GOODBYE JANUARY – byłeś naprawdę długi i wcale nie taki zły :)
Zabierałam się za ten wpis już od kilku dobrych dni. Chciałam go napisać w weekend, ale jak zwykle dopadły mnie inne rzeczy i blog musiał zejść na drugi, a nawet trzeci plan. I jak zapewne zauważyłyście nie tylko teraz, ale przez cały miesiąc styczeń. Pluję sobie w twarz, że nie spłodziłam żadnego innego wpisu. Jednak nie chciałam pisać o niczym. No i tak nadszedł koniec najdłuższego w moim odczuciu, miesiąca, jakim jest styczeń.
Zawodowo mocno wypełniony zadaniami. Prywatnie również, chociaż bardzo starałam się jak najwięcej zadań i planów odkładać w nieskończoność. Tak, moja garderoba nadal nie została uporządkowana. Wynika to z tego, że mam sporo rzeczy na sprzedaż, a nie mam miejsca, gdzie mogłabym je odłożyć, żeby nikomu nie przeszkadzały. No i tak odwlekam te porządki ile mogę, ale nie jest to jedyny podwód. Dodatkowo cały czas jesteśmy przed feriami, a w szkole już dawno zaczął się drugi semestr i mocno pilnuję syna, żeby wszedł w rytm nauki na kolejne sprawdziany, tak jak to było dotychczas. Trochę rozleniwił mi się przez te Święta i widzę ogromną różnicę w organizacji w porównaniu z końcówką roku. Dodatkowo dopadł go ostatnio ból gardła i jak się dowiedzieliśmy, żadna choroba, tylko za suche powietrze i brak odpowiedniego nawodnienia….
Wydawać by się mogło, że po tych wszystkich perypetiach związanych z grudniem w styczniu odrobinę odsapnę, nawet nie wiecie jak bardzo się myliłam. Kilka dni temu śmiałam się do swojego męża, czy nie moglibyśmy tak na trzy dni wyłączyć całego świata, tak żeby nikt nic od nas nie chciał i zostać w domu przed telewizorem. Rozczulił mnie odpowiadając, że musiałby zobaczyć czy nie ma spotkań, a ja tak naprawdę powiedziałam to w żartach. Zdałam sobie jednak sprawę, że chyba muszę wyglądać na zmęczoną czy zrezygnowaną ostatnio, że powiedział to co powiedział. Prawda jest taka, że nawarstwiło mi się kilka spraw i nie mając pełnej kontroli nad pewnymi decyzjami czuję, że podczas ferii będę myślami w pracy…
Odchodząc już jednak od samej pracy, to styczeń był bardzo miłym miesiącem. Musiałam go sobie trochę zorganizować i trzymać się planu.
1.Po krótkiej przerwie wróciłam na matę, żeby po trzech tygodniach z niej zejść… Dziś musiałam odwiedzić ortopedę i niestety na jednej wizycie się nie skończy. To właśnie drugi powód, dlaczego nie zabrałam się za porządki w garderobie. No i ćwiczenia znów będą musiały poczekać na pełną diagnozę i ewentualne leczenie. 2. Ilość migren bardzo się u mnie zmniejszyła, ale niestety po każdym powrocie do domu, nawet z najkrótszego wyjazdu, witam się z nimi jak z najlepszymi przyjaciółkami….
Mój pupil często się zamyśla, jakby wspomniał jakieś rzeczy lub układał nowy plan. Szczególnie ten, jak znieść więcej pluszaczków do salonu, żeby znów nie zostały odłożone na swoje miejsce.
1.Zakupy te prozaiczne, które były mi potrzebne do przygotowania przyjęcia urodzinowego. 2. I te wymarzone, które po dwóch latach poszukiwań, udało się zdobyć.
1,2 i 3. Zapowiedziała się cała rodzina, więc świętowanie musiałam rozłożyć na dwa dni. Ale mimo różnych przygód związanych z tym dniem, siedziałam przy stole z uśmiechem mając wszystkich przy sobie, po bardzo ciężkiej końcówce roku, diagnozach, operacjach i leczeniu, jakie musieli przejść moi najbliżsi… Chyba dopiero teraz do mnie to wszystko dociera i to, że mieliśmy dużo szczęścia w tym nieszczęściu.
1 i 2. Molo w Sopocie nocą i o poranku.
Wracając jednego razu do domu pomyślałam sobie, że chciałabym chociaż na chwilę pojechać nad morze zimą. Popatrzeć na fale, trochę zmarznąć, zjeść dobrą rybkę i bez celu pospacerować.
