Jak to się stało, że buty marki KAZAR zdominowały tego lata moją garderobę?
Moja miłość do butów rozpoczęła się bardzo wcześnie. Pamietam jak podbierałam je moim siostrom, kiedy były w pracy, lub wyciągałam wszystkie pudełka mojej mamy z szafy, gdy byłam sama w domu. Do dziś nie mogę przeżyć jednych pantofelków mojej mamy, które oddała komuś innemu, bo ja byłam jeszcze za mała na obcasy. Dokładnie pamiętam jak wyglądały i wiem, że służyłyby mi do dziś. Aby Wam je zobrazować wyobraźcie sobie film „Wielki Gatsby” i jego wspaniałe bale. Kobiety ubrane w cudowne kreacje z piórkiem we włosach, a na stopach pantofle na niewysokim obcasie całe z paseczków. Mojej mamy były białe i dlatego jeszcze bardziej mi ich szkoda.
Później nastąpiła era mojego buntu, dlaczego nie mogę mieć takich butów i w wieku 12 lat kupiłam pierwsze niebieskie plastiki ze srebrnym brokatem na klocku. Dodam, że wydałam na nie całe kieszonkowe jakie dostałam na kolonie. To był szał. Nosiłam je do każdego stroju i szczerze przyznam, że nie wiem czy powinnam bardziej się cieszyć czy smucić, że nie mam z tego okresu żadnych zdjęć 🙂
Pamiętam jak w ostatniej klasie gimnazjum dostałam od mojej siostry przepiękne kozaki na zimę na wysokim słupku. Cieszyłam się do pierwszego wyjścia kiedy się poślizgnęłam na lodzie i wyłamałam obcas. Na szczęście został naprawiony przez szewca, ale zaczęły się inne komplikacje jak wszywanie nowych zamków itp. Wtedy wpojono mi, że wszystko można naprawić czy przerobić, o ile znajdzie się dobrego fachowca. Dlatego tak chętnie korzystam z usług krawcowej, dzięki której mogę nosić większość rzeczy, która mi się podoba. Nie raz uratowała mi sukienkę czy marynarkę i naprawdę nie wyobrażam sobie bez niej mojej garderoby.
Pierwsze prawdziwe szpilki kupiłam w drugiej klasie szkoły średniej. Na wiosnę miałam odłożone pieniądze z kieszonkowego i urodzin. Wybrałam się na jeden z rynków w moim mieście i kupiłam czarne czółenka na 10 cm szpilce. Buty były w szpic i na przodzie miały przeszyte na skos dwa paski ze srebrnymi sprzączkami imitujące paski do spodni. O matko jaka ja byłam szczęśliwa. Codziennie nosiłam je do szkoły i do dziś zastanawiam się jak dawałam radę w nich tyle chodzić 🙂
Także jak widzicie buty były dla mnie zawsze istotnym elementem stroju. Wiele lat temu przeczytałam, że kobieta będzie uważana za piękną i zadbaną jeśli zwróci uwagę na dwa elementy: włosy i buty, a reszta jakoś ujdzie. Oczywiście trzeba brać to z przymróżeniem oka, ale faktycznie coś w tym jest.
Z włosami bywa u mnie różnie, chociaż staram się, aby wyglądały porządnie, za to z butami to mogę powiedzieć, że mi odbija. Kiedy zaczęłam pierwszą pracę, na wiosnę miałam siedem par butów, moja mama łapała się za głowę, że mam buty na każdy dzień tygodnia. Wtedy zawsze zaczynałam ubierać się od butów, dopiero pózniej cała reszta.
Nigdy nie zapomnę jak zamieszkałam z moim mężem i specjalnie dla mnie zamówił wielką szafę na buty. Mieszkaliśmy wtedy jeszcze w domu i wygospodarowaliśmy naprawdę niezły kawał ściany na to aby znalazły się tam wszystkie moje cudeńka. Kiedy zmienialiśmy miejsce zamieszkania, wiedziałam, że nie ma szans na odtworzenie takiej szafy i będę musiała zmniejszyć ilość. Fakt, że wtedy trzymałam wszystkie buty, bez względu na to czy je nosiłam, czy już nie. Dzięki tej przeprowadzce zrobiłam porządne czystki i nie było problemu z pomieszczeniem się. Przyjęłam też zasadę, że w wyznaczonym miejscu mam buty tylko na dany sezon. Resztę trzymam w pudłach i przez to przynajmniej trzy razy w roku robię przegląd.
Wracając jednak do głównego tematu butów marki Kazar, to muszę przyznać, ze zdominowały w tym roku moją garderobę. Sama jestem ogromnie zaskoczona, jednak jest to bardzo miłe zaskoczenie. Zawsze podobały mi się ich buty, ale niestety nie pasowały na moją stopę. W tym roku weszłam zobaczyć co ciekawego jest w kolekcji i mój wzrok przyciągnęły sandały, które miały obcas prawie identyczny jak buty Jimmy Choo, które oglądałam rok temu w Saint Tropez. Zaczęłam przymierzać, ale ostatecznie wyszłam z zupełnie innymi. Wracałam jednak co jakiś czas aby zobaczyć kolejne i tak powstała moja mała kolekcja butów KAZAR. Poniżej znajdziecie kilka informacji odnośnie każdej z par i bezpośredni link, jeśli chciałybyście je zamówić lub po prostu obejrzeć.
