Żegnaj lato! Czego będzie mi najbardziej brakować z najcieplejszego okresu w roku?
Choć ostatnie dni nie dały zapomnieć o tym co znaczy wysoka temperatura, to sam fakt nadejścia astronomicznej i kalendarzowej jesieni wprawia mnie raczej w smutny nastrój. Szczególnie w tym roku, kiedy nie miałam czasu nacieszyć się porządnie wiosną, a lato mam wrażenie, że mi skradziono. Oczywiście byłabym hipokrytką gdybym na nie narzekała, ale jest mi po prosu żal, że ten etap mam już za sobą i znów muszę czekać na kolejną wiosnę. Dodatkowo ostatnio widziałam mema, aby w tym roku na święta Bożego Narodzenia może nie śpiewać uwielbianej przeze mnie zimowej piosenki „Last Chritmas”…, także chyba faktycznie lepiej nie zapeszać. Dobra wiem, za dużo czarnego humoru 🙂
A czego faktycznie będzie mi najbardziej brakować? No właśnie, długo się nad tym zastanawiałam i myślę, że poniższe punkty zobrazują najlepiej moją tęsknotę za wiosną i latem.
* Po pierwsze brak możliwości zorganizowania spontanicznego wyjazdu w nieznane. Szkoła i zajęcia dodatkowe syna skutecznie mi o tym przypominają. Przeżywałam to już w ubiegłym roku i w tym jestem mądrzejsza. Przestałam się tak nakręcać jak ostatnio. Nic z tym nie zrobię więc musiałam to zaakceptować. Tym razem będę się starała wykorzystywać ładną pogodę w weekendy i spędzać czas jak najwięcej na powietrzu.
* Długich i ciepłych wieczorów spędzonych w knajpach lub na tarasie mojego mieszkania z lampką, albo lepiej, butelką wina. Tak, to były bardzo przyjemne momenty i tego na pewno będzie mi brakować. Oczywiście zamienię to za chwilę na kolejny dobry serial lub film obejrzany przy świetle pięknie pachnących świec i to też ma swój urok. Niemniej jednak po kilku tygodniach na pewno zatęsknię za tym czasem.
* Opalenizny. Nie korzystam (jeszcze) z samoopalaczy, a tym bardziej z solarium więc sezon na białe nogi można uznać za otwarty 🙂 Całe szczęście w nieszczęściu, że trzeba będzie zakładać rajstopy, które skutecznie ten fakt ukryją. Mimo, że ich nie znoszę, szczególnie w okresie przejściowym, to tutaj zdobywają moją lekką aprobatę.
* Letnich sukienek. Jesienno-zimowe sukienki nie zawsze dobrze wyglądają z marynarkami, czy chociażby ze swetrami, więc będzie ich dużo mniej niż latem. Chociaż całkiem z nich nie zrezygnuję, nie byłabym sobą chodząc całą zimę w spodniach.
* Spotkań z rodziną i znajomymi na świeżym powietrzu. Grille, niezapowiedziane wizyty na kawę, szybkie wypady poza miasto. Dużo śmiechu, dużo jedzenia i dużo luzu. Są to chwile, które na długo zapadają w pamięć i ciągle ich mało.
* Długich popołudni. To jest coś co powoduje, że dużo więcej jestem w stanie w ciągu dnia zrobić. Pomijam fakt prozy życia i sprzątania, prania czy gotowania. Nagle „późne” wyjścia do znajomych czy na zakupy nie stanowią problemu, ale jak już mówimy o godzinie 17:00 późną jesienią, to najchętniej schowałabym się pod koc i nie wychodziła spod niego aż do samego pójścia spać.
* Świeżych warzyw i owoców. Ja wiem, że teraz będzie sezon na inne, ale jak tu nie kochać mailn czy truskawek, pięknie pachnących pomidorów, kabaczka lub rzodkiewki. Jesień kojarzy mi się głównie z kiszonkami, za którymi wprost przepadam, ale mimo to, będę tęsknić za letnimi smakami.
* Celebrowanie miłości. Żebyś mnie źle w tym podpunkcie nie zrozumiała. Wszystko jest u mnie w jak najlepszym porządku, ale ciepłe miesiące bardzo sprzyjają w podbudowywaniu więzi emocjonalnej. Długie spacery brzegiem morza, długie wieczory przy lampce wina, długie i leniwe poranki ze śniadaniem na świeżym powietrzu, wspólna droga w samochodzie, wspólne odkrywanie nowych miejsc, celebracja picia filiżanki kawy i do tego lekka frywolność. To wszystko powoduje, że w związku wita nas nowa energia, która zaraża wszystkich dookoła. Jesienią czy zimą wygląda to zgoła inaczej i nie mogę powiedzieć, że gorzej, ale jednak inaczej. Ja i mój mąż jesteśmy bardzo ciepłolubni, a po lecie oboje czujemy, że znów coś nam umyka. Dbamy więc o siebie inaczej. Wyjścia do restauracji, kino i weekendowe wyjazdy we dwoje czy we troje stają się kolejnym kierunkiem w życiu. Mimo to, brakuje nam po prostu tego co możemy mieć w lecie i z czego bardzo chętnie korzystamy.
Myślę, że to takie najważniejsze dla mnie punkty z jakimi mierzę się co roku. Wiem, że czeka mnie wiele przyjemnych wieczorów z dobrą książką, szarlotką, kartami, czerwonym winem, długim seansem filmowym i futrzakiem na kolanach. Mimo, że potrzeb się nie oszuka, trzeba znaleźć dobre strony tego co nadchodzi i wykorzystać na tyle ile się da. Ja nie zamierzam się poddawać jesiennej chandrze. Jestem też ciekawa za czym Ty będziesz tęskniła najbardziej i co planujesz na zbliżające się długie tygodnie.
Tymczasem zapraszam Cię do obejrzenia zdjęć z jeszcze jednej czynności jaką uwielbiam latem, a o której nie ma mowy jesienią czy zimą. Piknik na świeżym powietrzu. Kiedy dwa lata temu zabrałam swój pierwszy kosz piknikowy na wakacje i korzystałam z niego wraz z moją rodziną podczas wyjazdu do Francji, tak od tamtego czasu, kiedy tylko możemy zorganizować sobie piknik, nie rezygnujemy z tej miłej części dnia. Tego lata udało się nam kilka razy zorganizować te przyjemne chwile i jak byliśmy nad naszym morzem, również spędziliśmy naprawdę cudowny wieczór na plaży. Wystarczy tak niewiele jak koc, kosz wypełniony ulubionymi smakołykami, wino i kieliszki. Mogłabym tak przesiedzieć każdy wieczór latem, szkoda tylko, że nie mieszkam nad morzem…
A prawdą jest to, że najpiękniejsze wspomnienia mam dzięki mojej kochanej rodzine. Nie wyobrażam sobie tych cudownych zachodów słońca oglądać sama…