1 i 2. Monciak późnym wieczorem w piątek. Byłam przekonana, że ze względu na ferie, będą tłumy… Fajnie jest czasem się mylić 🙂
1,2 i 3. Do Meridiana wracamy za każdym razem. Lubię to miejsce na samym końcu molo i lubię ich jedzenie. Tym razem była obawa, że nie dostaniemy już rybki, bo kuchnia właśnie została zamknięta, kiedy weszliśmy do środka. Ale bardzo uprzejmy kelner stanął na wysokości zadania i nie puścił nas głodnych. Dziękujemy 🙂
1,2 i 3. Kiedy odtwarzasz scenkę sprzed 14 lat… Pamiętam jak na początku naszej znajomości przyjechaliśmy na przedłużony weekend do Sopotu i mój mąż otworzył szeroko okna, kazał mi się ciepło ubrać i przygotował kawę z widokiem na morze. Tak mnie to wtedy rozczuliło, że pierwszego ranka tym razem ja przygotowałam nam kawę.
1.Restauracja Flaming&co. Tym razem nie zajrzeliśmy. 2. Zdjęcia na molo na IG. 3. Idziemy na ten spacer, nie zdając sobie sprawy, jaka dopadnie nas pogoda.
1.Plaża niedaleko Baru Przystań. 2. Suszenie po spacerze w deszczu. Pominę fakt, że po godzinie 13:00 zrobiło się naprawdę ładnie. Wystarczyło poczekać… 3. Jak czekolada, to tylko w E.Wedel
1,2 i 3. Stylizacja, która bardzo przypadała Wam do gustu. Sweter – H&M; kurtka, leginsy i oficerki – Massimo Dutti; koszula – męża; opaska – Emilie Atelier; rękawiczki – Wittchen; szal – Ochnik
W ostatni wieczór mieliśmy ochotę na coś włoskiego. A jak pizza, to tylko w Sempre na ul. Grunwaldzkiej.
1.Pizza była wyśmienita. 2. Bruschetta obłęd. 3. Kawa smaczna. Brakuje jeszcze kremu pomidorowego, ale nie zdążyłam zrobić zdjęć.
1.Kiedy masz wybrać buty w ciepłe miejsce, a przy okazji zamawiasz inne, które wpadły Ci w oko. Te w szpic to Tommy Hilfiger, było o nie bardzo dużo pytań. Osobiście nie polecam. 2. W hotelu. 3. W moim ulubionym zestawie: oficerki, leginsy, golf i marynarka. Gdyby nie to, że kocham obcasy, mogłabym tę stylizację zakładać codziennie.
Piękny prezent od marki Tartan i wełna Bardzo często pytacie mnie o szaliki tej marki, szczególnie czerwony w kratę, który idealnie wpisuje się w tematykę świąteczną. Powtórzę po raz kolejny, bardzo polecam.
1.Kawka w Costa. 2. Kawka w Bromberg Kaffee. Jak co tydzień w sobotę zaliczamy oba te miejsca i ani trochę się nam to nie nudzi. A ten sernik kokosowy jest obłędny.
Zapoznanie z nowym pieskiem, z którym nasz spędzi trochę czasu. Było szaleństwo, ale wierzę, że się dogadają i będą takimi kuplami, jak z tych wszystkich bajek o zwierzętach. Bardzo polecam Wam obie wersje „Sekretnego życia zwierzaków domowych”, ja i mój syn uwielbiamy. Nawet nasz piesek ogląda te bajki i gdybym nie zobaczyła na własne oczy, to bym nie uwierzyła, ale jednego razu podczas seansu przyniósł pod telewizor pluszaki przedstawiające głównego bohatera i jego nowego kolegę. Osobiście liczę na to, że te dwa pupile będą za sobą jak filmowa Chloe i Max.
1 i 2. Poza samym wyjazdem do Sopotu nie działo się u mnie wiele, więc z przyjemnością przyjęłam zaproszenie podróżnika i przewodnika Jacka Stasińskiego na wieczorek autorski. Z Jackiem znamy się z Afryki i mieliśmy już okazję rozmawiać o jego książce, ale głodna kolejnych przygód z wielką radością po raz kolejny posłuchałam o jego wyprawach.
1.Styl Old Money wciąż rozbudza fashionistki, a ja bardzo polecam ostudzić emocje i bardzo dokładnie zapoznać się z tym, co tak naprawę go reprezentuje. Tutaj znajdziecie bezpośredni link do książki. 2 i 3. Costa Coffee always and forever. 4. Pierwsza książka o podróżach autorstwa Jacka Stasińskiego. Pierwszy nakład już się wyprzedał więc liczę na to, że będzie dodruk, no i kolejne części.
Nowy rok, nowa ja? Coś w tym jest, ale głównie chodzi mi po głowie mój Instagram. Od początku roku pewne zmiany już mogłyście zauważyć. Lecimy dalej i mam dla Was dwa razy w miesiącu relacje tematyczne. Mam nadzieję, że wpiszą się na stałe w kalendarzu publikacji.
Nowa lektura przede mną i nowy miesiąc przed nami. Mam nadzieję, że będzie lżejszy i równie ciekawy jak styczeń. Do usłyszenia!
2 komentarze
Katarzyna Mikołajczyk
Jeszcze raz najlepszego! 🙂 moje urodziny w lutym 🙈 a polecajki książkowe, zawsze przyjmę 🙂
fashiontravelshopping
Bardzo dziękuję. Życzę więc miłego świętowania i spełnienia marzeń 🙂