Zwróciłam uwagę na te sandały ze względu na obcas i rodzaj sznurków. Niestety przymierzając w sklepie nigdy nie wiemy czy dane buty nas nie obetrą lub nie będą uciskały. Zupełnie inaczej czujemy buty w sklepie przed lustrem, a inaczej kiedy zaczynamy je użytkować w ciągu dnia. Ten model okazał się dla mnie niestabilny. Bez względu na to, jak związałabym te sznurki, to niestety pięta ucieka mi na boki, przez to nie czuje się w nich swobodnie. Nie skreśliłam ich ostatecznie z mojej listy i dam im jeszcze szansę.
*
Bardzo wygodne i pięknie się prezentują na stopie. Jednego dnia byłam w nich około 10 godzin i naprawdę czułam się w nich super. Nigdzie nie obcierają i stabilnie trzymają się stopy.
*
Trochę obawiałam się tych sandałów ze względu na sznurki i sytuację z pierwszymi sandałki z wpisy. Ale z ręką na sercu muszę przyznać, że są idealne. Bardzo polecam wiązać je na stojąco, gdyż stopa zupełnie inaczej się układa jak siedzimy i przez to, można związać za mocno wokół kostki.
*
SANDAŁY W KOLORZE ZŁAMANEJ BIELI MALVA
Kiedy cały dzień spędziłam w butach w kolorze jasnego brązu, od razu postanowiłam zakupić drugi model w kolorze bieli. Nic tak nie podkreśla niektórych stylizacji, jak właśnie białe buty. Dodam tylko, że spokojnie można wiązać je na różne sposoby, krzyżując najpierw z przodu, lub z tyłu.
*
PŁASKIE SANDAŁY W KOLORZE ZŁAMANEJ BIELI BRINLEY
Ile ja się namęczyłam, żeby te sandały dopasowały się do mojej stopy. W sklepie niby wszystko było super. Ale kiedy wyszłam w nich pierwszy raz na wakacjach strasznie ciągnęły mnie paski między palcami. Było to nieprzyjemne, ale po kilku ubraniach dopasowały się do mojej stopy. Niestety po trzech tygodniach użytkowania poodklejała mi się wyściółka.
*
Przyznam się szczerze, że moje pierwsze klapki czarne nosiłam ostatni raz na wakacjach 11 lat temu. Do tej pory ignorowałam ten rodzaj obuwia, aż w końcu je przymierzyłam. Część z Was mogła zobaczyć je na Instagramie kiedy decydowałam o tym jakie ostatecznie wybrać. Bardzo mało osób zagłosowało właśnie na te. Zdecydowałam się jej kupić ponieważ bardzo dobrze leżą na nodze i dodatkowo ostatnio byłam nastawiona na nie, jeśli chodzi o czarne sandały. Nosi się je bardzo dobrze pięknie się prezentują.
*
Te klapki wybrałam jako drugie. Bardzo podobał mi się splot na przodzie i rodzaj obcasa, który idealnie się sprawdzi na wakacjach. Szczególnie tam gdzie jest bruk.
*
KLAPKI W KOLORZE ZŁAMANEJ BIELI MALVA
Te klapki kupiłam przypadkowo razem z białymi wiązanymi oraz płaskimi sandałami. Zabrałam je ze sobą na wakacje, aby mieć ładne buty do stylizacji wieczornych. Na urlopie nie zawszę lubię nosić sandały na obcasie, zaczęłam je zastępować espadrylami, ale tym razem chciałam mieć coś bardziej eleganckiego i dlatego zabrałam je ze sobą. Bardzo wygodne i świetnie leżą.
*
To był mój ostatni zakup i zdecydowałam się na nie, gdyż białe sandały sprawdzają mi się świetnie. Tak jak pisałam przy czarnych klapkach, miałam w tym roku jakąś awersję co do czarnych sandałów, ale dokładnie już wiem z czego to wynikało. Kiedy zamówiłam wersję białą i okazało się, że są bardzo wygodne, stwierdziłam że nie ma sensu męczyć się z inną czarną parą, która odrobinę ciśnie mnie w palcach i może warto zamówić takie same, ale właśnie w kolorze czerni. To była bardzo dobra decyzja.
3 komentarze
Pingback:
Marta
Kupiłam z Twojego polecenia białe sandałki sky. Dla mnie w butach najważniejsza jest wygoda oraz jakość wykonania. I to właśnie skłoniło mnie do zakupu. Rzeczywiście sandałki wyglądają pięknie i są bardzo wygodne i stabilne – gdyby nie Twoja recenzja o przechodzeniu w nich 10h pewnie nigdy bym nie spojrzała na tego typu model 😉 Dzisiaj do mnie przyszły i jestem po prostu zachwycona! Bardzo dziękuję.
fashiontravelshopping
Marto, bardzo się cieszę, że zakupy się udały. Gdyby nie fakt, że trochę z przekory weszłam do sklepu Kazar poprzymierzać nowe modele, pewnie ten wpis i moja kolekcja by nie powstały 🙂 Miłego noszenia! Pozdrawiam