MODA

Miesiąc z książką – wrzesień

Tym razem mam dla Was propozycję nowej książki Elizabeth Gilbert ” Miasto dziewcząt”. Historia osadzona w okresie II Wojny Światowej i dziejąca się w Stanach Zjednoczonych w Nowym Jorku na Manhattanie. Mimo, że zaliczam tę pozycję do ubiegłego miesiąca to musze się Wam przyznać, że skończyłam ją czytać już w październiku. Niemniej jednak biorąc pod uwagę, że jestem w trakcie kolejnej lektury, postanowiłam tę powieść zaliczyć jeszcze do września.

MIASTO DZIEWCZĄT – ELIZABETH GILBERT

Główna bohaterka, Vivian, wyrusza do Nowego Jorku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że można byłoby nazwać to pewnego rodzaju zesłaniem za niesubordynację. Vivan została wyrzucona ze studiów za niezdane egzaminy oraz nieobecności. Jej rodzicie nie bardzo wiedzieli, co mają począć ze swoją córką więc odesłali ja do ciotki Peg, która była reżyserką i producentką, a na Manhattanie prowadziła swój własny teatr „Lily Playhouse”.

Dla Vivian była to szansa na zupełnie inne życie niż to, które mogła wieść w rodzinnym mieście. Wyobraźcie sobie rok 1940 i dziewiętnastoletnią dziewczynę, która przyjechała do Nowego Jorku z małej mieściny Clinton, gdzie na dzień dzisiejszy jest około 10.000 mieszkańców. Marzenie niejednej osoby, a do tego zawód w jakim obracała się ciotka Peg. Własny teatr, aktorzy, tancerki i przedstawienia oraz mnóstwo zakrapianych imprez. Jednak medal, jak zawsze miał dwie strony i obie zostały świetnie w tej książce przedstawione.

Vivan bardzo szybko odnalazła się w świecie iluzji. Wyjeżdżając z domu zabrała ze sobą maszynę do szycia, którą dostała od swojej ukochanej babci Morris, która nie tylko przekazała wnuczce wspomniany przedmiot, ale również wspaniałe umiejętności krawcowej i szwaczki. To dzięki niej dzień po dniu doskonaliła swój fach pod czujnym i surowym okiem, który świetnie sprawdził się przy okazji współpracy z ciotką Peg w teatrze. Właśnie tym zajmowała się przez pierwszy rok pobytu w Nowym Jorku. Cały ten rok był jak jeden wielki sen, który ostatecznie przerodził się w koszmar. Początkowo wszystko było wspaniale. Vivian z dnia na dzień poznawała tajniki pracy kostiumologa, miasto, teatr, w którym mieszkała oraz ludzi, z którymi współpracowała. Zaprzyjaźniła się z dziewczynami z teatru. Poznała nocne życie od podszewki i przeżyła wiele namiętnych nocy z nieznajomymi mężczyznami. Noc w noc udawała się do miasta z Celią i polowała na różnego rodzaju przyjemności bez względu na konsekwencje. Za dnia stawiała się na kacu w garderobie i poprawiała, albo szyła nowe kostiumy. Początkowo teatr otwarty był dla klasy najniższej. Mało ambitne przedstawienia, tanie bilety i raptem kilkanaście zajętych miejsc. Brakowało czegoś spektakularnego, czegoś co przyciągnęłoby większą i bogatszą klientelę.

Ciotka Peg zaproponowała swojemu byłemu mężowi, aby napisał dla nich sztukę, w której główną rolę miałaby zagrać ich stara, bardzo dobra znajoma. Billy postanowił przyjechać na jakiś czas do Nowego Jorku i zająć się tym tematem na miejscu. Ustalili wraz z Peg, Olive (osobą odpowiedzialną za finanse i prywatnie kochanką Peg) i Edną (główną aktorką) plan działania, ramy czasowe oraz ogólny zarys sztuki pt. „Miasto dziewcząt”, która notabene stała się hitem teatru Lily Playhouse. Sielanka trwała niecały rok. W tym czasie Vivan poznała swojego przyszłego chłopaka, który potrafił zaskoczyć ją niejedną namiętną sztuczką. Straciła dla niego głowę tak bardzo, że poróżniło to ją z własnym bratem Walterem, który chciał przywołać ją do porządku będąc w Nowym Jorku, gdzie miał zacząć zajęcia w szkole oficerskiej. Sztuka jak wspomniałam udała się wspaniale. Wszyscy stanęli na wysokości zadania, aż losy jednej z osób odpowiedzialnych za kostiumy, znalazły się pod wielkim znakiem zapytania. Seks skandal, którego jedną z głównych bohaterek była Vivian spowodował ogromne zamieszanie zarówno w teatrze jak i w prasie. Efektem finalnym tych działań była porażka życiowa Vivian, rozstanie z chłopakiem i teatrem oraz trudny powrót w rodzinne strony.

Dalsze losy Vivan przedstawione zostały jakby przez mgłę. Biedna dwudziestolatka musiała odpowiedzieć za swoje czyny i zrobiła to w najgorszy dla siebie sposób. Godziła się na wszystko co przynosił jej los. Praca u ojca, randki z porządnymi chłopcami, narzeczeństwo z kimś, kogo nigdy miała nie pokochać. Wszystko po to, aby inni byli zadowoleni z obrotu sprawy. Miałam wrażenie, że w tym czasie nie było dla tej dziewczyny żadnego ratunku. Nie wierzyłam, że aż tak wątpiła w siebie i nie widziała innej przyszłości. Takiej, w której czułaby się spełniona. Oczywiście nie twierdzę, że to co zrobiła było dobre, ale za ten jeden konkrety wybryk miała płacić resztą swojego życia zadowalając narzeczonego, rodziców i mieszkańców miasta. Dla mnie byłby to koniec mojego ja. Na szczęście historia ta jeszcze się nie kończyła.

Latem 1942 Vivan wraz z ciotką Peg wróciły do Lily Playhouse, tym razem z misją niesienia radości poprzez wystawianie sztuki rozrywkowej i edukacyjnej dla pracowników stoczni. Teatr upadał, brak pieniędzy powodował frustrację, część aktorów i tancerek zmieniło barwy, a ciotka nie chciała się poddać. Kiedy dostała angaż w stoczni zdała sobie sprawę, że sama tego nie udźwignie. Minęło około półtora roku od tego feralnego zdarzenia, że postanowiła ściągnąć swoją bratanicę z powrotem nie bez przyczyny. Vivan została oficjalnie zatrudniona u Peg na potrzeby Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Od tego momentu obie zajmowały się wystawianiem propagandy, scenek miłosnych i piosenek. Kraj pogrążał się w wojnie i potrzeba było rozrywki ku pokrzepieniu serc. To były trudne lata dla całego świata i próbowano radzić sobie z nimi jak najlepiej. Nawet Vivan zauważyła jak miasto bardzo się zmieniło. Zniknęła beztroskość, zamknięto wiele klubów, w których razem z Celią co noc popijały darmowe drinki, wprowadzono czasowe zaciemnienia, aby zmylić wroga. Smutek, strach i pospolitość były motywem przewodnim do lata 1945.

Po tym roku wszystko znów zaczęło nabierać innego kształtu. Burzono kamienice za kamienicami. Powstawały nowe budynki i przyszedł również czas na Lily Playhouse. W 1950 roku Peg otrzymała odpowiednią kwotę za budynek, który następnie został zniszczony, a wraz z nim cała jego historia. Pozostały tylko piękne wspomnienia tych wszystkich wspólnie przeżytych lat. To był też czas kiedy Vivian musiała ruszyć dalej. Wraz ze swoją wieloletnią przyjaciółką Marjorie kupiły kamienicę, w której obie zamieszkały (każda na innym piętrze) i otworzyły wspaniały, nowoczesny salon sukien ślubnych z indywidualnym podejściem do przyszłych Panien Młodych. Interes świetnie się rozwijał. Oczywiście nie obyło się bez kilku większych i mniejszych incydentów, ale faktycznie było to miejsce, w którym Vivan świetnie się odnalazła i pozostała w nim do samego końca.

Cała książką jest formą listu, który Vivan napisała do Angeli, córki Franka odpowiadając jej na pytanie „Kim Frank był dla Vivian”?

No właśnie, kim był? Tego tutaj Wam nie zdradzę i mam nadzieję, że tym samym zachęcę Was do przeczytania tej niezwykłej powieści, która jest nieprzewidywalna, wciągająca, czasem denerwująca, namiętna, porywcza i po porostu piękna.

Na koniec naszła mnie jeszcze jedna refleksja. Po przeczytaniu tej książki po raz kolejny dotarło do mnie, że mimo wszystko warto robić to na co ma się ochotę niż później na starość żałować, że coś nas ominęło….

Do dzieła DZIEWCZYNY!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *