzę na miejscu. W związku z powyższym zaraz po moim powrocie pojawi się wpis z wakacyjnym tygodniowym wieszakiem do wykorzystania na Majorce.
PORZĄDKI W GARDEROBIE
Wracając do mojej garderoby, to coś czuję, że jeszcze wiele przejdzie, ale przede wszystkim w kwestii weryfikacji materiałów. Spora część ropopochodnych już dawno została zredukowana, dodatkowo pozbyłam się wszystkiego czego nie noszę i tutaj chciałabym przedstawić Ci nowy sposób robienia porządków.
Do tej pory, pewnie jak większość z Was, dzieliłam ubrania na te co kocham, lubię, nie wiem, nie pamiętam (zwał jak zwał). Pomijam już fakt znoszonych i dziurawych… Następnie miałam te cztery stosy pełne rzeczy i do szafy wracały pierwsze trzy. I to jest ok. Tak można robić. Natomiast u mnie ten podział w tej chwili już się nie sprawdza. Zazwyczaj w rzeczach, które kocham lądowały również te, które nie były przeze mnie zakładane, albo takie, które mogłyby być wykorzystane tylko w danym miejscu.
Postanowiłam więc ostatnio zrobić porządek wg nowego podziału i wydaje mi się, że jest on dużo skuteczniejszy. Ma jedną wadę, trzeba go powtarzać w zależności od pory roku i nie może to być pierwsza taka rewolucja w Waszych szafach. Dlaczego? O tym za chwilę.
Nowy podział to: noszę, wyjątkowe wydarzenia, nie noszę.
Wykorzystując mój wieszak z IKEII, przed przystąpieniem do porządków, pochowałam wszystkie rzeczy na swoje miejsce, tak aby został pusty. Podeszłam do pierwszego miejsca, od którego chciałam zacząć i przewieszałam rzecz po rzeczy na ten właśnie wieszak. Ale przewieszałam tylko to co faktycznie noszę. Okazało się, że mniej niż połowa została na starym wieszaku. Podeszłam do tej części i wyciągnęłam z niej te ubrania, które są na wyjątkowe chwile i odłożyłam je w inne miejsce. Pozostała część to były te ubrania, które miałam założone raz na jakiś czas, lub przez ostatnie dwa lata w ogóle. Część z nich wystawiłam na sprzedaż w aplikacji Vinted, resztę spakowałam do oddania.
Czynność tę powtórzyłam jeszcze z sukienkami, spódnicami i spodniami. Wszystkie te rzeczy miałam na wieszakach i w większości były to ubrania na nadchodzący sezon. Dlatego wcześniej wspomniałam o porządkach zależnych od pór roku. Ciężko byłoby mi dziś zrobić przegląd w płaszczach, bo nie wiem jakie będę chciała nosić w kolejnym sezonie jesienno-zimowym.
Mimo, że dopiero zabrałam się za porządek w nowych ramach, już czuję lekki oddech w swojej garderobie i zamierzam kontynuować prace nad nim przez kilka kolejnych dni po powrocie z urlopu. Zajmę się oczywiście wszystkimi ubraniami wiosennymi i letnimi. Ale to i tak będzie już duży krok na przód. Po co mi w szafie 8 koszulek z czego noszę trzy?
Czy ta metoda jest dla wszystkich? Niekoniecznie. Ja porządki w garderobie systematycznie robię od czterech lat. Co sezon przeglądam rzeczy, pozbywam się tych, które już mi nie służą, przekładam w zależności od pory roku. I teraz kiedy już sama nie wiedziałam jak zrobić ten porządek, wpadłam na pomysł z rzeczami, które noszę i nie noszę. Mogę przecież coś lubić, ale nie zakładać tego przez kolejne dwa sezony. To, że coś lubię nie musi oznaczać, że będę tego używać. Dlatego chciałam pójść o krok dalej, wyjść ze swojej strefy komfortu i pożegnać się z kolejną częścią mojej garderoby, która zapewne posłuży innym.
Nie zapominam jednak o ubraniach na jakieś specjalne okazje. Takich faktycznie nie noszę codziennie. Początkowo nie wiedziałam do końca jak je przechowywać. Z jednej strony wisiały ze wszystkimi sukienkami, a z drugiej ubierałam je tylko dwa razy do roku i tym samym zajmowały mi miejsce. Już jakiś czas temu wygospodarowałam więc jedną szufladę na nie i trzymam w niej wszystkie te, które nie muszą wisieć na wieszaku. Dzięki temu mam więcej miejsca na rzeczy codzienne, a jak gdzieś wychodzę, to zawsze zaczynam od przejrzenia szuflady.
Zapewne minie kolejny sezon, a u mnie znów pojawią się jakieś zmiany. Ale ja to naprawdę lubię. No potrafię wchodzić do garderoby przez dłuższy czas i nic w niej nie poprzestawiać. Mam wrażenie, że dzięki temu zauważam ciągłą zmianę, która daje mi możliwość dalszego rozwoju w tym temacie.
Mam nadzieję, że zainspiruję chociaż jedną z Was do rozpoczęcia tej miłej przygody z ubraniami. Nie ma nic lepszego jak idealnie dopasowana zawartość szafy i świadomość, że mam co na siebie włożyć. A jeśli nie wiesz od czego zacząć, to zapraszam Cię do poprzednich wpisów: